czwartek, 23 lutego 2012

Czego nie chcę, nie potrzebuję, nie stanowi dla mnie pokusy :)

Ten tag teraz bardzo aktywnie krąży wsród blogerek, postanowiłam również na niego odpowiedzieć ;-)


Choć.... powiem od razu na wstępie, że ja nie jestem zakupomaniaczką, nie mam fioła na punkcie kosmetyków, makijażu, malowania paznokci, dbania o ciało, cerę... Jedyne, co mnie dotknęło, to lekkie włosomaniactwo :-D Tak więc od października kupuję jedynie kosmetyki do włosów, inne - które i tak wcześniej nie były zbyt dla mnie ważne - kompletnie poszły w odstawkę. Jedyny kosmetyk niewłosowy, który kupiłam przez ostatnie kilka miesięcy to peeling winogronowy z biedronki ... ;-) 
A skoro nie jestem  zakupoholiczką i na dodatek staram się zaciskać pasa, istnieje wiele wiele rzeczy, które są dla mnie zdecydowanie za drogie i na które nie wydałabym ani funia.

1. Wszystkim znane jajeczko.

Ile, przepraszam? 8 dyszek za kawałeczek gąbeczki? Prawdę mówiąc, sam pomysł kupna tego mnie bawi ;-) Owszem, rozumiem, że przemawia przeze mnie także to, że ja nie przykładam dużej wagi do makijażu, nie maluję się codziennie, to samo z nakładaniem podkładu. Szczerze to nawet gdybym dostała w prezencie takie jajeczko, podejrzewam, że stałoby nieużywane... Bo normalne nałożenie podkładu jest szybsze i ja nie zamierzam się bawić w nic innego. Mam wrażenie, że niekórzy go zakupili tylko ze względu na falę popularności. Spoko, jak kogoś stać :) Trudno mi oceniać, bo może kto inny by pożałował na kosmetyki do włosów, a mi akurat na to nawet  przyjemnie się wydaje ;) (no ale też nie wydaje zabójczych kwot, a całkiem rozsądne).

2. Szczotka Tangle Teezer

Powiem tak - dla mnie to kolejna rzecz z za wysokiej półki. Po prostu nie wydałabym pół stówki za szczotkę do włosów, bo wolałabym już chociażby zainwestować w jakieś fajne oleje do włosów, w których tkwi nadzieja, że odżywią mi włosy, a czego wiele się spodziewać po szczotce? Ładnie rozczesze i sprawi, że włosy będą błyszczeć. Ja taki efekt mam po zwykłej szczotce ... ;-) Żeby nie było - korzystałam z tej szczotki u koleżanki, więc wiem o czym mówię, to nie tylko puste dywagacje bez pokrycia. Owszem, przyznaję - rozczesanie bezproblemowe, gdy długo się poczesze włosy bardzo ładnie błyszczą. Nie twierdzę, że nie ma nic na rzeczy ALE dla mnie nadal to za mało, by wydać na nią 50 zł, zwłaszcza, że ja mam cienkie, proste, niedługie włosy, które absolutnie się nie plączą i nie mam żadnych problemów z rozczesywaniem. Więc - po co, zwłaszcza jak kasy nie zbywa? ;-)

3. Kosmetyki fryzjerskie .... 

 Nie kupię nic, co poleca fryzjer* ;-) Po prostu nie są dla mnie żadnymi autorytetami w kwestii pielęgnacji włosów. Chyba wiele dziewczyn ma podobne doświadczenia. Już tyle razy słyszałam głupie rady ze strony fryzjerów, że skutecznie oduczyło mnie to ich o cokolwiek pytać. Już nie wspominam o takich przyjemnościach jak suszenie bardzo gorącym nawiewiem z bardzo bliskiej odległości i inne ich poczynania przy robieniu nam fryzury. Podziękuję.Nie ukrywajmy, ale często kompletnie się oni nie znają nt pielęgnacji i jedyne co potrafią proponować, to wypchane silikonami maski czy inne cuda, które ''błyskawicznie'' odżywiają włosy. Aha....
* chyba, że to faktycznie będzie miało jakiś sens ;-D

