piątek, 30 listopada 2012

Rozczarowanie miesiąca - maska do twarzy z BingoSpa.

Listopad był miesiącem, w którym postanowiłam bardziej zadbać o cerę. Przez niedosypianie, stres, zmiany i tłuste jedzenie na mojej twarzy zaczęły pojawiać się piękne wykwity, a cera ogólnie prezentowała się szaro i nieświeżo. Od razu podjęłam leczenie, a ściślej skupiłam się na rozpieszczaniu twarzy różnymi maseczkami. Niektóre stały się moimi ulubieńcami, a z niektórymi nie wiadomo co teraz zrobić ... Niestety jednym z takich bubelków okazał się produkt z mojego ulubionego BingoSpa - maski ze 100% olejem sojowym.



Dotychczas z Bingo miałam tylko kosmetyki do włosów i wiele z nich ogromnie polubiłam - za niezłe składy, niskie ceny, duże opakowania. Niestety, w tym kwartale współpracy z BingoSpa nie miałam możliwości wybrać nic do włosów ... Jednak uznałam to za okazję przetestowania ich asortymentu z innej strony. 

Maska mnie zaintrygowała i wiele po niej oczekiwałam. Od razu po odebraniu przesyłki przeszła wieczorem pierwszy test. Rzut oka na sposób użycia i do dzieła ;-)



Od razu co mi się nie spodobało, to konsystencja tej maseczki. Jest mega dziwna. Nie wiem, może jestem przyzwyczajona do glinek i stąd to odczucie ... 


Wygląda jak krem, na twarzy się ślizga, o wiele bardziej wolę bardziej ''przylepną'' konsystencję, jeśli wiecie o co mi chodzi. Nie podoba mi się i nie czuję żadnej przyjemności nakładając ją na twarz. Wygląda niby całkiem przyjemnie, ale jak dla mnie tylko wygląda.



Jeśli chodzi o zapach, to ciężko mi go przyrównać do czegokolwiek - trochę kwaskowaty, owocowy. Nie jest nieprzyjemny, ale mój nos go jakoś nie pokochał. 

Opakowanie maski jest w porządku - niewielki, zgrabny pojemniczek z odkręcanym wieczkiem. Nie będzie problemów z wydobyciem maseczki do ostatniej kropli ;-)


W składzie znajdziemy nawilżającą glicerynę, olej sojowy, trochę ekstraktów : z jeżówki wąskolistnej, wąkrotki azjatyckiej, morszczyna pęcherzykowatego (glon),  kozieradki.   Niestety jest też trochę podrażniaczy, wrażliwe cery mogą się zbuntować.



Moja opinia ...

Maska polecana jest do cery tłustej, mieszanej, ze skłonnościami do łojotoku, zanieczyszczonej i wrażliwej.  Brzmi jak coś dla mnie :) Niestety, tylko brzmi. W skrócie - maska nic nie robi z moją twarzą. Nic. Nie oczyszcza, nie zmniejsza zaczerwienień. nie wygładza. Po prostu nic nie robi. Po jej zmyciu nie widzę ani śladu jej pozytywnego działania na moją cerę. Nie ma też negatywnego. Skóra twarzy jest jaka była :D Nie, ja nie oczekuję cudów i odnowienia po jednym użyciu, ale wiecie co mam na myśli - zwykle po zmyciu jakiejś maseczki od razu widzimy jej pozytywne działanie. Po glince moja twarz jest widocznie jaśniejsza, ładniejsza, odżywiona. Czuć, że dostała coś dobrego. Na maskę z Bingo - brak reakcji. 

Używałam jej dalej, nie zrażając się, licząc, że w końcu zacznie się coś dziać. Niestety, zawsze ten sam brak widocznych efektów. Nie mogę powiedzieć, żeby maska mi zaszkodziła i spowodowała katastrofę na mojej twarzy, ale trudno żebym dawała plusa za to, że nic nie robi ;-) 

Oczywiście, co twarz to opinia ;-) U Was może być całkiem inaczej, dlatego jeśli kogoś mimo wszystko zainteresowała, jest dostępna na www.bingosklep.com za jedyne 12 zł. Myślę, że trudno ją dostać stacjonarnie (przynajmniej ja nigdy jej nie spotkałam), najprościej zamówić prosto ze sklepu.

Pierwszy testowany przeze mnie kosmetyk ze współpracy okazał się niewypałem, ale powiem, że z kolejnymi jest już tylko lepiej :) 




Miłej nocy! 









niedziela, 25 listopada 2012

Kilka nowych kosmetyków do pielęgnacji cery.

