środa, 25 lutego 2015

Tydzień amerykański w Lidlu i odzież trekkingowa.

Miałam ten post zamieścić w poniedziałek, ale jak zwykle jestem opóźniona. Miałoby to więcej sensu, bo to właśnie od poniedziałku ruszył tydzień amerykański w Lidlu, który połączył się też z rzuceniem odzieży trekkingowej. Ogólnie nie jestem fanką Lidla, bywam tam baaardzo rzadko, nie mam tam żadnych ulubionych produktów. Wiedząc też, co się w nich dzieje, gdy wystawiają odzież w atrakcyjnych cenach, również mnie nie zachęcało do odwiedzin. 

Ale teraz wyjątkowo się złamałam ;) Bardzo potrzebowałam jakiejś kurtki i bluzy w góry, bo bez droczenia się - nie miałam co ubrać na takie wypady. Co prawda na taką niesamowitą pogodę, jaka była dwa tygodnie temu w Tatrach, nie trzeba było ubierać się szczególnie grubo, ale...


sytuacja lekko się zmieniła, gdy słońce się schowało :-D



Głównie więc chciałam upolować kurtkę , o której można przeczytać więcej pod linkiem i lekką bluzę polarową. Ceny niskie - kurtki za 65 zł, bluzy za 40, ale też wiadomo, że marka Crivit to nie jest siódmy cud świata ;-) Ponieważ dla chłopaka chciałam wziąć to samo, czekało mnie stawienie się przed Lidlem punkt 8 rano ;-) To był mój pierwszy raz, bo szczerze nie cierpię takiego wyczekiwania, napięcia, a potem rywalizowanie z tłumem o towar :-D Ale w sumie byłam ciekawa, czy faktycznie te oferty Lidla cieszą się taką popularnością, że aż ludzie stoją pod drzwiami? Okazało się, że tak - za 10 ósma było już około dziesięciu osób, po kilku minutach - dwa razy więcej. I zdecydowana część ruszyła po odzież trekingową (gdybym była naiwna, pomyślałabym, jak to pięknie, że mamy taki usportowiony naród ;)). Dla siebie znalazłam dość szybko kurtkę w dwóch kolorach, które mnie interesowały, ale znalezienie czarnej męski kurtki w najmniejszym oferowanym rozmiarze już łatwe nie było. W pewnym momencie pomyślałam, że chyba w ogóle nie ma tego rozmiaru w tym kolorze, w sumie najpopularniejszym dla faceta. 

Z bluzami problemu nie było, na nie mniej się ludzie rzucili. Ostatecznie wróciłam do domu obładowana jak słoń, bo przy niektórych rzeczach potrzebowałam kolorystycznej drugiej opinii :P

do tego trzeba dołożyć drugie tyle dla chłopaka...

Ostatecznie zdecydowałam się na zostawienie sobie pomarańczowej kurtki (lubię niebieski, ale ten był jakiś wyblakły i wyglądałam w nim blado) i bluzy widocznej na zdjęciu (chyba najbardziej mi się podoba, jest milutka w dotyku i później kupiłam sobie jeszcze drugą w szarym kolorze). Resztę oddałam, ta fioletowa bluza nie do końca mi podeszła. 

Ogólnie jestem zadowolona, jak za taką cenę ubrania wydają mi się w porządku. 

Oprócz ubrań, nie mogłam nie skorzystać z chyba największych hitów tygodnia amerykańskiego - lodów i masła orzechowego ;-))


Nie jestem wielką fanką lodów, te sklepowe mi w ogóle nie smakują. Jak już jem, to w takich miejscach, gdzie przykładają się do ich naturalności, jak na Starowiślnej w Krakowie albo na Podgórzu. Ale o tych lodach z masłem orzechowym legendy już słyszałam, więc skusiłam się na dwa kubełki. Niestety, potwierdzam, SĄ PRZEPYSZNE. ;-)) Pełno kawałków orzechów, wyczuwalny smak masła orzechowego - można się nieźle zamulić. Te czekoladowe są dobre, ale już dupy nie urywają, na pochwałę zasługują duże kawałki czekolady (znalazłam nawet pół kostki). Cena - 7.77/500ml.

No i masło. To Crunchy ze względu na zawartość orzechów - 95% jest jednym z najlepszych na rynku. Druga wersja tego masła, Smooth, ma 93% orzechów. Nie mam wielkiego porównania z innymi masłami, bo nie jestem jakąś szczególną wielbicielką, masło kupiłam ot tak, żeby podjadać od czasu do czasu łyżeczkę. Jest jednak bardzo dobre, chrupiące, zamulające do tego stopnia, że mi wystarczą dwie łyżeczki naraz. I może dobrze, cały słoik ma ok. 2700 kcal :D Cena za masło jest bardzo dobra, 8.88 za 454g. Na sklepowych półkach znajdziemy raczej słoiczki 350 g za 10-11 zł mniej więcej.
Niestety to masło możemy dopaść tylko w tygodniach amerykańskich, które wypadają mniej więcej 3 razy w roku?


O ile z odzieżą trekkingową już może być problem, żeby coś dostać (choć to też zależy od stopnia oblegania Lidla i zainteresowania), to z lodami i masłem chyba nie powinno być problemu. U mnie było tego mnóstwo.

Dajcie znać, co Was zainteresowało! ;-))



3 komentarze:

  1. Dwa sezony temu byłam oglądać takie kurtki w Lidlu, ale było ich malutko a i jakością nie powalały, może to przez te walki tak ubogo było. Masło mnie kusi, ale nie chce mi się do lidla niecałą godzine jechać. Tydzien amerykański jest co jakiś czas a teraz lidl podobno koło Dekady na Kurdwanowie budują więc będe mieć bliżej. O lodach nie słyszałam, ale lenistwo chyba wygra z moją miłością do słodyczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm piękne widoki gór *.* Lubię oferty Lidla, bo można kupić tanie rzeczy i dobrej jakości, jednak ten tłum ludzi mnie przeraża ;D Na szczęście mój chłopak mieszka bardzo blisko i jak coś wpadnie mi w oko to wysyłam go do sklepu - jego nie stratują tak szybko jak mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ja właśnie wcinam to masło orzechowe :) za każdym razem gdy jest tydzień amerykański, kupuję po trzy słoiczki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że poświęciłaś/eś czas na zostawienie komentarza pod moją notką. Na wszystkie pytania odpowiadam tutaj :)
Reklama bloga niepotrzebna - zawsze zaglądam do blogów nowych obserwatorów. Jeśli mi się spodoba, zostanę bez zapraszania :)