4. Nie kupię nigdy w życiu lakierów do paznokci z wysokiej półki. Nie ma takiej opcji. Dla mnie lakier to wydatek do góra 5 zł ;D Szczerze, ja naprawdę się tym nie ekscytuję. Lubię malować paznokcie, ale nawet tani lakier wytrzymuje mi na paznokciach 2-3 dni, następnie go zmywam, bo mi się nudzi. Po co mi coś drogiego? Dajcie żyć :) W tej kategorii także mieszczą się tusze do rzęs  - aktualnie mam tusz z Wibo z Rossmana. Ten zielony. Za 9 zł. Jest bardzo fajny. Serio nie potrzebuję nic więcej, zwłaszcza że nie narzekam na swoje rzęsy, są dość długie i ciemne, nie muszę ich super podkreślać i mieć ich do brwi. Uogólniając - nie wydam za dużo kasy na cokolwiek do makijażu. Ale to JA :) Rozumiem, że ktoś kto więcej się zna na ten temat i lubi mieć porządne kosmetyki do makijażu, nie będzie żałował.

5. Miszmasz czego nie chcę, albo co jest dla mnie za drogie i prawdopodobnie dlatego się na to nie skuszę....
Nie rozpisując się - tipsy - nigdy mi się nie podobały i wg mnie są tandetne. Moje naturalne paznokcie jak urosną są bardzo ładne i nic więcej nie potrzebuję.
Kosmetyki The Body Shop.... Masło 200 ml za 60-80 zł? Czy ktoś się dobrze czuje? :D Podejrzewam, że nawet gdybym dostała takowe w prezencie osoba obdarowująca dostałaby opieprz :) Dla mnie to przesada i już. 
Naprawdę jestem fanką olei, ale niektóre są stanowczo dla mnie za drogie :-( Np. osławiony Khadi. Jednak 50-60 zł to dla mnie za dużo, więc pewnie nigdy nie będę posiadaczką tego oleju. Zresztą tak jak inne znane oleje, które mnie bardzo kuszą - np. Sesa - 90 ml za blisko 30 zł, czy Heenara również za ok. 30, tylko już 200 ml. Pewnie jak już się skuszę na jakiś, to będzie to Heenara właśnie, ale póki co daje sobie szlaban na kosmetyki.

Zdaję sobie sprawę, że post jest nieco chaotyczny, ale tak mi wyszło ;-)

Taguję każdego, kto ma ochotę odpowiedzieć. 



sobota, 18 lutego 2012

Zamówienie z BingoSpa wreszcie u mnie :)

Jak wiadomo z moich notek (dla tych, co czytają ;) ) jestem straszną, okropną Bingomaniaczką ;-) Nie wiem do końca, czemu akurat na punkcie tej firmy dostałam takiego hopla, ale nie będę póki co się z tego leczyć ;-) zwłaszcza że przyszła do mnie paczka z fantastycznym zamówieniem po równie fantastycznej cenie.


                                MOJE ZAKUPY :



Zdjęcie cyknęła mi Natalia, z którą robiłam wspólne zamówienie, żeby nam ładnie wyszło powyżej 100 zł i dostawa była darmowa :) Nie wspomniałam o najważniejszym - skusiłam się na to zamówienie, ponieważ 14 lutego sklep Bingo dał imponującą obniżkę na swoje produkty - 50 % :) (dla ich fanów na facebooku). A że już od dawna mnie kusiło wiele ich produktów, a stacjonarnie bardzo ciężko je dostać (raz  w Tesco kupiłam dwie maski, raz w Auchanie szampon, ogólnie bida), nie wahałam się z zamówieniem. 


Zamówiłam same pyszności :) Od prawej mamy:


1.12 ekstraktów Kuracja do włosów słabych, wypadających i po farbowaniu 1litr 28 zł
2.Maska do włosów ze spiruliną i keratyną 500 ml, 12 zł
3.Kuracja do włosów z 40 aktywnych składników 500 ml, 16 zł
4.Kuracja kolagenowa do włosów 1 litr, 32 zł
5.Szampon do włosów z odżywką Minerały z Morza Martwego, ekstrakt z Rooibos i Magnez. 500 ml,  8 zł*


*ceny regularne!


