środa, 27 czerwca 2012

Odświeżenie włosowej kolekcji- nowe zdobycze :)

Hej! Chyba każda z nas zna to miłe uczucie, gdy przychodzą do nas wyczekiwane paczuszki i to jeszcze milsze uczucie, gdy rozrywamy paczki/koperty :D Ja miałam to dziś - odebrałam aż trzy przesyłki, nie było mnie tydzień w domu, więc tak się nazbierało.
Dostałam same pyszności, aż sama nie wiem, z czego cieszę się najbardziej :)


Dwie przesyłki pochodzą ze współprac, a jedna była od Aladrieli - wygrana w rozdaniu :)

Suplement diety MegaKrzem 60 tabletek - niedawno skończyłam brać próbkę 20 tabletek, także będę kontynuować kurację. Już wieki nie brałam żadnych tabletek, pozostając przy naturalnych sposobach - picie ziół i drożdży, no ale zobaczymy czy zobaczę pozytywne skutki łykania krzemu.
Wegańska odżywka Tara Smith - bardzo jestem ciekawa jak się sprawdzi :)
Olejek kokosowy Dabur Vatika - znam i lubię, już jedna buteleczka przeszła przez moje ręce (i włosy)
Żel pod prysznic z Vichy - wsmyknęło się coś niewłosowego ;)
Aladriela dorzuciła również kilka próbek - ucieszyłam się na widok BingoSpa :D Są to próbki żelu na zmęczone nogi.



Nie będę jednak ukrywać, że największe podniecenie poczułam odpakowując odżywkę z Organicum - z hydrosolami, wzmacniającą cebulki włosów., którą dostałam w ramach współpracy z helfy. Jestem jej ogromnie ciekawa, ma przepiękny skład i zapach :) Czy faktycznie przyspieszy porost włosów? Dowiemy się za jakiś czas, przede mną intensywne testowanie :)
I na końcu maska drożdżowa, której również nie mogłam się już doczekać. Maski podobno rozchodzą się jak świeże bułeczki z kalina-sklep, tym bardziej się cieszę, że jest mi ją dane przetestować. Również ma stymulować wzrost włosów :D Lipiec zapowiada się w atmosferze zmasowanego ataku na cebulki ;)


Aa, i jeszcze szampon kofeinowy z Alterry , na który jednak się skusiłam, bo był w innym Rossmanie w promocji ;-) W moim Rossmanie on nie był przeceniony, a okazało się, że w Krakowie jak najbardziej. Kusił mnie odkąd go zobaczyłam na sklepowej półce z 2 miesiące temu. Ma na 7 miejscu kofeinę, a gdzieś na szarym końcu, przed zapachem, biotynę. Nie sądzę, żeby faktycznie działał na przyspieszenie porostu, ale miałam ochotę spróbować. Jest w promocji za 6.99.


Pisałam już, że moje włosy ostatnio strasznie kapryszą i nic im nie pasuje. Mam nadzieję, że dobrze im zrobi, jak dostaną coś nowego ;-)


Czy przeczytałyście już na blogu Anwen o spisie włosomaniaczek? Bardzo fajna sprawa! Od razu dodałam kilka ciekawych blogów do obserwowanych. Widzę, że panuje tam ruch, rano było tylko 6 obserwatorów tego spisu, a teraz już prawie 50 ;-) Tak więc jeśli prowadzicie włosowego bloga (oczywiście nie musi być wyłącznie), dołączajcie śmiało :)


Zostało jeszcze kilka dni do końca mojego rozdanka. Wyniki prawdopodobnie ogłoszę w poniedziałek. Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam serdecznie ;-)

wtorek, 26 czerwca 2012

Perfumy Donna Karan – DKNY Be Delicious.

Ostatnio mam więcej czasu na pisanie notek, co skrzętnie wykorzystuję :) Tym razem notka nietypowa jak na mojego bloga, a mianowicie opinia na temat perfum.


Jakiś czas temu od portalu Uroda i zdrowie dostałam do testowania miniaturkę perfum DKNY Be Delicious.  Sponsorem jest perfumeria internetowa My beauty [ http://sklep.mybeauty.com.pl/.]







Te perfumy już kiedyś wpadły mi w oko - przede wszystkim interesujące wydały mi się nuty zapachowe, bardzo w moim typie :



NUTY ZAPACHOWE
Głowa :grejpfrut, ogórek, magnolia
Podstawa :biała ambra, nuty drzewne
Serce :jabłko, tuberoza, konwalia, róża, fiołek.

Jestem zwolenniczką lekkich, owocowo-kwiatowych zapachów. Nie dla mnie ciężkie, słodko-mdlące perfumy, wolę coś bardziej subtelnego. Uznałam więc, że ten zapach jest wprost dla mnie :)

Perfumy dostałam w ślicznej miniaturce - łatwa do transportowania :) Buteleczka bardzo mi się podoba wizualnie, jest prosta, ale zarazem elegancka. Tak wygląda w pełnowymiarowej wersji: 
                                               
Moja opinia: Na początku lekko mnie rozczarowało, że nie wyczuwam w perfumach mojego ukochanego grejpfruta. Podobnie jak jabłka ;-) Moim zdaniem zwyciężyły zdecydowanie kwiatowe zapachy. Zapach jest bardzo delikatny i subtelny, z pewnością nie jest przytłaczający czy przesłodzony. Idealny na dzień. Przez tą kwiatową kompozycje pasuje na  letnie klimaty.