Cześć :) Odkąd pracuję, o wiele bardziej doceniam wolne niedziele, bo zdarzają mi się teraz rzadko. Można się pobyczyć, zrobić dobry obiad, kupić sobie coś fajnego :D Co prawda te zakupy zrobiłam już kilka dni temu - wszystkie zamówione na dozie i tym razem  z myślą o cerze.

Jeśli jesteście zainteresowane, zapraszam do oglądania ;-)




O żurawinowym kremie Apis czytałam już dawno na blogach, ale jakoś wylatywało mi z głowy, żeby go zamówić. Ostatnio jednak przywędrował do mnie z wymianki - dzięki, Ola ;-) - i zrobił na mnie na tyle dobre wrażenie, że skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie.


Ma lekką, delikatną konsystencję i szybko się wchłania. Zauważyłam, że moja cera robi się po nim coraz gładsza. Nie zapycha, nie przyczynia się do powstawania pryszczy. Odpowiada mi i na dzień i na noc. Jak na kremik za taką cenę, ma naprawdę bardzo fajny skład - posiada też flitry UVA/UVB.
Jest teraz dostępny na doz za 10.78 :-)

Skład: Aqua, grape seed oil, sunflower oil, argania spinosa oil/argania spinosa kernel oil, glycerin, carbomer, cranberry extract, aloe extract, cetearyl alcohol & ceteareth 20, collagen, elastin, zinc oxide, titanium dioxide, triethanoloamine, ascorbyl palmitate, ascorbic acid, citric acid, tocopherol, methylchloroisothiazolinone, methylisothiazolinone, benzyl alcohol, parfum, annatto.


Olejek jałowcowy to eksperyment. Chciałam olejek z drzewa herbacianego, jest chyba najbardziej polecany do cery trądzikowej, ale oczywiście jest niedostępny, a ja musiałam JUŻ złożyć zamówienie :D


Zaczęłam więc szukać innych olejków o podobnym działaniu i w końcu wybrałam jałowcowy.

W pielęgnacji skory olejek ten stosowany jest na przetłuszczającą się cerę ze skłonnością do wyprysków, wągrów i trądziku. Działa na skore ściągająco, oczyszczająco, odtruwająco i ujędrniająco, zwłaszcza dodawany do kąpieli parowej.

Będę dodawać kilka kropel do maseczek, może kremów, oraz wcierać punktowo w wypryski. Pierwsze testy przeszedł pozytywnie, nie podrażnia mnie. Olejki eteryczne ZAWSZE powinno się rozcieńczać. Do tej pory miałam styczność tylko z rozmarynowym, dodawałam parę kropelek do głównego oleju na skórę głowy.
Ma całkiem przyjemny zapach :)


Maseczka z zielonej glinki została dorzucona, żeby zamówienie przewyższyło 20 zł ;-) Lubię ją, moja skóra jest po niej naprawdę oczyszczona i świeża, zmniejsza też zaczerwienienia.



No i na końcu jeszcze dla mnie zagadka, czyli nasienie kozieradki. Myślałam o niej, odkąd przeczytałam na blogu kascysko o jej ciekawych właściwościach. Konkretnie chodzi mi o ten wpis


Nasiona kozieradki kosztują 1.99, więc jak coś nie wyjdzie, to nawet nie ma czego żałować ;-) Zamierzam stosować ją jako tonik i nijako maseczkę - z tego co zrozumiałam, żółta maź, która powstaje, jest dość tłusta i da się ją nałożyć na wypryski. Chyba już dziś zrobię pierwszy eksperyment ... ;-)


Przy ostatniej aktualizacji włosowej pisałam, że moje włosy miały humory i nie chciały się układać - np. uroczo się strączkowały. W weekend wyglądały już moim zdaniem lepiej, wolę jak są takie gęściejsze i mają więcej objętości :) Są trochę suche na końcach, ale i tak mi się jakoś bardziej podobają ;-)


Po całonocnym olejowaniu Bhringrajem, masce drożdżowej na skalp i kolagenie z BingoSpa na długość.


A skoro już tak piszę o tej cerze, to pozostając w temacie - następna notka będzie o maseczce BingoSpa ze 100% olejem sojowym. Niestety, zachwytów nie będzie!