Najbardziej mnie cieszą te kuracje do włosów, bo kusiły już od dawna. W internecie niewiele możemy znaleźć recenzji tych produktów, na KWC kuracja 40 aktywnych składników na przykład nie ma ani jednej opinii... 12 ziół już coś jest, jednak widać, że Bingo popularną marką nie jest, nie wiem czy to się zmieni, bo na facebooku na ich stronie można przeczytać, że nie zamierzają póki co sprzedawać swoich produktów w popularnych drogeriach, tylko trzymać się sprzedaży internetowej. W Tesco i Auchan jeszcze ewentualnie mają trochę swoich kosmetyków, ale nie w każdym i ubogi wybór.


ZAPŁACIŁAM ZA WSZYSTKO równe 40 zł :) Myślę, że fajna cena jak za tyle kosmetyków i to jeszcze o takiej pojemności.
Kurację kolagenową zamówiłam na pół z Natalią - myślę, że pół litra mi spokojnie wystarczy i wyszło wtedy za nią jedynie 8 ;-) Kurację kolagenową znajdziecie na stronie bingo w zakładce produkty profesjonalne, reszta normalnie jest w pielęgnacji włosów.


Dla tych, którzy przegapili promocję, a chcieliby coś zamówić - polecam polubienie ich na facebooku i śledzenie, czy nie szykują znów podobnej niespodzianki za jakiś czas ;-) Myślę, że sami byli zdziwieni ruchem, jaki zapanował w ich sklepie po ogłoszeniu tej promocji - napisali, że zwykle mają po kilka zamówień, a w tym dniu było ich kilkadziesiąt i podejrzewam, że były to ''grube'' zamówienia, żeby załapać się na darmową wysyłkę. Tak więc bardzo prawdopodobne, że za jakiś czas znów zrobią taką obniżkę - kto wie, może na Dzień Kobiet? ;-)


Mam na chwilę obecną masek do włosów po uszy. NIe wiem, kiedy ja to wszystko zużyję, ale będę to robić bardzo intensywnie :) Mam nadzieję, że produkty będą służyć moim włosom. Na pierwszy strzał do testów padnie pewnie na kurację do włosów, ale jeszcze nie wiem którą. 


Czy kusi Was coś z tych włosowych kosmetyków? ;-)

piątek, 3 lutego 2012

Tag łowczyni.



Już jakiś czas temu zostałam otagowana, ale uznałam, że nie będę odpowiadać, bo nie ''upolowałam'' ostatnio nic nowego. Nie miałam też żadnych planów zakupowych, skupiłam się na kończeniu tego, co mam. Jednak ... wczoraj moje kroki powiodły do Auchan w Bonarce i wzbogaciłam się o dwa nowe produkty :D Jako że jeszcze nie przetestowane, idealnie nadają się na ten tag - do recenzji jeszcze daleko ;-)

Otagowała mnie *Natalia* z blogu Moje kosmetyki by N.




Zdjęcie jest, jakie jest i lepsze nie będzie, bo nie mam ku temu możliwości - aparatu brak, więc robione z komórki.  Mam nadzieję jednak, że w miarę widać, co jest na zdjęciu ;-)

Zacznę nie po kolei, bo od szamponu z Bingo [drugi od prawej], który udało mi się ku mojemu zaskoczeniu złowić właśnie w Auchan w Bonarce! Co prawda, kilka miesięcy temu można tam było znaleźć kilka produktów z Bingo, między innymi maski, ale już od dawna nic a nic nie było. Szczerze to kompletnie nie rozumiem polityki producenta, nie wiem, dlaczego np. ten szampon trafił na półki, bo uważam, że jest dość nietypowy. Jeśli chodzi o szampony z tej marki, już łatwiej było się natknąć na jajeczny (o którym pisałam w notce o szamponach) i ten z zieloną herbatą. A ten szampon czekoladowy z pomarańczą całkowicie mnie zaskoczył na Auchanowej półce. Może ktoś rozumie, na jakiej zasadzie są przywożone produkty z Bingo do Auchan? :p Czy na chybił trafił, czy o co chodzi? Trudno stwierdzić. W każdym razie po dokładnym przepatrzeniu półek już nic nie znalazłam z Bingo. Będę jednak co jakiś czas tam zachodzić, a nuż znów na coś trafię.
Szampon już wizualnie bardzo mi się podoba, w swojej smukłej  zgrabnej buteleczce :D Ma 300 ml, kosztował 7.80. Trochę droższy i mniejszy więc od jajecznego. Pachnie zdecydowanie bardziej pomarańczą niż cytryną. Ale nie chcę za dużo teraz o nim pisać, zostawię sobie to na recenzję ;-) Aha, dodam tylko, że skład ma też wyśmienity :) Bardzo się cieszę, że go upolowałam.