I wszystko byłoby cudownie... gdyby nie jeden podstawowy minus - trwałość owych perfum. Niestety, według mnie nie są zbyt trwałe - zapach bardzo szybko ulatuje. Oczywiście brałam pod uwagę, że mogłam przestać je czuć, że się przyzwyczaiłam - ale niestety. Po przetestowaniu na otoczeniu (głównie na chłopaku), również dostawałam głosy, że nie można już ich ode mnie wyczuć po 2-3 godzinach. To raczej duża wada, ponieważ nie wyobrażam sobie wydać 297 zł za 100 ml perfum, które nie są trwałe. 
Być może to moje odczucie, albo wina tkwi w minaturce, którą otrzymałam, a pełnowymiarowe perfumy sprawdziłyby się lepiej - nie mam pojęcia. Nie będę jednak tego sprawdzać, bo po prostu szkoda by mi było pieniędzy na zapach, który nie utrzymuje się zbyt długo na skórze.

Podsumowując : zapach polubiłam, świetnie trafia w mój gust, kompozycja zapachowa jest bardzo miła dla nosa - ale nie skuszę się na pełnowymiarową wersję z powodu zbyt małej w moim odczuciu trwałości perfum.

A może Wy miałyście te perfumy i macie inne odczucia? Jestem bardzo ciekawa :)


Ps. Kolejną notkę planuję już ściśle włosową :D Ale warto, żebyście wiedziały, że nie jestem aż tak zagłębiona w włosomaniactwo, żeby nie interesowały mnie również kosmetyki z innych rodzajów :)







poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jak rozpracowuję (rozmasowuję) cellulit ;-)

Hej dziewczyny ;-) Wraz z nastaniem lata (czy już nawet trochę wcześniej), człowiek uświadamia sobie tę przykrą prawdę .... że nieźle się zapuścił przez zimę :-P Było zimno i ponuro, to osładzało się sobie życie różnymi pysznościami, ćwiczyć się nie chciało, balsamować się nie chciało, masować...jakie masować? ;-D 
Oto jak to wyglądało w moim wypadku - może w Waszym przypadku sytuacja wyglądała korzystniej ;-)
Przez takie niedbalstwo wyhodowałam sobie na pośladkach i udach cellulit. Wcześniej los był dla mnie łaskawy i pewne nierówności widoczne były dopiero wtedy, gdy mocno ścisnęłam skórę. No cóż ... Doszło do tego, że nie trzeba było ściskać ;-)

Teraz już mogę patrzeć na to z lekkim przymrużeniem oka, bo moje niszczenie cellulitu trwa od marca. Po 3.5 miesiąca sytuacja przedstawia się znacznie lepiej ;-)
Główne role odegrali panowie po prawej - Eveline zostało zakupione dopiero dziś i swojej recenzji się jeszcze doczeka.


Oczywiście, chcąc pokonać cellulit - co nie jest łatwe, a w wielu wypadkach pozbycie się go całkowicie nie jest możliwe - powinnyśmy rozpocząć działania na kilku polach :

1. Więcej się ruszać, ćwiczyć, biegać, pływać - mniej siedzenia, mniej wiotkiej skóry ;) Czy realizowałam ten punkt? Tak sobie, raczej słabo, z całą świadomością, że jest to jednak podstawowy punkt i mogę sobie pomarzyć o rzeczywistej poprawie stanu pośladków i ud bez regularnych ćwiczeń. Na wiosnę trochę biegałam, ale od czerwca i rozpoczęcia sesji moja aktywność ograniczyła się do spacerów...
Nie ma co się oszukiwać - żaden balsam, tabletki czy masażer nie dadzą takich skutków jak rzeczywisty RUCH :)

2. Zmiana diety - zrezygnować z fast foodów, chipsów, innych słonych przekąsek, pić więcej wody, jeść więcej warzyw.... Taak, wszyscy wiemy jak jest zdrowiej, ale w praktyce różnie z tym wychodzi :) 

3. Pobudzanie krążenia skóry - przez naprzemienne natryski zimną i ciepłą wodą, lub tylko zimną, ORAZ masaże. Ostrą gąbką lub rękawicą pod prysznicem i  te, które ja stosuję, czyli po wtarciu balsamu antycellulitowego - atak masażerem z Oriflame (na zdjęciu) ;-)

Przy tym punkcie się zatrzymam. Naprawdę zachęcam Was do regularnego masowania sfer dotkniętych cellulitem - efekty będą na pewno. Sama jestem zaskoczona, jak regularne co wieczorne sesyjki z masażerem wpłynęły na stan moich ud i pośladków. Są o wiele bardziej gładsze, napięte i jędrniejsze. Masaż powinien być dość intensywny, podobno dobrze jest wtedy, jak nas aż boli :D , no ale przesady nie polecam - mi raz pęknęły naczynka na udach przez zbyt mocny masaż. Szybko doszły do siebie, ale miałam nauczkę ;)
Mój masażer nie jest idealny - wg mnie jest zbyt delikatny, te wypustki są dość miękkie, nie pozwala na takie porządne katowanie się nad skórą ;), ale stwierdziłam, że skoro już go mam w domu, nie będę wydawała kasy na coś innego, tylko dam mu szansę. I moim zdaniem sprawdził się, więc raczej nie zamierzam go zmieniać (dopóki mi się nie rozleci, bo już niebezpiecznie czasem klekocze ;) ) . Dobrze się go trzyma w ręce, sterowanie nim jest wygodne.
Czasem gdy zapominałam go jadąc do chłopaka, masowałam się ostrą gąbką i to też dobry sposób, więc niekoniecznie trzeba wydawać więcej pieniędzy na gadżet do masażu. 
Najważniejsze jest, żeby robić to codziennie - a nawet dwa razy dziennie. 