Miłego wieczoru! :)




środa, 21 listopada 2012

Włosy wrzesień - listopad. Aktualizacja :)

Przy ostatniej aktualizacji 30 września obiecywałam, że kolejne będą pojawiać się częściej. A tu znów mam prawie 2 miesiące obsuwy ;-) Nie jest to jednak moja wina, a serwisu, który naprawiał mi aparat sto lat. Dziś więc uruchomił się we mnie mechanizm polegający na masowym robieniu zdjęć wszystkich kosmetyków, które planuję zrecenzować, bo przecież może stać się najgorsze i aparat znów wyląduje w naprawie :p Nie darowałam także włosom, mimo że nie miały dziś najlepszego dnia do fotografowania. Mój chłopak strasznie na nie psioczył, że poprzednio układały się o wiele lepiej i w ogóle są jakieś ''dziwne'' :-D Musiałam ścierpieć te zniewagi, bo to mój jedyny fotograf w tej chwili :D

Ale trudno mu zaprzeczać, dziś włosy robiły co chciały. Żadne zdjęcie mi się nie podobało, w sumie już miałam zrezygnować z aktualizacji ... Do momentu, w którym nie zobaczyłam jaki świetny przyrost uzyskałam przez ostatnie 2 miesiące! (a ściśle 1 miesiąc i 3 tygodnie :P). Wtedy już musiałam się pochwalić.

Zdjęcie po lewej jest odrobinę ciemniejsze, co widać i po ścianie i odcieniu włosów. Oba z lampą.

Nie wiem czemu włosy skręcają na prawo, za nic nie chciały wyglądać porządnie jak na zdjęciu z września. Widać też, że one najzwyczajniej w świecie nie rosną równo. We wrześniu zostały ładnie wyrównane, minęło trochę czasu, a one znów są nierówne. Nie bawiłam się w samodzielne podcinanie, więc doprawdy nie wiem, co im odbija ;-) Może też po prostu dziś się tak dziwnie układały, spróbuję zrobić w weekend kolejne zdjęcie.

No ale ... Mówcie co chcecie, ale według mnie przyrost jest imponujący! Wiem, że to prawie dwa miesiące, ale i tak miło się na to patrzy :) Październik był nawet łaskawy dla moich włosów - mimo że nie miałam czasu tak często jak dawniej stosować olejów na całą noc, czasem musiałam je umyć szybko i tylko na chwilę nałożyć maskę. Wprowadziłam jednak do pielęgnacji kilka naprawdę świetnych kosmetyków i widzę, że włosy się z tego widocznie ucieszyły :D  

Oto one:



 Maska w pudrze Kapoor Kachli, olej Bhingraj, złota maska ajurwedyjska.

Wszystkie te kosmetyki miały wpływać na stymulację cebulek. Na rzecz Bhringraja odstawiłam wszystkie inne oleje i widzę, że źle nie zrobiłam :) Już już jakiś czas temu zauważyłam wysyp baby hair, ale nie wiedziałam jeszcze, czy na przyspieszenie wzrostu włosów też wpłynął. Za jakiś czas recenzja, jeszcze go sobie poużywam i dokładnie obadam ;) Już teraz mogę jednak powiedzieć, że się na nim nie zawiodłam.

Po te maseczki sięgałam najczęściej. Gdy czułam, że włosy są już nimi znudzone i potrzebują innych składników, oczywiście na chwilę je odkładałam, ale i tak były to najczęściej używane przeze mnie maski. W tej złotej się zakochałam :))) 

Oprócz 'zewnętrznej' pielęgnacji, nadal kontynuowałam kurację siemieniem lnianym, być może też dodał swoje trzy grosze ;-)


A jak tam Wasze włosy w listopadzie? Moje chyba lubią jesień, dziwaki :D


Pozdrawiam spod koca i znad kubka gorącej herbaty :))

wtorek, 20 listopada 2012

BratekPlus - sposób na ładną cerę?

Hej :) Obudziłam się dziś o 13 i jak można się łatwo domyślić, nie kontaktuję dziś zbytnio. Musiałam odespać poprzednie męczące dni, ale nie pomyślałam, że wpadnę w czarną studnię aż do 13 ;-) 
Jedyna forma aktywności, do której się zmusiłam, to pójście na pocztę. Już od kilku dni czekała na mnie paczuszka z wygraną w rozdaniu. Są to tabletki BratekPlus, które mają pomóc w walce z niedoskonałościami cery. Akurat się zgrało, bo stan mojej cery pozostawia wiele do życzenia.