Największa butelka, druga od lewej, to balsam z Mrs Potter's,  z ekstraktem z aloesu, białej herbaty i proteinami jedwabiu  do włosów suchych i zniszczonych. Już kiedyś myślałam, żeby go kupić, bo był bardzo chwalony na włosowych blogach i na Wizażu. Zrezygnowałam jednak, bo miał w składzie lekki silikon - Dimethicone, a ja jak wiadomo unikałam silikonów. Teraz jednak myślę, że taki lekki silikon z pewnością nie zaszkodzi moim włosów, jest łatwo zmywalny, poza tym nie chcę przekreślać dobrego produktu z powodu jednego silikonu :)  Zwłaszcza, że ma dość wysoko aloes, który jest bardzo cennym składnikiem odżywiającym i nawilżającym nasze włosy. Nie będę też go używała często, bo wg mnie nie jest na tyle składowo ''napakowany'', żeby nie wiadomo jak odżywić włosy, a mi na tym przede wszystkim zależy. Będę więc go używała pomiędzy nakładaniem masek ;) Wiem, że powinno być inaczej - maska raz, dwa na tydzień, a tak to odżywki, ale szczerze nie szkodzi mi taka pielęgnacja, jak teraz, nie obciąża włosów i szkoda mi po prostu czasu na jakieś lekkie odżywki :-) Poza tym uważam, że moje włosy potrzebują duuużo składników. Nigdy ich nie dostawały, wstyd się przyznać, ale nigdy nie używałam masek, bardzo okazjonalnie i jeśli już, to takich napakowanych silikonami <worek na głowę>.
Zobaczymy, jak będzie mi służył ten balsam. Aa, jeszcze zapomniałam wspomnieć, że kupiłam go za jedyne 4.70, bo akurat był w promocji ;-D Jak za 500 ml butelkę uważam cenę za bardzo przyzwoitą.

Pierwszy od prawej - wspomniany w ostatniej notce olej migdałowy z Dabur Vatika. Ha, to jest dopiero łup! ;) Trafiłam na stronę kosmetyki Dabur Vatika, polecaną przez jedną blogerkę (nie pamiętam dokładnie, ale chyba Kraina Luster), że akurat jest promocja na niektóre oleje. I faktycznie - za 10 zł można było zamówić 300 ml oleju migdałowego, kokosowego, kaktusowego i z oliwy oliwek o ile dobrze pamiętam. Od razu skontaktowałam się z moją ulubioną włosomaniaczką Natalią i zamówiłyśmy razem dwa oleje migdałowe, dzieląc się kosztami przesyłki, tak że na głowę nam wyszło łącznie 13.50. Uważam, że bardzo się opłacało zamówić - ja kiedyś na allegro zamówiłam 150 ml kokosowego za 15.50. Też nie bardzo drogo, ale jednak teraz za troszkę mniejszą cenę dostałam dwa razy większą butelkę. 
Normalnie ten olej jest w cenie 21 zł.
Już go stosuję od trzech tygodni i jest bardzo fajny, więcej jednak w osobnej notce o nim popiszę. Jego minusem jest to, że jest na parafinie, która nie służy każdemu. Ja jestem z niego zadowolona, ale nie mogę znaleźć nigdzie w necie na temat parafiny na włosy - czy faktycznie może szkodzić, czy nie - chodzi mi o takie bardziej długofalowe skutki.

I ostatni zakup to Jantarek, o którym już pisałam :) Wcieram codziennie w skalp, zobaczymy efekty po 3 tygodniach :)

Taguję każdego, kto ma ochotę na zrobienie takiego tagu.

Miłego dnia!

środa, 1 lutego 2012

Saponisc i Jantar.