4. Balsam, serum i inne antycellulitowe kosmetyki - jak najbardziej mogą dołożyć swoje w planie niszczenia pomarańczowej skórki. Czy są w stanie zredukować czy całkiem zniszczyć cellulit? Moim zdaniem same w sobie, nie połączone z innymi działaniami - nie. To jednak tylko balsamy. Mogą ujędrnić skórę, lekko ją napiąć, wygładzić, ale wybierając opcję całkowitego leniucha, czyli tylko wcierania w siebie różnych specyfików, wiele nie osiągniemy.
  
Balsam antycellulitowy, którego ja używałam, to Evitte - zakupiony w Rossmanie za jedyne 5 zł, w cenie na do widzenia. Wzięłam go, bo był najtańszym balsamem anty na półce :D W składzie miał dość wysoko kofeinę i ekstrakty, więc zdecydowałam się spróbować. Wcierałam go tylko w uda i pośladki, bo tylko z tymi sferami mam problem. 
Jako balsam jest ok. Nieźle nawilża, jest dość wodnisty, niewielka ilość wystarczy, by dokładnie się wysmarować. Zapach jest w porządku, aczkolwiek bez szczególnych walorów. Czy działa antycellulitowo? Nie mam pojęcia. Moim zdaniem najbardziej pomogły mi masaże ciała, a balsam po prostu nie zaszkodził, mógł też dodać od siebie trochę. Wydaję mi się, że lepiej dorzucić kilka zł więcej i kupić coś lepszego, bo ten balsam na pewno będzie za słaby na większy cellulit.

Ogólnie jednak jestem zadowolona z efektów, jakie osiągnęłam po tych kilku miesiącach. Chyba najtrudniej było się zmusić, żeby to wszystko robić regularnie. Ale teraz już się przyzwyczaiłam i stało się to rytuałem. 
Będąc dziś w Superpharmie zachciało mi się spróbować czegoś lepszego na pomarańczową skórkę. Korzystając z tego, że wszystkie produkty antycellulitowe były przecenione, wybrałam sobie Aktywne serum modelujące brzuch i pośladki, który zawiera między innymi wyciąg z bluszczu i kofeiny, skrzyp ,Centella asiatica, wyciąg z alg laminaria. Skład wydał mi się atrakcyjniejszy od balsamu z Lirene, który był troszkę tańszy, ale wartościowe składniki były dość daleko. 
No zobaczymy w każdym razie, jak się sprawdzi :)

A jak wygląda Wasza walka z pomarańczową skórką? Chyba że należycie do szczęściar, które nie mają tego problemu? :D Albo do tych, które po prostu nie przejmują się takimi sprawami?

Muszę jeszcze dodać, że w Superpharmie jest promocja na serum Biovax - dwie buteleczki za 11.99, jeśli się nie mylę :) (mogło to też być 12,99, już nie pamiętam, w każdym razie i tak się opłaca, jedno zwykle jest za jakieś 11-13 zł).
Ja się nie skusiłam, bo mam póki co czym zabezpieczać końcówki, a jak się skończy, to czaję się na ten jedwab :


Nie ma alkoholu, ma wysoko aloes, wygląda naprawdę fajnie :) Za ok. 8 zł w Drogeriach Polskich.

Pozdrawiam ciepło ;-)



środa, 20 czerwca 2012

Tylko częściowo włosowa notka o wszystkim i o niczym.

Dziś notka o wszystkim i o niczym - spędziłam pół dnia w Krakowie, przesiadając się z busa do tramwaju, tramwaju do busa, i tak w kółko, zaliczyłam po drodze odwiedziny w dwóch uczelniach, na które nie mogę już patrzeć i uffff, prawie się roztopiłam w tym upale! Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię wysokie temperatury, ale ... najlepiej podczas wypoczynku nad wodą :-D Nie w rozgrzanym do czerwoności mieście, z korkami, z tłumami ludzi w tramwajach i jeszcze dźwigając ciężką torbę ;-)
Na szczęście niektóre rzeczy udało mi się załatwić, więc po powrocie do mieszkania zafundowałam sobie chłodny prysznic i póki co - patrzę tępo w komputer. Nie mogę się za nic zebrać do nauki, której jest sporo.


Ostatnio mi się poszczęściło w rozdaniach na blogach i czekam teraz na dwie paczuszki :) Jedna od Aladrieli - gdzie wygrałam między innymi wegańską odżywkę (która bardzo mnie intryguje!), olejek kokosowy z Dabur Vatika,suplement diety megakrzem, a druga od  xkeylimex - a tam czerwony lakier OPI i maskę BingoSpa :) Takie wygrane bardzo cieszą!


