W najbliższym czasie możecie spodziewać się na blogu serii recenzji kosmetyków otrzymanych od BingoSpa. Testuję je już od jakiegoś czasu i w większości mam wyrobioną opinię :) Na pierwszy ogień leci cynkowa maseczka z aloesem, lnem i rumiankiem, o której już tutaj wspominałam. Od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie i w zasadzie najczęściej lądowała na twarzy przez ostatni miesiąc.
Poleciła mi ją kiedyś kascysko na bogerskim spotkaniu i od tego czasu miałam zarejestrowane, że muszę ją przetestować. Do tego momentu miałam doświadczenie tylko z jedną maską od Bingo - ze 100% olejem sojowym, która okazała się bardzo słaba. Nie szkodziła, ale też nic nie robiła, więc to byl taki produkt co niewiadomocoonimsądzić.
Cynkowa jest o niebo lepsza! Wybrałam ją do testów zachęcona oczywiście działaniem antytrądzikowym. Każdy zresztą chyba używał typowej pasty cynkowej na miejscowe wypryski, taniego jak barszcz produktu do kupienia w każdej aptece. Mi osobiście klasyczna pasta cynkowa nic nie pomagała.
Skład jest całkiem ok, ale na końcu mamy parabeny, których niektórzy unikają. Podoba mi się, że skład jest w miarę krótki, a tytułowy cynk wysoko.
Konsystencja maseczki jest ciekawa. Mam skojarzenia z pastą do zębów, może tylko bardziej lekką :-D Żeby było zabawniej, maska też pachnie jak pasta do zębów ;-)
Niewątpliwym atutem tego kosmetyku jest jego wydajność. Żeby wysmarować całą twarz wystarczy dosłownie tyle produktu, ile nabierze mi się na palec... Bardzo łatwo się rozprowadza. Mam wrażenie, że starczy mi na sto lat ;) Mimo regularnego stosowania nie widzę szczególnego ubytku w pojemniczku.
Maseczkę stosowałam na oczyszczoną twarz na ok.15-20 minut. Nakładałam raczej cienką warstwę, czasem dołożyłam trochę więcej na świeże wypryski, żeby je podsuszyć.
Pierwsze stosowanie .... Ała, to piecze! ;-) A może nie tyle piecze, co ma się uczucie takiej silnej świeżości, jeśli wiecie, co mam na myśli ;-) To zapewne działanie tlenku cynku. Przyznam, że miałam obawy, że maseczka podrażni moją twarz. Bardzo intensywnie ją czułam, a zwykle ponosi się tego konsekwencje :-D Ku mojemu zdziwieniu, po zmyciu maski nie było nawet śladu zaczerwienienia na twarzy. Efekty były wręcz odwrotne. Cera wyglądała bardzo ładnie - odświeżona, widocznie zmatowiona, drobniejsze niedoskonałości mniej widoczne. Szczególnie to zmatowienie mi się spodobało, dawno nie miałam maseczki o takim działaniu.
Maseczka lekko zastyga na twarzy i nie zmywa się całkiem bezproblemowo. Zwykle nawet gdy mi się już wydaje, że zeszło wszystko, jeszcze znajdę białą plamkę z boku nosa czy policzka ;)
Czy pomaga na trądzik? Mi na pewno nie zaszkodziła, cera wyglądała ładniej, jeśli chodzi o koloryt, podsuszała też świeże wypryski. Na pewno nie ma magicznego działania, ale może wspierać walkę z trądzikiem.
Podsumowując...Bardzo udany produkt, który mogę szczerze polecić. Tym bardziej, że kosztuje GROSZE zważywszy na ilość i wydajność maski - 12 zł za 150g.
Minusy? Nalepka, która szybko zaczyna wyglądać paskudnie - zresztą nawet na zdjęciach widać plamki. Po niedługim czasie kosmetyk zaczyna wyglądać nieestetycznie.
Więcej o produkcie możecie przeczytać tutaj.
Miłej soboty! :))
A piętro niżej możecie się zgłaszać do KONKURSU.
Zapisuję ją sobie i napewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńMam teraz błotną i moim zdaniem nawilża ona idealnie.
Mojej mieszanej buzi potrzeba jednak matu :)
O tanią :-) może się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńSkładniki ma bogate i cena przystępna.
OdpowiedzUsuńciekawie wygląda:)
OdpowiedzUsuńMam maskę błotną z Bingo, nie wiem czy ją wykończę przed końcem ważności ;) Ale tej cynkowej nie stosowałam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt i faktycznie za przystepna cene :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale jeśli kiedyś na nią trafię, to z pewnością kupię :-)
OdpowiedzUsuńMusi być moja!:)
OdpowiedzUsuńtej nie miałam,zachęcasz do kupna :)
OdpowiedzUsuńTej nie miałam, ale maska z olejem z pestek winogron mnie strasznie zniechęciła ;/
OdpowiedzUsuńTa z sojowym mnie również :-D Ale na szczęście są lepsze produkty :)
Usuńo fajny produkt :) mam na niego oko w takim razie i jeśli spotkam stacjonarnie to się skuszę
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawa ta maseczka. Może kiedyś będę miała okazję ją wypróbować.
OdpowiedzUsuńJa mam i bardzo mi służy :)
OdpowiedzUsuńKupię jeśli na nią trafię, nigdy wcześniej jej nie widziałam:)
OdpowiedzUsuńHej, obserwuje Twojego bloga od bardzo dawna, ależ Ci te włosiska urosły i jakie są śliczne! Liczę na to że moje zdecholce też się wkońcu poprawią ;) Pozdrawiam cieplutko ;*
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, dziękuję ;-)
Usuń