piątek, 25 grudnia 2015

Stare zdjęcia włosów, wymarzona długość :)

Ostatnio znalazłam na dysku kilka starych zdjęć włosów i stwierdziłam, że nie wiem, czemu mi się wtedy nie podobały i zawsze było coś nie tak ;) Jasne, że też nie były wtedy idealne, ale porównując, widzę, że teraz bardzo się przerzedziły. Na dodatek ciągle wiszę z tą samą długością włosów, nieśmiertelnie nad piersi, a jak coś poszło do przodu, to uznawałam, że są takie zniszczone, że znów podcinałam.


Chciałabym dlugościowo wrócić do zdjęcia nr 1. A mój ostateczny cel to włosy do talii. Jednak żeby zapuścić więcej tak cienkie i delikatne włosy jak moje to ciężki kawałek chleba... Dlatego głównie, że po prostu niełatwo sprawić, żeby zawsze dobrze wyglądały, skoro one uwielbiają być na zawołanie płaskie i oklapłe. Końcówki też prędko się niszczą, dlatego tak zawsze często podcinałam.

Nie jestem ostatnio zadowolona ze stanu moich włosów, porównuję je z rokiem 2013-14 i widzę, że było ich o wiele więcej, końcówki miałam grubsze. Teraz bardzo się przerzedziły. Dużo teraz dla nich robię, cały czas piję drożdże i skrzypopokrzywę, wcierki i ogólnie wszystko co mogę, ale są jakieś oporne ;)

Chyba muszę się przestać na nich koncentrować, bo z moich doświadczeń włosy rosną tylko wtedy, gdy się je ignoruje ;-D 

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Hollywood Beauty Castor Oil - cud na porost włosów, rozpoczynamy testy :)

O tej masce przeczytałam na Wizażu już rok temu. ale wtedy kompletnie nie zainteresowałam się tym produktem. Nie było jeszcze o nim zbyt dużo wiadomo, oprócz tego, że producent reklamował ją jako świetny przyspieszacz porostu włosów, do nawet 5 cm miesięcznie.  Zerknęłam tylko na skład, który niczym szczególnym się nie wyróżniał i cenę (wtedy ok. 50-60 zł) i szybko zapomniałam o istnieniu takiego kosmetyku. 

Minął rok, maska zaczęła pojawiać się na allegro już w normalnych cenach w przedziale 20-30 zł, zaczęły pojawiać się też pierwsze recenzje na blogach. W zasadzie w większości, które przeczytałam, dziewczyny potwierdzają, że maska przyspiesza porost włosów, najbardziej to widać w przypadku Niewyparzonej Pudernicy :)


Maska ma swoje wady, pierwsza to problemowe zmywanie, druga - kontrowersyjny skład, czy konkretnie jeden składnik. Co do pierwszego - maska ma konsystencję smalcu, twarda, zbita, gdy roztarłam odrobinę w palcach zrobiły się nieprzyjemnie lepkie. Od razu można stwierdzić, że maska będzie nieprzyjemna w aplikacji i trudna w zmyciu, dlatego nie należy przesadzić z ilością. Nie przyniesie to nic dobrego ;)

Co do składu...


Duża zawartość oleju rycynowego, kto miał z nim styczność, dobrze wie, jaki jest trudny w nakładaniu. Mamy też m.in olej jojoba, masło kakaowe, ekstrakt z aloesu, witaminę E, w samym środku również parafina, którą wiele osób unika. Nooo i mink oil, czyli olej z tłuszczu norek, prawie na samym końcu składu, co też świadczy, że wiele go w masce nie ma :) Zresztą, myślę, że jakby miało być go dużo, maska nie byłaby taka tania. No ale to już kwestia naszych prywatnych przekonań, czy chcemy używać maski z takim składnikiem. Informuję, bo wiem, że wiele osób zrezygnowało z kupienia jej z tego względu. 

Zamówiłam ją na allegro za 19.99 plus 4 zł przesyłki i dziś już do mnie dotarła. Nie ukrywam, że pokładam w niej trochę nadziei ;-) 5 cm nie oczekuję, ale nawet 3 byłyby niezłym wynikiem ;) Cały czas płaczę za utraconą długością włosów, wrrrr, dalej mi nie przeszła złość na fryzjerkę... Oglądam stare zdjęcia i tęsknię za tamtą długością. Obciąć łatwo, a zapuszczanie później idzie długo i opornie.

W tym tygodniu strzelę aktualizację włosów, no i po miesiącu efekty stosowania Castor Oil. Zobaczymy ;)

piątek, 4 grudnia 2015

Zakupy w krakowskim Jasminie, pędzle Hakuro, sławna maska WAX :)

 Niejeden raz wspominałam na blogu o świetnej drogerii, która znajduje się w Krakowie na ul. Długiej. Znajdziemy tam mnóstwo popularnych marek i hitów blogosfery ;) Nie ma drugiej tak dobrze wyposażonej drogerii w Krakowie (a może i w całej Polsce). Na Facebooku znajdziemy ją jako Drogerię Pigment, polecam polubić choćby po to, żeby być na bieżąco z promocjami. 
W ten właśnie sposób dowiedziałam się o promocji -20% na pędzle Hakuro, które już od dawna chodziły mi po głowie. Jak dotąd używałam do makijażu przeciętnych pędzelków i byłam ciekawa, czy przy Hakuro zobaczę różnicę. 


Interesowały mnie tylko pędzelki do cieni. Ostatecznie zdecydowałam się na numerek 77 i 78, 79 czy 74 byłby dla moich powiek zdecydowanie zbyt duży. 