Xkeylimex wspomniała też na swoim blogu o możliwości nawiązania współpracy z BingoSpa. Oni sami wyszli z tą ofertą do blogerek kosmetycznych. Jak wiecie, mój blog roi się od recenzji ich kosmetyków, odkąd je odkryłam w tamtym roku, ciągle używam ich produktów. Propozycja wydała mi się więc interesująca, choć doczytałam, że wymagają zamieszczenia dużego baneru na blogu. Niby by mi to nie przeszkadzało - lubię tą markę, baner by mnie nie raził - pytanie tylko, jak bardzo będzie duży :D Nie jest też dla mnie jasne, czy blogerka będzie miała możliwość wybrać sobie z oferty, co ją interesuje - obawiam się, że gdy nawiążą współpracę z bardzo dużą ilością blogerek, to z pewnością nie będzie indywidualnego podejścia i możemy dostać kometyki, którymi nie jesteśmy bardzo zainteresowane. Ale - może się mylę, w końcu nie wiem jak to dokładnie będzie wyglądało. Nad zgłoszeniem się zastanowię. 
A Wy co o tym sądzicie?


.....................................................


Jak Wasze włosy znoszą takie upały? Bo moje okropnie! Są albo przetłuszczone już po jednym dniu, albo beznadziejnie przesuszone. Nie mogę teraz ich opanować i nie wiem, jak im dogodzić. Uff.... Jak tak dalej pójdzie, to aktualizacji czerwcowej włosów nie będzie :)


Skoro już tradycyjnie zeszło na temat włosów, wypatrzyłam ostatnio w Rossmanie nowe szampony z Barwy - jajeczny, piwny i żurawinowy. Mają trochę inną butelkę niż reszta ich szamponów, mają też większą pojemność. Oczywiście nie mogę kupić żadnego szamponu, bo mam szlaban, ale kiedyś na pewno kupię ten piwny :)





Jest też promocja na kosmetyki Alterry - 6.99 za szampony, odżywki i maskę, jeśli się nie mylę. Nowy szampon, kofeinowy, nie został niestety przeceniony. Na niego też mam chętkę ;-)




A, i zapraszam chętnych ma moje mini rozdanie :)     !KLIK !


                            Zapraszam na rozdanie na blogu

                                               http://immenseness.blogspot.com



http://immenseness.blogspot.com/2012/06/wakacyjne-rozdanie-u-immenseness.html

Masa nagród do zdobycia :)



wtorek, 19 czerwca 2012

Olejek łopianowy z witaminami.

Hej dziewczyny ! Przybywam dziś z kolejną notką o rosyjskich wynalazkach :-) Tym razem na celowniku jest 100% naturalny łopianowy olejek z witaminami.


Prawda, że ładnie się prezentuje? ;-)


Na stronie  kalina-sklep  można się dowiedzieć, że ....

Dzięki starannie dobranej kompozycji składników olejek idealnie odżywia włosy od cebulek, aż po same końce. System korzeniowy włosa staje się mocniejszy i odporniejszy.
Bogaty w składniki odżywcze i witaminy olejek przywraca włosom zniszczonym, osłabionym i skłonnym do wypadania siłę, energię oraz zdrowy wygląd.
Szczególnie polecany do stosowania przy osłabieniu organizmu, przewlekłych chorobach, anemii, dietach, które skutkują osłabieniem cebulek włosowych i wypadaniem włosów. 

Do wyboru mamy aż trzy olejki łopianowe -czysty olej łopianowy, z olejkiem jojoba plus kiełki pszenicy i  łopianowy z witaminami. Ja wam prezentuję ten ostatni ;)
Wszystkie mają bardzo atrakcyjną cenę - 13.90. Myślę, cena bardzo w porządku - czysty olejek łopianowy z innej firmy, który kiedyś chciałam kupić, kosztuje ok. 30 zł. A po co przepłacać :)

Olejek mieści się w 150 ml buteleczce. Aplikacja jest bezproblemowa,  bo po odkręceniu nakrętki na szczęście nie ukazuje nam się duży otwór, przez który tradycyjnie wylewałoby się nam go za dużo - ale mamy mały otworek, który umożliwia nam kontrolę nad aplikacją. Oczywiście polecam wszystkim chyba znany sposób z wylewaniem olejku na spodeczek i maczając w nim palce, wmasowywać we włosy i skalp - zużyjemy go o wiele mniej, niż gdybyśmy wylewali na dłonie.
Producent poleca też rozgrzać olejek w dłoniach przed wmasowaniem - ja tego nie robiłam, za to masowałam długo skórę głowy ;)

O mocy łopianu chyba słyszał już każdy - ma on świetne działanie na słabe, wypadające włosy. Odżywia uszkodzoną strukturę włosa, zmniejsza wypadanie i wzmacnia cebulki, działa antybakteryjnie, przeciwłupieżowo, zmniejsza przetłuszczanie włosów. Dla mnie zawsze obok skrzypu i pokrzywy  kojarzył się z dobrym wpływem na włosy :)

Według opisu, możemy olejek stosować zarówno na włosy jak i na skórę głowy. Ja stosowałam go na oba sposoby, ale z przewagą wmasowywania skalp - uważam, że skoro ma wzmacniać cebulki i przeciwdziałać wypadaniu, tam głównie należy go aplikować :) Ale jego działanie na włosy też jest bardzo fajne - włosy były błyszczące i wygładzone. 