Otrzymałam dwa opakowania po 50 tabletek. Można brać 1 lub 2 tabletki dziennie. Myślę, że zacznę od dwóch. Nie pokładam w tych tabletkach zbyt wielkich nadziei, ale czemu by nie spróbować. Kiedyś piłam bratka przez trzy miesiące i z tego co pamiętam, cerę miałam wtedy o wiele ładniejszą .

Zdam relację na blogu, czy Bratek pomógł choć minimalnie na moje problemy.

A może miałyście jakieś doświadczenia ze stosowania tych tabletek? Chętnie poczytam :)

Olejków mi nie brak, ale dwa kolejne nie zaszkodzą ;) Zresztą ogólnie to teraz nie kupuję kosmetyków, nie potrzebuję nic, a pokusy staram się wyciszać. Nie pamiętam, kiedy sobie kupiłam coś fajnego do ubrania, pora to zmienić, bo moja sytuacja ubraniowa jest katastrofalna  ... ;-)




Po 5 zł w promocji w Naturze :)



Całusy!

piątek, 16 listopada 2012

Promocja w Naturze na olejki łopianowe :)

Hej ;-) Czy przeglądałyście już najnowszą gazetkę promocyjną Natury? Jest trochę fajnych kosmetyków w ciekawej cenie, ale ja osobiście skusiłam się tylko na olejki łopianowe. Kosztują tylko 4.99! :-) Oczywiście w moim mózgu pojawiła się informacja, że to niesamowita promocja, mimo że zawsze miałam do nich dostęp w Drogeriach Polskich za całe 5.50 :D Ale mniejsza z tym! 




Kupiłam wersję ze skrzypem i z olejkiem herbacianym. Paprykę mam już na wykończeniu, rzadko używałam ten olejek solo, zwykle mieszałam z innym, treściwszym, i nakładałam tylko na skalp. Olejki z Green Pharmacy będą dobre dla osób o czułych nosach, bo nie charakteryzują się intensywnymi zapachami jak np. oleje indyjskie. Poza tym ... słodko wyglądają w swoich małych buteleczkach :D


..............................................................................................


Dziś kurier przyniósł dla mnie paczkę z prezentem od chłopaka i mam zabronione rozpakowywać, dopóki się nie wróci :-D Paczka się na mnie patrzy od 16 i mogę się tylko domyślać, co tam jest, logo na opakowaniu niestety jest nie do ukrycia ;-) Powiem tylko, że chyba za dużo gadam o BingoSpa... :D

Dobrej nocki!



Użyj Carmexu i zniszcz sobie usta - moja opinia.

Być może dramatyzuję w tytule notki, ale właśnie tak zostałam zdenerwowana, że jeszcze dochodzę do siebie (robienie komuś awantur chyba gorzej odbija się na mnie, niż na osobie, która została opieprzona ;) ) . Ponieważ przez to nie miałam ochoty pisać nic pozytywnego, dziś trochę pokrytykuję, zamiast zachwalać. Ofiarą stał się truskawkowy Carmex.



Ucieszyłam się, gdy dostałam go na blogerskim spotkaniu w Krakowie, bo wiele dobrego o nim słyszałam. Że najlepsze smarowidło do ust, że pielęgnuje, nawilża, ochy i achy. No dobrze, truskawkowe zapachy uwielbiam, opakowanie ma śliczne, więc liczyłam, że spędzimy miło razem czas. 

Hmm...Od czego tu zacząć? Tyle ciśnie się na usta (klawiaturę ;) ) . Może od zapachu, bo tu już było pierwsze rozczarowanie. Truskawka nie jest truskawką. To jakiś zapaszek truskawkopodobny, nic zachwycającego. No ale w końcu najważniejsze jest działanie, więc nie płakałam z powodu niezadowalającego zapachu. Później nie spodobała mi się konsystencja, na ustach jest lepka i nie wchłania się. Już wtedy wiedziałam, że się nie polubimy i zatęskniłam do zwykłej pomadki Nivea, która była tak przyjazna dla moich ust.

No i na końcu gwóźdź do trumny. O co chodzi z tym pieczeniem? Dlaczego to ma być coś fajnego? Producent pisze o charakterystycznym mrowieniu ust po aplikacji Carmexu, ale u mnie to nie jest mrowienie, tylko pieczenie. Wielokrotnie tak nieznośne, że po prostu ścierałam go z ust. Nie podoba mi się kompletnie taki efekt - tzn. nie wiem już sama, czy to zamierzony efekt, czy ja jestem uczulona na któryś składnik. Gdy nakładam coś nawilżającego na usta, chcę czuć ukojenie, gładkość, a nie myśleć ''piecze mnie, piecze''. 

