środa, 29 stycznia 2014

Amla, maska w proszku - jak się sprawdziła na moich włosach?

Amla to druga maska w proszku, którą miałam okazję używać. Kapoor Kachli pozostawiła po sobie raczej pozytywne wrażenia, więc liczyłam, że z Amlą będzie podobnie. Niestety, moim włosom ''coś'' się nie spodobało i postanowiły zastrajkować... 


Ale najpierw ogólniki. Proszek zamknięty jest w ładnym zielonym pudełeczku, z równie ładną panią o błyszczących włosach. Te zielone kuleczki to właśnie owoce Amli, krzewu rosnącego w Indiach. Amla jest tam bardzo popularna w pielęgnacji włosów, ma działać stymulująco, odżywczo, pogłębiać kolor i nadawać blask. 


Cały proces przygotowywania papki przedstawiłam w tej recenzji, więc nie będę się powtarzać. Czasem mieszam ją z jakąś maską, a czasem tylko z wodą. Połączenie z maską jest o niebo lepsze, łatwiej rozprowadzić ją potem na włosach. Ogólnie jednak nakładanie jej na skórę głowy NIE jest proste, bo włosy zaczynają się plątać. Maska ma mimo wszystko toporną konsystencję i czasem się czuję, jakbym ''zalepiała'' włosy w wielki kołtun ;) Gdyby nie to, że wiem, że bez problemu się zmyje, miałabym obawy o przyszłość moich włosów ;-)

Zmywa się bezproblemowo, no ale ... Już wtedy czuć, że włosy są szorstkie i jakby oblepione. Problem nie leży w niedokładnym zmywaniu, bo niezależnie od ilości wylanej wody mam takie uczucie. Po wysuszeniu włosów efekt nie powala. Mam wysuszone końce, a przy nasadzie włosy wyglądają na obciążone. Próbowałam więc stosować maskę przed myciem, zakładając, że może ją niedokładnie zmywam. Niestety, efekt był identyczny! Nie mogłam liczyć na żadne zwiększenie objętości i optyczne pogrubienie jak w wypadku Kapoor Kachli. Moje włosy po prostu nie polubiły się z Amlą i muszę to przeżyć ;-)

(jeszcze taka mała uwaga co do sposobu użycia opisanego na opakowaniu - gdybym wymieszała proszek z olejkiem, a potem zmyła to SAMĄ wodą, nie wyobrażam sobie nawet, jaki bym miała smalec na głowie :-D )


Na opakowaniu tego nie przeczytamy, ale ze strony helfy można się dowiedzieć, że Amlę 
można stosować także na cerę. Nie omieszkałam tego spróbować :) Proszek mieszałam tylko z wodą, chcąc zobaczyć działanie samej Amli. I nie powiem, byłam zadowolona - cera wyglądała na porządnie oczyszczoną i lekko zmatowioną. Nie miałam po niej żadnych podrażnień czy zaczerwienień. Od czasu do czasu na pewno wykorzystam resztki Amli w ten sposób :)

Nie jest droga, bo za 100g proszku zapłacimy kilkanaście zł. Ja już do niej nie wrócę, ale na pewno w przyszłości spróbuję jeszcze jakiejś maski w pudrze, na razie jest 1:1 ;-)

Używałyście może tej maseczki?



poniedziałek, 20 stycznia 2014

Trochę o moim serialomaniactwie ... ;-)

Wielokrotnie na blogu wspominałam, że jestem nieuleczalną serialomaniaczką. W zasadzie zaczęło się już od dzieciństwa i kiczowatych telenoweli typu ,,Zbuntowany Anioł''... :-D No co, nadal jestem fanką Natalii Oreiro i Cambio Dolor, już nie mówiąc o Me Muero De Amor :-D W każdym razie sentyment pozostał ;-) 
Zawsze, ale to zawsze byłam wciągnięta w przynajmniej jeden serial i tak zostało mi do dziś. Lubię mieć na dysku zarówno coś lekkiego, komediowego i krótkiego, jak i jakąś dłuższą obyczajówkę. Jednak im więcej oglądniętych za mną odcinków, tym ciężej znaleźć coś wciągającego, zrobiłam się wybredna ;)

Nie będę pisała o wszystkich 'zaliczonych' przeze mnie serialach, bo wyszedłby post-tasiemiec. Może na końcu wypiszę kilka tytułów ;)
Dziś tylko o ostatnich ulubieńcach, pozycjach, które mnie wciągnęły, śmieszyły i umilały wieczory:

1. American Horror Story - Asylum (sezon 2)


Rozpoczyna zestawienie, bo akurat wczoraj oglądnęłam 2 ostatnie odcinki. Muszę powiedzieć, że już dawno żaden serial mnie tak nie wciągnął ;) Na szczęście to żaden tasiemiec, ma tylko 12 odcinków, więc możemy liczyć na szybką akcję i dużo wrażeń. Akcja toczy się w szpitalu psychiatrycznym z lat 60 (oraz współcześnie), który jest przerażający sam w sobie, a jeszcze ma to ''szczęście'', że przyciąga niesamowite postaci i sytuacje ...
Każdy sezon jest o czym innym, więc spokojnie można oglądać nie po kolei. Ja kiedyś zaczęłam 1, o nawiedzonym domu, ale jakoś mnie nie wciągnął. Teraz, na fali oglądniętego 2 zaczęłam 3 (o czarownicach), ale chyba nic z tego nie będzie. Dwójka ma chyba największy klimat i kilka razy nieźle się bałam (ale ja mam słabe nerwy i motywy z opętaniami lub operacjami na ludziach źle na mnie wpływają :P).
Ma oczywiście swoje słabe strony, mnóstwo wydumanych sytuacji i szablonów, ale i tak mi się bardzo podobał :-)

2. The IT Crowd.


Uwielbiam pokręcony, brytyjski humor, bawi mnie do łez ;-) Ten serial o ekscentrycznych geekach i nie mniej zwariowanej 'szefowej' dostarczył mi i chłopakowi niezły ubaw. Błyskawicznie uporaliśmy się z 4 krótkimi, jak na złość, sezonami. Psioczyłam, że jak mnie wreszcie coś śmieszy, to musi się szybko kończyć ;)
Nie każdemu podejdzie taki humor, w mój gust trafił w 100% :)

3. Louie.


Serial stworzony przez mojego ulubionego komika - Louisa C.K. Przeplatają się w nim fragmenty świetnych występów stand-up i różnych obyczajowych scen z życia Louisa. Oglądam już drugi raz ten serial, bo strasznie mnie bawi ;) Humor jest mocny, ostry i często wulgarny, więc nie podejdzie każdemu. 

4. Black Books.


Ok, to oglądałam z 2 lata temu, ale warto wspomnieć :D Kolejny brytyjski serial z absurdalnym humorem, akcja toczy się w księgarni. Znów żałuje, że tak szybko go zakończyli. Na pierwsze miejsce w serialu wybija się despotyczny Irlandczyk Bernard (ten ciemny ;) ), z którym utożsamiam się w niektórych popieprzonych zachowaniach :-D Całość obrazu uzupełniają jego mocno ekscentryczni przyjaciele ;-)


Co możecie mi jeszcze fajnego polecić? Jak widać, nie oglądam żadnych polskich seriali, bo większości są beznadziejne, nudne i z kiepską grą aktorską (nie mówię, że wszystkie, ale moim zdaniem większość :p). Oglądałam już m.in Chirurgów, Gotowe na wszystko, Doktora House, Skazanego na śmierć, Girls, Big Banga, Jak poznałem waszą matkę, Simpsonów, Dextera, Grę o Tron. I to z pewnością nie wszystko ;)

Co oglądałyście z moich ulubieńców? 






sobota, 18 stycznia 2014

Aktualizacja włosów listopad-styczeń.

Witam :-) Dziś wrzucam włosową aktualizację, sama byłam ciekawa, jak moje włosy prezentują się na zdjęciach. Pod koniec grudnia trochę je podcięłam, więc nie mogę się pochwalić żadnym przyrostem. Teraz jednak końcówki są zdrowsze, grubsze i o wiele lepiej wyglądają. Mam nadzieję, że to podcięcie mi wystarczy gdzieś na pół roku ;-)


W styczniu staram się głównie nie zapominać o wcierkach - w tej roli pokazywany w poprzedniej notce lotion Seboradin. Z doświadczenia wiem, że regularne wcierkowanie to najlepszy sposób na szybszy przyrost. Popijam także skrzypopokrzywę i siemię lniane, ale tak ze 3x w tygodniu. 

Ostatnio mnie spotkał jeden komplement na temat włosów, mianowicie znajoma z pracy nie chciała uwierzyć, że nie są farbowane i uparcie pytała ''co ja z nimi robię'' :-D Haha, chyba by padła, gdybym weszła w szczegóły i opowiedziała o kilku kuracjach ... ;-)


 Miłej soboty :)

środa, 15 stycznia 2014

Styczniowe zakupy :)

Hej hej :) Wieki mnie tu nie było, aż mi głupio! Co prawda codziennie zaglądałam na Wasze blogi, ale ciężko było mi się zebrać, żeby samej coś skrobnąć. Miałam też awarię laptopa, która poskutkowała kupnem nowego ... Miło mieć wreszcie laptop, który nie wydaje odgłosów jak odkurzacz po przejściach :-D 

Mam nadzieję, że teraz będę tu regularniej. Na dobry początek łatwa i przyjemna notka zakupowa ;-)