Producent zaleca stosować go przez okres 6 miesięcy przynajmniej 2 razy w tygodniu. Nie mamy tu więc obietnic, że już po tygodniu nasze włosy będą odżywione i wzmocnione, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Ale ten punkt jest dla mnie oczywisty - tylko dzięki regularnemu stosowaniu olejków możemy zobaczyć efekty.

Olejek moim zdaniem jest bezzapachowy - taka mała odmiana po indyjskich olejach ;-) Ja przynajmniej nie wyczuwam żadnego konkretnego zapachu. Nie jest też bardzo tłusty, jak na olejek, spotkałam się już z cięższymi olejkami.

Podsumowując - bardzo ciekawy olejek, z obietnicą realnego wzmocnienia włosów przy regularnym i dłuższym stosowaniu.


Na koniec skład olejku - prosty i nieskomplikowany, ale to co ma być, jest :). Najbogatszy jest jednak ten z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba.







Poczuł się ktoś skuszony? :-D

wtorek, 12 czerwca 2012

Rosyjskie kosmetyki po raz pierwszy - balsam do włosów na brzozowym propolisie.

Witam wszystkich po raz drugi dzisiejszego dnia ;-)
Ostatnio miałam przyjemność testować balsam do włosów, który otrzymałam w ramach współpracy od sklepu kalina [http://kalina-sklep.pl]. Na rosyjskie kosmetyki miałam chrapkę już od jakiegoś czasu, kiedy zorientowałam się jak bardzo atrakcyjne są ich składy,  a także pojemność oraz cena. Na blogach póki co jest jeszcze o nich stosunkowo cicho, ale już niektóre włosomaniaczki wyczuły sprawę i pojawiają się pierwsze recenzje tych kosmetyków. Myślę, że niedługo zrobią się bardzo popularne ;-) I nie będę się dziwić - moje pierwsze zetknięcie się z tymi kosmetykami okazało się bardzo, bardzo pozytywne.



Słówko ze strony kalina-sklep.pl :

Babcia Agafia mówiła: „Jeśli Twoje włosy stały się słabe i matowe zbierz Propolis Brzozowy ze słonecznych pól i łąk, dodaj go do wyciągu z kotków Brzozy, lipowego miodu i Mydlnicy lekarskiej i umyj tym włosy, by włosy stałe się zdrowe i silne”.

 Przy tworzeniu balsamu  № 2 na brzozowym propolisie uzupełniono recepturę babci Agafii organicznym ekstraktem Pokrzywy, olejkami eterycznymi Żeń-szenia i Wrzosu, aby regeneracja włosów była jeszcze bardziej efektywna i skuteczna.

Zacznę od składu, bo to on mnie najbardziej zainteresował ;-)
Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar, Beeswax, Pollen Extract, Betula Alba Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Betula Alba Flower Pollen Extract, Betula Alba Flower Tar, Mel, Urtica Dioica Extract, Panax Ginseng Oil, Calluna Vulgaris Oil, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol, Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.

Takie bogactwo składników powinno zapowiadać świetne działanie na włosy i nie będę ukrywać, że tak właśnie jest ;-) Balsam zawiera między innymi
Żywicę sosny długoigielnej, 
wosk pszczeli,
p
yłek kwiatowy, 
wyciąg z kory brzozowej, olej z liści rozmarynu, miód lipowy, ekstrakt z liści pokrzywy, olej wrzosowy. 



Balsam NIE zawiera parabenów, silikonów i SLS. Dziewczynom zwracające uwagę na składy powinien się bardzo spodobać ten kosmetyk.



Do wyboru mamy balsam na kwiatowym propolisie, łopianowy oraz cedrowy. Przyznam, że każdy mnie strasznie zainteresował :) Wybrałam w końcu brzozowy, bo skusiło mnie magiczne słówko REGENERACJA ;-)



Moje wrażenia ze stosowania balsamu:

Zapach: wybija się wyraźnie zapach wrzosu. Według mnie całkiem przyjemny, nie bardzo intensywny - po spłukaniu z włosów jest niemal niewyczuwalny.

Konsystencja -  lekka, nie nazwałabym jej wodnistą, ale też nie jest gęsta. Przez to balsam jest według mnie trochę niewydajny - ponieważ lubię czuć, że nałożyłam na włosy odżywkę, a ten balsam się jakby wchłaniał we włosy w małej ilości, mam skłonność do dawania go więcej ;) Nie jest to szczególnym minusem, bo balsam ma aż 600 ml - i tak powinien starczyć na długo.

Wydajność/cena - jak wyżej - wg mnie nie jest zbyt wydajny, ale ze względu na pojemność i koszt - 18.50 na stronie kaliny - uważam, że sprawa jest wyrównana ;-) 

Opakowanie/aplikacja - bardzo podobają mi się wizualnie te balsamy - wyglądają tak elegancko ;-) Butelka jest duża, zakończona wygodnym aplikatorem. Nie trzeba odkręcać nakrętki, nie ma ryzyka wylania zbyt dużej ilości kosmetyku - bardzo podoba mi się ten sposób aplikacji.