I w sumie nie wiem czemu jestem taka głupia, że mimo tego używałam go codziennie przez jakiś tydzień. Pewnie nie miałam nic innego w torebce, więc odruchowo nakładałam, co miałam. Efekty? Moje wargi stały się spierzchnięte, wysuszone, bolące - po prostu okropne. Nigdy jeszcze nie były w tak złej formie. Mam wrażenie, że gdybym nie smarowała ich niczym, byłyby w lepszym stanie...



Niewyraźny skład, nie udało mi się zrobić lepszego zdjęcia.


Z tego co czytałam, niektóre dziewczyny mają bardzo podobne wrażenia co do Carmexu. Ale jest też mnóstwo pozytywnych opinii, szczególnie wersja w słoiczku zbiera zachwyty. Widocznie to indywidualna kwestia, czy go pokochamy, czy znienawidzimy ... Wystarczy poczytać TUTAJ - od kocham, do nienawidzę, dosłownie :D Ja na niego więcej nie spojrzę i nie jest wart nawet tych 8.99 w Rossmanie. 

Trochę nie mojej opinii :-P :

Balsam do ust Carmex to numer 1 wśród gwiazd Hollywood i modelek. Reporterzy często uwieczniają na zdjęciach Selenę Gomez, czy córkę Madonny Lourdes, trzymające w ręku charakterystyczną żółtą tubkę. Oprócz smaku truskawkowego, w sprzedaży jest też Carmex wiśniowy w tubce, oraz tradycyjny w żółtym słoiczku, tubce i sztyfcie.  Carmex to najlepsza metoda na popękane i spierzchnięte usta. Nadaje im charakterystyczny błysk oraz zdrowy wygląd. Carmex chroni przed słońcem i zabezpiecza usta przed utratą naturalnej wilgoci.Kultowy balsam do ust został wynaleziony w 1937 roku przez Alfreda Woelbinga, który cierpiał z powodu suchych i popękanych ust. Eksperymentując w kuchni Alfred stworzył genialną recepturę składającą się między innymi z : kamfory, która łagodzi ból, mentolu, który zabija bakterie, zmniejsza dyskomfort spierzchniętych ust. Miksturę wlewał do słoiczków, które sprzedawał następnie w okolicznych aptekach. Z biegiem czasu żółty słoiczek Carmex stał się kultową marką rozpoznawaną na całym świecie.
Źródło

A może to tylko truskawka mnie tak skrzywdziła, a wersja klasyczna byłaby super? Nie jestem pewna, czy to sprawdzę ;-)

Pozdrawiam Was i korzystając z wolnego - wreszcie! - dnia, może wieczorkiem coś jeszcze skrobnę :)

niedziela, 11 listopada 2012

55 pytań do mnie ... Czy ktoś przez to przebrnie? :D

Zostałam wyróżniona aż przez pięć blogerek- dziękuję Wam bardzo za pamięć :)
Nie mam pojęcia, czy komukolwiek będzie się chciało to czytać -coś mi się wydaje, że przekroczy to siły każdego - no ale, skoro już zostałam otagowana to odpowiadam :)

Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. 
Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.


Pytania od Fellogen:

1. Jakiej muzyki słuchasz? Wymień kilka zespołów.
Różnej, przeróżnej. Lubię rockowe zespoły, ale i poezję śpiewaną, zależy na co mnie najdzie. Ostatnio z przyjemnością odtwarzałam wciąż najnowszy album Marii Peszek (Jezus Maria Peszek). Lubię Buldoga, Comę, Grzegorza Turnau, Jelonka, SDM.

2. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku i dlaczego?
Zdecydowanie lato, kocham słońce, ciepło, krótkie sukienki, pływanie - wszystko co jest związane z latem :)

3. Bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie życia?
Obecnie bez podkładu i pudru :D

4. Wymień 3 kosmetyki, które aktualnie znajdują się na Twojej wish-liście.
Mydełko Sesa, czarne mydło z 37 syberysjkich roślin, i może jeszcze jakiś rosyjski kosmetyk do włosów :D

5. Czy masz jakiś dzień w tygodniu, w którym robisz sobie małe SPA? Opisz swój rytuał.
Niedawno pisałam o tym notkę ;-)

6. Jakie masz pasje, hobby poza zajmowaniem się włosami?
Lubię czytać, jestem stałą bywalczynią bibliotek. Interesują mnie zwierzęta, zwłaszcza psy ;-)

7. Jakie strony/portale internetowe codziennie odwiedzasz?
Oprócz blogów - Joe Monster, kwejk, forum Wizaż.

8. Jesteś raczej typem imprezowicza czy domatora?
Domatora, żadna ze mnie imrezowiczka, zwłaszcza w ujęciu typu ''łaźmy od klubu do klubu i traktujmy to jako najlepsze wydarzenie naszego życia'' ;-P

9. Kim chciałaś zostać w przyszłości, kiedy byłaś dzieckiem? Czy Twoje zamierzenia się sprawdziły? A może poszłaś w zupełnie innym kierunku?
Weterynarzem, pisarką :D Nie, nic się nie sprawdzi(ło), niestety ;-)

10. Jakie posty dt. włosów czytasz najchętniej?
Recenzje kosmetyków, aktualizacje włosów, posty o tym, co zadziałało na przyspieszenie porostu włosów ;-)

11. Na co dzień ubierasz się raczej kolorowo czy w stonowane barwy? Możesz w jakiś sposób sprecyzować swój styl ubierania?
Zwyczajnie, raczej stonowane barwy. Nie mam ostatnio czasu, żeby przykładać wagę do ubioru. Lubię ładne buty i eksponowanie nóg ;-)

Larose:

12. Wymień cień do powiek używany przez Ciebie najszęściej
Eee, trudne pytanie :D Mogę tylko odpowiedzieć że najchętniej używam niebieskich i brązowych odcieni :)

13. Czy udało Ci się znaleźć fryziera spełniającego Twoje oczekiwania? 
Czy ja wiem. Teraz zapuszczam włosy, więc od fryzjerki oczekują tylko równego przycięcia końcówek. Ogólnie lubię moją fryzjerkę. 

14. Jak radzisz sobie z jesienną pogodą ? 
Piję dużo herbaty, przejawiam szczególne upodobanie do miękkich koców i poduch, zawsze ubieram czapkę na zewnątrz :D Ogólnie jeszcze nie dopadło mnie jakieś jesienne przygnębienie, jest dobrze :-)

15. Ulubiony kosmetyk do włosów. 
Olej Khadi, któraś z rosyjskich masek.

16. Czy lubisz odpowiadać na TAG-i ?
Tak, skoro odpowiadam na 44 pytania z świadomością, że niewielu je przeczyta :D 
Czasem tematyka TAGa mi nie odpowiada, wtedy nie piszę na siłę :) Np tag ''ile kosztuje Twoja twarz'' czy jakoś tak.

17. Kosmetyk który pomógł Ci z wypadaniem włosów. 
Skrzypopokrzywa :D Olejki wcierane w skalp.

18. Twoja ulubiona piosenka. 
Jest ich wiele. Ale zawsze melancholijnie działa na mnie ta:
https://www.youtube.com/watch?v=gxjQfFsQKuw

19. Polskie czy zagraniczne kosmetyki ? 
Więcej mam polskich, ale co rosyjskie, to rosyjskie :D

20. Ulubione danie?
Łazanki z pieczarkami, kapuśniak, gołąbki, barszcz czerwony z ziemniakami.

21. Czy pijesz jakieś specyfiki na porost włosów? 
Skrzypopokrzywę, siemię lniane.
22. Ulubiony blog.
Nie mam jednego ulubionego :) Oczywiście najbardziej interesujące są dla mnie te o tematyce włosowej.

San.su.si:

23. Jeśli mogłabyś zmienić w swoich włosach jedną ich cechę, co by to było ?
Więcej gęstości...

24. Od czego zaczynasz swój dzień?
Jak mam wolny? Włączam laptop i idę sobie zrobić śniadanie. Jak idę do pracy, to zaczynam od szybkiego ubrania się, a potem zwykła gonitwa ;)

25. Lubisz czytać? Jakiego rodzaju literaturę?
Tak. Różną. Obyczajowe, psychologiczne, biografie, czasem jakiś thriller mile widziany ;-)

26. Czym zajmujesz się w życiu?
Teraz pracuję.

27. Twój ulubiony kosmetyk do włosów to...
Już było :)

28. Twój ulubiony zabieg kosmetyczny to...
Olejowanie włosów, jeśli to można nazwać 'zabiegiem' ;)

29. Czy wiążesz swoją przyszłość z tematyką swojego bloga?
Nie :D

30. Góry, czy morze? Dlaczego?
Trudne pytanie, ale morze ;-) Góry jednak też kocham :)

31. Masz swojego ulubionego fryzjera, czy żadnemu z nich nie ufasz i ścinasz swoje włosy sama/ robi Ci to ktoś znajomy?
Mam stałą fryzjerkę, sama nie podcinam włosów.