Moje nowe kapciochy :-D Czy nie są wspaniałe? :-D Od dawna chciałam mieć takie, ale wszędzie było mi za drogo. W H&M podobne były za 60 zł http://modno.pl/media/thumbnail/ee/46/ee469fc00337ce4d0eb47af5975acf51.jpg. Pożałowałam ;) I wreszcie całkowicie przypadkiem wypatrzyłam fajne kapcie w Biedronce, za, bagatela, 20 zł :)) 

Gdy połączę je z moim nowym grubym szlafrokiem, wyglądam jak ofiara syberyjskiej zimy ;)


Nie może zabraknąć nowych kosmetyków, ale pod tym względem zachowuję umiar (zawalają mi już za dużo powierzchni życiowej) ;)

Maska Biovax z trzema olejami:


Nie mam dużego doświadczenia z maskami Biovax, kiedyś miałam tę żółtą, dla włosów suchych. Moje włosy lubią olejki, a na maskę była fajna promocja (14 zł), więc wzięłam bez wahania. Mam za sobą dwa stosowania, jedno po myciu, drugie po. W przypadku pierwszym włosy było okropne, piórkowate, suche, zwisały bezsensownie. Nie wiedziałam tylko, czy to wina samej maski, czy za dużo pokombinowałam z włosami tego dnia. Zastosowana przed myciem dała o wiele lepsze efekty, ale i tak wielkiego ''wow'' nie było. Dam jej jeszcze szansę, a jak nie, poleci do wymiany ;)


Jakiś czas temu dostałam do testów lotion Seboradin. Ma niwelować wypadanie i stymulować cebulki. Używam go od ponad 2 tygodni, więc jeszcze za wcześnie na opinię, ale mam wrażenie, że faktycznie działa ;)


Od dawna moim stałym problem są cienie pod oczami. Nie jest miło codziennie słyszeć : ,,Coś ty taka wymęczona, nie wyspałaś się?''... Używam różnych kremów, żelów i olejków pod oczy, ale szczerze niewiele dają. 
Do zamaskowania tego problemu wybrałam Camouflage od Catrice, odcień 020 Light Beige.

 Po paru użyciach mogę stwierdzić, że polubiłam się z tym produktem. Rozjaśnia lekko spojrzenie, dodaje świeżości, poza tym nieźle maskuje drobne zaczerwienienia czy niedoskonałości. Czytałam, że ciężko go dorwać, ale ja go kupiłam bez problemu w Naturze.

W styczniu zaszalałam i kupiłam sobie wreszcie wymarzone perfumy - Euphorię Calvina Kleina. ''Chodziły'' za mną od dawna, a w każdej perfumerii nie przepuściłam okazji, żeby się nimi psiknąć ;-)


Ale cena mnie przerastała, no kurczę prawie 300 zł za 100 ml flakon ... A takie ceny dyktowały perfumerie. Zaczęłam więc szperać w Internecie, z lekką obawą, bo wiadomo jak łatwo trafić na podróbki. Szybko trafiłam na Wizaż, do ogromnego wątku o perfumach :D I tam znalazłam listę polecanych internetowych perfumerii. Naprawdę warto zajrzeć! Ja zdecydowałam się na zakupy w sklepie iperfumy. Częste promocje, świetne ceny, sklep działa już od 10 lat, a ponadto bezpłatny odbiór w Krakowie. Czego chcieć więcej ;)
Na dodatek moja Euphoria kosztowała tam dokładnie 133 zł za 100 ml... Niezła różnica!
Zamówiłam, po 2 dniach mialam już perfumy do odbioru. Są z całą pewnością oryginalne :) Szczerze, to już nigdy chyba nie kupię perfum w perfumeriach ''stacjonarnych''!
 Ze sklepem nie jestem w żaden sposób powiązana, po prostu jako zadowolony klient - polecam ;))

Mój chłopak również zaszalał... No ale ponoć na kulturę się nie żałuje :-D


Co tu dużo mówić, nie mogę się doczekać :D Z Rogucem łączy mnie porozumienie, dwa razy się do mnie uśmiechnął na różnych koncertach, hahahhaa :-D <szalona fanka>


Ktoś się wybiera? ;)

Postaram się niedługo zrobić aktualizację włosów :)
Może komuś coś wpadnie w oko - http://naratunekwlosom.blogspot.com/p/wymiana.html

Miłego dnia!

czwartek, 2 stycznia 2014

Do kogo wędrują zestawy Seboradin? :))

Witam Was wszystkich w Nowym Roku ;-) Cieszę się, że pierwszy post w 2014 uszczęśliwi trzy z Was - nadeszła pora ogłoszenia wyników konkursu!


A zwyciężczynie to ...........



LUTHIENN

DORENN

i

JUSTYNA 


Serdecznie gratuluję! Mam nadzieję, że kosmetyki będą Wam świetnie służyć i odkryjecie nowe kosmetyczne perełki :-)

Ze zwyciężczyniami skontaktuje się Seboradin.