Stosowanie
Nanieść na wilgotne umyte włosy, rozprowadzić równomiernie na całej długości, zostawić na 1-2 minuty, zmyć wodą. Do codziennego stosowania.
Ja zawsze zostawiam ten balsam na dłużej, ok. 10-15 minut, 2 minutki to wg mnie za krótko.
Oprócz nakładania na włosy, wmasowywałam go także w skórę głowy, nie obciąża moich cienkich włosów.
Efekty : wg mnie to naprawdę świetna odżywka - spełnia wszystko, czego oczekuje od takiego kosmetyku. Włosy są błyszczące, łatwo się rozczesują, są nawilżone, miłe w dotyku. Od razu po nich widać, że zostało na nie nałożone coś dobrego ;-) Na zdjęciu widocznym w prawym pasku są właśnie po całonocnym olejowaniu i rano po zmyciu potraktowane tym balsamem.  Ja jak wiecie,  lubię używać masek, z bogatym składem, bo często zwykłe odżywki są dla moich włosów za słabe, ale ten balsam stawiam na równi z moimi ukochanymi maskami ;-) Bardzo mnie ciekawią inne rodzaje tego balsamu, czy również ich działanie będzie takie fajne na włosy.


Podsumowując - polecam. Za tę cenę, pojemność i skład warto spróbować. Więcej o tym kosmetyku można przeczytać tu - http://kalina-sklep.pl/balsam-na-brzozowym-propolisie-bez-parabenow-600ml-p-172.html
                                                                 















Mini rozdanko - olejek łopianowy z czerwoną papryką stymulujący wzrost włosów.

Hej dziewczyny ;-) Postanowiłam zorganizować malutkie rozdanko na swoim blogu. Jest skromnie, ale mam nadzieję, że mimo wszystko olejek z Green Pharmacy się spodoba, ponieważ wiem, że wiele z Was nie może ich nigdzie dostać, a wzbudził dość duże zainteresowanie. U mnie w mieście można dostać trzy ich rodzaje, uznałam jednak, że ten z czerwoną papryką - stymulujący wzrost włosów -  jest najfajniejszy ;-) Sama zresztą właśnie taki wygrałam i będę testować w najbliższym czasie.



Jeśli chcesz wziąć udział w rozdaniu :

1. Bądź publicznym obserwatorem mojego bloga.

2. Jeśli chcesz - możesz dać znać o rozdaniu na swoim blogu:
a)zamieszczając zdjęcie na pasku bocznym - 2 losy
b) zamieszczając notkę (obojętnie jaką, nie musi być osobna) - 2 losy
3. Moi dotychczasowi obserwatorzy - jeśli zgłoszą chęć wzięcia udziału - dostają 1 los - miło mi, że niektórzy z Was odwiedzają mój blog niemal od początku ;)
4. Najbardziej rozmowni komentatorzy - 1 los.
*Natalia* (32)
eve (29)
Liv (16)
aladriela (13)
Paubia (12)
Sonja (12)
Beauty Wizaz (11)
imprevisivel (11)
xkeylimex (10)
katarina555 (9)


Kopiuj/wklej :
1. Obserwuję jako....
2. Mój mail ...
3. Obserwowałem dotychczas tak/nie
4. Jestem na liście komentatorów - tak/nie
5. Notka plus link -
6. Pasek boczny ze zdjęciem- tak/nie
(chodzi mi o zdjęcie, do blogrolla nie trzeba mnie dodawać ;) )

Proszę o pełne zgłoszenia, bo nie będzie mi się chciało sprawdzać np. bez dodanego linku itd.
Wiem, że rozdanie jest skromne i nie ma co cudować, ale nie lubię oszustw, więc od razu będę usuwać zgłoszenia w których coś nie gra..


Blogi pod rozdania - nie brane pod uwagę,


Rozdanie potrwa do 1 lipca.
Prawdopodobnie będę losować z karteczek, bo myślę, że nie będzie bardzo dużo zgłoszeń i dam radę tak to ogarnąć ;-)

Pozdrawiam i życzę powodzenia!




A skoro o rozdaniach mowa ... Ostatnio mi się poszczęściło i wygrałam w rozdaniu trzy cienie Hean ;-)

Najbardziej spodobał mi się niebieski. ;)



czwartek, 7 czerwca 2012

Khadi - Olejek stymulujący wzrost włosów.

Dziś recenzja olejku Khadi, którego używałam intensywnie przez cały maj. Skutki używania olejku są dla mnie na tyle satysfakcjonujące, że jestem gotowa już podzielić się opinią na jego temat.
Pod postem o majowej aktualizacji włosów pytałyście o niego i widziałam, że Was zainteresował - zgromadzę więc wszystkie informacje o tym olejku w jednym poście :-)

http://www.helfy.pl/olejek-stymulujacy-porost-wlosow-zatrzymuje-wypadanie


Trochę informacji ze strony helfy.pl :

Właściwości olejku:

*wzmacnia i odżywia włosy
* zapobiega wypadaniu włosów
*stymuluje ich szybszy wzrost

*zapobiega przedwczesnemu siwieniu

Khadi ma świetny, bogaty skład. Zawiera składniki, które mają za zadanie odżywić i wzmocnić nasze włosy :