32. Kosmetyk, którego zdecydowanie odradzasz wszystkim to... . Dlaczego?
Maseczka ze 100%  olejem sojowym do twarzy z BingoSpa ... ;-) Niedługo się dowiecie dlaczego.

33. Dlaczego założyłaś swojego bloga?
Zaczęłam interesować się pielęgnacją włosów, kupować więcej kosmetyków, chciałam się podzielić swoimi wrażeniami.

Ciasteczko:

34. Wymień jedną cechę charakteru którą lubisz w sobie najbardziej.
Poczucie humoru, nawet w kryzysowych sytuacjach.

35. Wymień jedną cechę charakteru, której w sobie nie lubisz.
Zawziętość.

36. Czy porażka motywuje Cie do cięższej pracy i działania?
Absolutnie porażki mnie nie motywują.

37. Co zabierzesz na bezludną wyspę? Maksymalnie 3 rzeczy.
Chłopaka, laptop (jakimś sposobem podłączony do Internetu :D), szampon do włosów.

38. Twój KWC?
Olej Khadi. 

39. Kot czy pies?
Pies, mimo że koty są zabawne i fascynujące :D

40. Kolor oczu, który najbardziej Ci się podoba.
Niebieski.

41. Czy przedłużyłabyś lub zagęściła sobie włosy?
Raczej nie interesują mnie takie zabiegi.

42. Wosk czy maszynka do golenia?
Maszynka

43. Jaki masz sposób na chandrę?
Serial, chipsy, koc, chłopak :D

44. Jaki jest Twój ulubiony kolor lakieru do paznokci?
Czerwony! :)

Red Lipstick:



45. Wanna czy prysznic?
Lubię kąpiele, ale na co dzień biorę prysznic :)

46. Wolisz krótkie czy długie paznokcie?
Długie, ale niestety teraz muszę mieć krótkie.

47. Ulubiona marka z kolorówki?
Nie mam.

48. Ulubiona marka pielęgnacyjna?
Nie wymienię jednej :)

49. Dzisiejszy kolor paznokci?
Żaden, nie maluję ostatnio paznokci :(

50. Ulubiony tusz do rzęs?
A taki tani z Rossmana, zielony z Wibo ;D

51. Wolisz zakupy internetowe czy stacjonarne?
Stacjonarne, zdecydowanie. 

52. Zapachy owocowe/orientalne/kwiatowe?
OWOCOWE :))

53. Polscy czy zagraniczni projektanci?
Obojętne ... ;)

54. Sklep w którym najczęściej kupujesz kosmetyki?
Chyba Rossman ;-)

55. Jaką porę roku przedstawia Twoja aparacyja :)?
Lato!


Moje pytania:
1. Ulubiony tygodnik?
2. Jakiego programu byś nigdy w życiu nie oglądnęła?
3. Jaki film zmroził Ci krew w żyłach? ;-)
4. Czego najbardziej się boisz?
5. Stały związek, czy randkowanie z różnymi osobami?
6. Gdzie widzisz siebie za 40 lat?
7. Z czego byłoby Ci łatwiej zrezygnować : chipsów, innych słonych przekąsek czy słodyczy?
8. Czego byś nigdy w życiu nie zjadła?
9. Co zawsze Cię rozśmiesza?
10. Ulubiona książka/film/zespół?
11. Jesteś oszczędna, czy pieniądze się Ciebie nie trzymają?

Odpowiedzą na nie ...
  1. imprevisivel
  2. xkeylimex
  3. Marta Figluje
  4. Ola 
  5. Liv 
  6. Sonja 
  7. eve 
  8. karminowe.usta
  9. Lagoena
  10. caravely 
  11. Anwen.

Tak się cieszę, że dziś wolny dzień i była ładna pogoda - można się zrelaksować i naładować akumulatory :) Zaraz otwieram paczkę chipsów i nikt mnie nie powstrzyma!

Pozdrawiam:))


czwartek, 8 listopada 2012

Serwatka mleczna, winogrona i proteiny jedwabiu - recenzja rosyjskiej maski Lactimilk.