W dzisiejszej notce małe porównanie Saponiscu i Jantara, jak na razie wstępne - Jantaru używam od kilku dni i rzecz jasna nie mogę zbyt dużo o nim napisać. Jednak pierwsze wrażenia już są, a Jantar doczeka się swojej osobnej notki. :)

Aktualnie skończyłam Saponics,  o którym pisałam tutaj 
http://naratunekwlosom.blogspot.com/2012/01/kuracja-saponicsem-kompleks-odzywczy.html .
Starczył mi na  3.5 tygodnia. Przez dwa tygodnie codziennie wcierałam go w skalp, zgodnie z instrukcją zrobiłam kilka dni przerwy i rozpoczęłam znów wcieranie, które starczyło właśnie na te 1.5 tygodnia. Przyznam, że już z małym zniecierpiliwieniem go zużywałam - spieszyło mi się po pierwsze do Jantara, o którym z pewnością wysmaruje większą notkę po skończonej nim kuracji. 
Swoją drogą - jaki teraz boom zapanował na Jantara! Widziałam już recenzję na tylu blogach, że nie jestem w stanie zliczyć. Zwykle - bardzo pozytywne. Włosomaniaczki zapewne wiedzą, że w ostatnich dniach Farmona ogłosiła na Facebooku, że go wycofują. Ja już słyszałam o tym od dawna, jednakże nadal mimo tych pogłosek można go było znaleźć w sklepach. Przez ostatnie 2 miesiące jednak faktycznie, dorwanie go było utrudnione -  na dozie pojawiał się i znikał z oszałamiającą szybkością - w tej chwili chyba nadal jest niedostępny. W moim mieście w jedynej Drogerii Polskiej, również nie można go dostać. Ostatecznie znalazłam dwie ostatnie buteleczki w innym mieście. Wracając do Facebooka - dziewczyny rzuciły się ratować Jantara, wysuwając bardzo sensowne argumenty - np. taki, że ten produkt kompletnie nie był reklamowany i ciężko go było dostać, dlatego może sprzedaż nie była tak satysfakcjonująca, jak chciałaby Farmona. Oczywiście to błędne koło. Ostatecznie Farmona napisała, że Jantar będzie w produkcji jeszcze ten rok :) Jest więc szansa, że nasze skalpy będą się nim raczyć przez następne miesiące :-P Mam nadzieję, ze zostaną podjęte jakieś kroki, żeby nie trzeba było niemal się rzucać na ten produkt w sklepie i robić zapasy, tylko stanie się łatwiej dostępny.

Wracając do Saponisca - w trakcie kuracji nie zauważałam szczególnych efektów, ale teraz gdy go skończyłam, zauważyłam sporo kolejnych baby hair, pod palcami mogę wyczuć, ile mam nowiutkich szorskich włosków :) Więc bez wątpienia produkt działa i pobudza nasze cebulki. Nie ma tak znakomitego składu jak Jantar  (w ilości ekstraktów mu nie ustępuje, tylko u Jantara zaczynają się wcześniej w składzie; ponadto Saponisc ma wysoko alkohol - jednakże z tych ''dobrych''), na dodatek wg moich odczuć zapach jest średni i mnie irytował - pachniał nieciekawymi męskimi perfumami. Jantar jest prawie bezzapachowy, co mi bardzo pasuje.
Czy kupię jeszcze Saponics? Jeśli będzie można dorwać bez problemu Jantara, to przez jakiś czas na pewno nie. Poza tym kusi mnie spróbowanie innych wcierek - może tym razem Kuracji Joanna Czarna Rzepa.
Cenowo - Jantar można dorwać za ok. 10 zł - wiem, że na Allegro jest łatwo dostępny, ale niestety z przesyłką zapłacimy około 16 zł. Moim zdaniem nie warto, chyba, że ktoś jest naprawdę bardzo bardzo zachwycony Jantarem :) Saponics kupiłam w dozie za 12 zł. Różnicy wielkiej więc nie ma. Jeśli kogoś zainteresowała Kuracja Joanna, która również zbiera doskonałe opinie (nie licząc opinii osób o wrażliwych skalpach, których denat w tej wcierce podrażnił), kosztuje ona około 7-8 zł. 
Saponisc nie podrażnił mi skalpu, ale lekko obciążał włosy u nasadzie. O Jantarze nie mogę zbyt dużo powiedzieć pod tym względem, ale wg opinii jest bardzo delikatny nawet dla wrażliwców.

Hm, chyba wyczerpałam temat :) W następnej notce wspomnę o moim nowym nabytku - oleju migdałowym z Dabur Vatika, którego kupiłam za zawrotną cenę .... 10 zł ! :D Plus te 3.50 przesyłki -podział z koleżanką. I to całe 300 ml. Trafiłam wtedy na promocję. Ostatnio więc raczę włosy tym migdałowym olejem.

O tym następnym razem :)