Olej sezamowy wnika w głąb włosa, odżywiając go od cebulek aż po końce.
Olej kokosowy odżywia włosy.
Olej rycynowy przyspiesza wzrost włosów.
Amla nadaje włosom blask, wzmacnia, ochrania przed infekcjami skóry, usuwa łupież, przyśpiesza wzrost, zapobiega przedwczesnemu siwieniu i wypadaniu.
Bala wzmacnia włosy oraz nadaje im witalność.
Olej z wyciągiem z rozmarynu posiada silne właściwości odkażające, zapobiega powstawaniu infekcji skóry głowy oraz powstawaniu łupieżu.
Bhringaraj działa odżywczo na skórę głowy. Zapobiega wypadaniu włosów, łysieniu i siwieniu włosów oraz rozdwajaniu się końcówek. Sprawia, że włosy są miękkie oraz podatne na układanie
Brahmi nadaje sprężystość
Olej z nasion marchwi odżywia włosy.
Więcej o olejku można przeczytać na stronie helfy - link jest pod obrazkiem.

Moja opinia o Khadi :

Stosowanie : Żeby wyrobić sobie porządną opinię o Khadi, na czas testowania odstawiłam wszystkie inne oleje - dla stwierdzenia, czy faktycznie to on głównie poprawi stan moich włosów. Używałam go 3 razy w tygodniu zawsze na całą noc. Według producenta można też nałożyć go na skórę głowy i włosy ok. 2 h przed umyciem, a dla wzmocnienia efektu - na całą noc. Ja jak widać stosowałam się do tego drugiego zalecenia :) Uważam, że jest to zbyt wartościowy olejek, żeby nijako go ,,marnować'' na tak krótki czas trzymania na włosach.  Tak robiłam ja, Wy oczywiście możecie go stosować krócej - wiem, że nie każdy ma czas na mycie włosów rano.
Wmasowywałam go zarówno w skórę głowy, jak i całe włosy. Nie należy przesadzać z ilością olejku - w zupełności wystarczą nam 2 łyżeczki. Oczywiście głównie dbałam, żeby to skóra głowy najwięcej miała z tego olejku - w końcu miał on za zadanie pobudzić cebulki do wzrostu. Wcieranie łączyłam z delikatnym masażem głowy.
Wspomnę jeszcze, że olejek tez nie brudzi poduszki, nie plami, nie musimy się więc obawiać zmiany koloru naszej poszewki ;-)
Zapach: Zapach Khadi jest bardzo intensywny,w  końcu to mieszanka różnorakich ziół. Ja najbardziej wyczuwam rozmaryn, który lubię, bo kojarzy mi się z dzieciństwem :-D Przy pierwszych stosowaniach Khadi czułam go nie tylko na włosach, ale i w całym pokoju - później jednak tak się do niego przyzwyczaiłam, że niemal go nie czułam. Według mnie zapach jest całkiem przyjemny, ale ja naprawdę lubię indyjskie oleje i używam ich z przyjemnością. Kupując ten olej trzeba więc mieć świadomość, że będzie pachniał mocno i ziołowo, posiadaczkom bardzo wrażliwych nosów może się nie spodobać, ale odbieranie zapachów to jak wiemy subiektywna rzecz.
Wydajność. Moim zdaniem bardzo dobra. Oczywiście, jeśli znamy zasadę, że więcej nie znaczy lepiej ;-) Po miesiącu z haczykiem stosowania (3x w tygodniu)ubyła mi go może 1/5. Spokojnie więc można liczyć, że powinien nam starczyć na dobre parę miesięcy stosowania - tu oczywiście trudno określić dokładnie, to zależy też od długości włosów i intensywności używania.
Cena : 58 zł na stronie helfy. To dużo, nie ma co ukrywać, ale trzeba zaznaczyć, że olej ma 210 ml - więcej niż przeciętnie inne olejki. I jak wspomniałam wyżej - jest bardzo wydajny, więc powinien starczyć na długo. Zawsze też można zamówić go na spółkę z koleżanką - 100 ml olejku to również niemało, a koszty ciachają się na połowę ;-)


                                                            

Moje wrażenia/efekty stosowania Khadi : Już wcześniej wspominałam, że stawiam go na 1 miejscu jako przyczynę poprawy kondycji moich włosów i przyspieszenia porostu w maju. Mogę więc z czystym sumieniem powiedzieć, że spełnił swoje obietnice wymienione wyżej - nie mogę się wypowiadać tylko o zapobieganiu siwieniu, ale mogę mu uwierzyć na słowo :-D Nie mam od dawna problemów z wypadaniem włosów, więc pod tym kątem również nie mogę opisać swoich wrażeń, jednakże - olej ten faktycznie wzmacnia włosy, przyczynia się do baby hair (obecnie już mam tyle nowych wyrastających włosków, że wyraźnie mogę poczuć zagęszczenie czupryny) i sprawia, że włosy wyglądają zdrowiej, więc myślę, że na wypadanie włosów jak najbardziej też może pomóc. Ale to już każdy musiałby sprawdzić na własnej skórze (głowy ;-) ) .
Podsumowując, wybił się na szczyt mojej kolekcji olejków - z innych też byłam zadowolona, ale Khadi stanowczo je przebił ;-)
Zamierzam nadal kontynuować kurację nim, skupiając się jednak teraz głównie na wmasowywaniu go w skórę głowy - chciałabym, żeby nadal działał na szybszy porost ;-)

SKŁAD:


                                                           

Jeśli ktoś przegapił mój post z aktualizacją włosów, to taki zauważyłam przyrost po miesiącu stosowania Khadi:








poniedziałek, 4 czerwca 2012

Kuracja kolagenowa do włosów BingoSpa.