Witam :) Dziś recenzja kolejnej rosyjskiej maski, którą miałam przyjemność używać. To już chyba uzależnienie! Jednak nadal nie wyszłam spod uroku świetnych składów, estetycznych opakowań i co najważniejsze - bardzo dobrego działania na włosy. 

Czy rosyjska maska na mlecznej serwatce z dodatkiem oleju z pestek winogron i protein jedwabiu dla włosów długich z rozdwajającymi się końcówkami również doczekała się moich zachwytów? Zaraz przeczytacie ;-)



Opakowanie - dość duży, solidny pojemnik. Mam wrażenie, że nawet gdyby huknął mi na podłogę, nie stałoby mu się nic złego ;-) Wygląda ładnie, ale nie ma zbyt wielu ozdobników.

Maska jest oczywiście zabezpieczona dodatkowym wieczkiem


Byłam bardzo ciekawa zapachu tej maseczki. Rosyjskie kosmetyki zwykle urzekająco pachną - no, przynajmniej mi do tej pory tylko takie się trafiały. Nie zawiodłam się - zaraz po otwarciu dotarł do mnie bardzo ładny, świeży i dość intensywny zapach winogron :)) Mm, nie spodziewałam się takich wrażeń! Zawsze przy jej używaniu myślę o wakacjach, lecie ... Przyjemne skojarzenia ;-) 


Wygląda niemal jak różowy budyń, prawda? ;-) Bardzo apetyczny widok! Nie ma jednak aż tak gęstej jak on konsystencji. Oceniam ją jednak jako dość gęstą, jest przyjemnie kremowa, jasnoróżowy kolor też dostarcza pewnych wrażeń estetycznych ;-) Wiem, że niektórych nie obchodzą takie szczegóły, ja jednak zwracam na to uwagę.

Same zresztą zobaczcie ...


Maskę ''czuć'' na włosach, nie wchłania się jak niektóre maski/odżywki (nie lubię tego efektu). Chcę czuć, że coś nałożyłam na włosy.

Skład nie jest wcale długi, ale już się przekonałam, że czasem tak jest nawet lepiej ;-)


Składniki aktywne:
Serwatka mleczna (Whey Filtrate) - zawiera ponad 200 biologicznie aktywnych substancji, w tym witaminy E, C, PP, beta-karoten, białka, ponad 20 cennych aminokwasów, enzymy, minerały śladowe niezbędne dla włosów.

Olej z pestek winogron (VitisVinifera Seed Oil) - silny przeciwutleniacz, który chroni włosy przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, w tym UV, zwiększa elastyczność włosów.

Proteiny jedwabiu (Hydrolyzed Silk ) - odbudowują strukturę włosów, wzmacniając je i chroniąc  przed utratą wilgoci i kruchością.
                                                                    (źródło:bioarp.pl)

A to możemy przeczytać na opakowaniu wraz ze sposobem użycia. Jak zwykle jest o 1-2 minutkach trzymania na włosach, ja maski trzymam od 15 minut w górę. 





Moje wrażenia:
Maska należy do tych proteinowych, a moje włosy na nadmiar protein zaczynają krzyczeć i się przesuszać. Wiem o tym dobrze, a i tak na początku przesadziłam z jej stosowaniem. Po prostu - zbyt często, co mycie. Bardzo szybko włosy się zbuntowały i zamiast błyszczących kosmyków miałam suche strąki ... Ale to był mój błąd, który szybko naprawiłam. Stosowana rzadziej, zamiennie z bardziej nawilżającymi maskami, działa bardzo dobrze. Włosy są po niej bardzo puszyste (ale nie napuszone;) ), błyszczą i pięknie pachną winogronami :-) Zapach jest wyczuwalny na włosach nawet na drugi dzień po myciu. Bardzo to lubię. Nie wygładza mi włosów, ale mam inne maski o takim działaniu. 

Z serii na mlecznej serwatce jest jeszcze kilka innych rodzajów- zapraszam na stronę bioarp.pl - pod opisywaną przeze mnie maską znajdują się właśnie te inne 'powiązane produkty' ;-)
Cena w sklepie - 30.50. 





Bioarp nie przestaje kusić - ostatnio zaśliniłam się na widok nowych sufletów do ciała (tak, tak się nazywają) o zapachu np. truskawkowym z bitą śmietaną czy malinowym i liczi. Muszą pięknie pachnieć ;-)