Ogólnie przy pędzlach była masakra, znajdują się w takim małym przejściu, który już przy 3 osobach robi się zablokowany. Ciężko było swobodnie coś pooglądać czy dłużej się zastanowić. Z tego względu, mimo że uwielbiam tę drogerię za asortyment, nie przepadam za robieniem tam zakupów - mam ochotę uciec już po 10 minutach. Co chwilę ktoś cię potrąca, nie można się swobodnie poruszać - coś jak na promocjach w kolorówce w Rossmanie, tylko tam jest tak przy wszystkim ;) Jest to też pierwsza drogeria, gdzie sprzedawcy naprawdę się przydają - mają dużą wiedzę i czasami są wręcz rozrywani przez klientki, które proszą o radę na temat różnych kosmetyków. Sama kiedyś skorzystałam z pomocy, mimo że na ogół jestem osobą, która wie czego chce i po co przyszła do drogerii ;)
Na plus także to, że są dobrze przygotowani 'towarowo' - pędzle były oblegane, ale nie brakowało żadnego numerka. 

Straszna jest ta drogeria, można tam zostawić zawartość całego portfela ;) Dlatego byłam z siebie naprawdę dumna, że kupiłam tylko dwa pędzelki i spirulinę i szybko wyszłam ;D Hennę WAX już kupiłam w drogerii Kosmyk, która swoją drogą też jest świetnie zaopatrzona. Skusiłam się na nią, bo jak wiadomo, szukam teraz wszystkiego, co przyspiesza porost, a ona dostała taką etykietkę. Nie wiem teraz, czy zrobiłam dobrze, bo dopiero w domu zobaczyłam, jaki ma fatalny skład :-D Sama chemia, na dzień dobry SLeS i denat, parabeny, pośrodku jeden dobry składnik i dalej chemia. Ale pomyślałam...a tam ;) Spróbujemy! Kosztowała tylko 12 zł. 

W tej chwili, jak to piszę, włosy mi właśnie schną, jak już będą całkiem suche, wyedytuję, jak po 1 aplikacji ;)



wtorek, 1 grudnia 2015

Aktualizacja włosów - grudzień. Już po wyrównaniu ;)

Jeśli czytałyście ostatniego posta, wiecie, że po felernej wizycie u fryzjera znów zafiksowałam się na punkcie włosów. Cały ostatni rok, wrzesień 2014 do września 2015 rosły sobie spokojnie bez szczególnej pielęgnacji. Byłam wtedy w trakcie kuracji izotekiem i muszę powiedzieć, że moje włosy nigdy wcześniej nie wyglądały lepiej. Zero przetłuszczania! Objętość! Włosy jakieś grubsze, jak nie moje! Mogłam wetrzeć olejek w końce, położyć się spać, a rano obudzić się z nie tłustymi strąkami! Aż szkoda, że nie wymyślono tabletek z takim działaniem na włosy bez szkodliwych skutków ubocznych ;-) 

W każdym razie był to dobry czas dla włosów, mogły sobie spokojnie rosnąć. Po wakacjach były już za piersi i mimo, że końce były już mocno poniszczone, uwielbiałam ich długość i dobrze się z nią czułam. Niestety fryzjerki jak wszyscy wiemy, wybitnie nie lubią długich włosów u innych, koniecznie trzeba ciachnąć o 10 cm więcej niż klient chciał.

Tak jak pisałam, już nawet nie chodziło mi o stracenie dużo z długości...Bo gdybym zyskała zamiast tego grubsze, zdrowiutkie końcówki, trudno, jakoś bym się z tym pogodziła, że zapuszczam teraz zdrowe, piękne włosy ;) Ale babka podcięła mi je fatalnie, były wystrzępione, cienkie, w ogóle nie wyglądały jak podcięte.  Po dwóch tygodniach wyrównałam je sama nożyczkami, a kilka dni temu podcięłam je jeszcze maszynką. 

Efekt jest taki:


Patrząc na zdjęcia z boku bloga, widać, jak dużo poszło centymetrów ogólnie. W zasadzie wróciłam się do stanu z października zeszłego roku :P Czyli tak jak mówiłam, rok zapuszczania praktycznie szlag trafił. Wrrrr! Ale, ale, i tak jestem teraz o wiele bardziej zadowolona, niż byłam. Końcówki są ostre, a włosy przylegają do siebie jako całość, a nie wiszą smętnie strąkami, a takie miałam po tej wizycie. Nie są podcięte idealnie na prosto, musiałabym całkowicie je zrównać z bokami, a nie jestem gotowa tyle stracić z długości. Ale myślę, że przyjdzie i na to czas. Mogę tylko powiedzieć, że OGROMNIE żałuję, że mając włosy już za piersi, wtedy nie wpadłam na pomysł podcięcia ich maszynką - nie straciłabym tylu cm co po wizycie u fryzjera, wizualnie zrobiłyby się gęściejsze, nie doszłoby do tego pieprzonego cieniowania. 

Teraz już mnie bardzo długo nie zobaczą u fryzjera, zwłaszcza jak zobaczyłam, jaki super efekt daje podcinanie maszynką ;) 

No to cóż. Teraz tylko zapuszczanie mnie czeka, może w pół roku odrobię straty...? ;) 

Swoją drogą jestem bardzo zadowolona z tej wody brzozowej z Kulpol - jak ona ładnie pachnie! Jestem zdziwiona, bo dotąd kupowałam wodę brzozową w takich szklanych buteleczkach, która strasznie waliła alkoholem i po tej spodziewałam się tego samego. A ona pachnie jak krem do rąk, coś podobnego :-D Ładny, delikatny zapach, a też ma denat na pierwszym miejscu.

Cały grudzień zamierzam kontynuować wszystkie kuracje, zobaczymy w styczniu jakie będą efekty.