Dziś recenzja Kuracji kolagenowej z BingoSpa. Zamówiłam ją razem z innymi kosmetykami 14 lutego, korzystając z super obniżki Bingo -  -50% na  ich cały asortyment. Więcej o moim zamówieniu mogliście przeczytać tutaj.



Całość zamknięta jest w dużym, białym opakowaniu. Ponieważ ma aż litr, zamówiłam go wspólnie z koleżanką i podzieliłyśmy się po połowie. Polecam ten sposób, ponieważ pół litra kolagenu spokojnie wystarczy nam na bardzo długo ;-) Zwłaszcza, że jest bardzo gęsty i wystarczy niewielka ilość, by rozprowadzić go dokładnie po całych włosach.


Kuracja kolagenowa na stronie BingoSpa znajduje się w zakładce Preparaty profesjonalne BingoSpa. 


Według producenta :
Kuracja Kolagenowa BingoSpa to profesjonalny zabieg na włosy, który możesz wykonać samodzielnie. Zawiera 6600 mg/dm3 kolagenu.


Kuracja Kolagenowa BingoSpa:
*regeneruje i przywraca sprężystość włosom wnikając w najgłębsze warstwy włosa, 
*nawilża i uelastycznia skórę głowy, 
*wzmacnia cebulki włosów, 
*zapobiega wypadaniu włosów, 
*wspomaga proces powstawania komórek włosów,


Kolagen, biopolimer o cennych własnościach to podstawowy budulec włóknistej tkanki łącznej organizmów żywych - w tym również włosów - dzięki swoim własnościom NMF - naturalnego czynnika nawilżającego, wpływa na utrzymanie właściwego stopnia wilgotności włosów, chroniąc je jednocześnie przed utratą wody.


Sposób używania zalecany przez producentana umyte, wilgotne włosy nałożyć Kurację Kolagenową BingoSpa, delikatnie wmasować w skórę głowy. Po 10 minutach preparat dokładnie spłukać ciepłą wodą, włosy wysuszyć i rozczesać.


Jedyna modyfikacja jaką wprowadziłam w używaniu tego produktu, to oczywiście dłuższy czas trzymania jej na włosach : 20-30 minut, lub dłużej. Nigdy ta maska nie obciążyła mi włosów, mimo że wcierałam ją również w skórę głowy.
Wydajność oceniam, jak już wspomniałam, na bardzo dobrą. Uwielbiam w tym produkcie to, że naprawdę niewielka ilość wystarczy, żebym czuła, że włosy są dokładnie pokryte.
Zapach - jest nieco inny niż w większości masek Bingo. Dla mnie - bardzo delikatny i przyjemny, utrzymuje się na włosach po wysuszeniu.
Cena : 32 zł na ich stronie. Ja zapłaciłam o wiele mniej, bo po obniżce i podzieleniu kosztów z koleżanką - zapłaciłam tylko 8 zł ;-D Teraz jednak wiem, że produkt jest wart swojej ceny, bardzo wydajny, starcza na długo, więc nawet te 32 zł opłaca się za niego dać. Inna sprawa, czy damy radę zużyć go aż litr :-) Dlatego fajnie się z nim kimś podzielić - gdy będę go kupować drugi raz, to pewnie też na takiej zasadzie.
Efekty : efekty po kolagenie uwielbiam. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Tak jak czasem inne maski lubią mi płatać psikusa i np. przesuszyć włosy, ten zawsze zdaje egzamin. Włosy po nim są mięciutkie, odżywione, ładnie błyszczą i wyglądają po prostu zdrowo. Poza tym - ładnie pachną, ale to moja ocena :) Ciągle się chce przeczesywać je palcami. Spełnia to, czego wymagam od maski.


I na końcu skład : 
Aqua, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Aqua; Yoghurt Filtrate, Soluble Collagen, Hydrolyzed Elastin, Parfum, DMDM-Hydantoin, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben, BHT.


Z pewnością w składzie wnikliwe włosomaniaczki zobaczą składniki otoczone złą sławą - np. DMDM-Hydantonin, który może uczulać i podrażniać. Na końcu mamy też BHT i parabeny. 
Ja już kiedyś pisałam, że nie jestem bardzo rygorystyczna, nie odrzucam produktu, bo ma składnik uznany za zły - ale to moja postawa, Wy możecie wybierać jak uważacie :) Jeśli któraś z Was wie z góry, że ma wrażliwy skalp, to zapewne musi dokonywać dokładnej selekcji w produktach.

Ponad tymi składnikami widnieje jednak ekstrakt z jogurtu, kolagen, elastyna - a te kiepskie składniki są po zapachu, czyli w znikomych ilościach - rozumiem jednak, że ktoś może unikać chemii w jakichkolwiek ilościach.

Mnie to od maski nie odstrasza ;-)





Może któraś z Was już używała tej kuracji ? ;-)