środa, 31 października 2012

Kilka pytań na temat włosów - TAG.

Tag przywędrował do mnie dzięki Kulce z  http://wlosowo.blogspot.com/. Dzięki i odpowiadam na pytania :))

ZASADY TAGA:
- odpowiedzieć na 13 pytań
- oTAGować 5 osób

1. Twój naturalny kolor włosów.
Taki jak na zdjęciu po prawej stronie - brązowy, który ostatnio ściemniał. W słońcu blond refleksy, ogólnie moje włosy są niesprecyzowane kolorystycznie ;-)


2. Twój obecny kolor włosów
Jak wyżej, nie farbuję włosów.


3. Aktualna długość Twoich włosów.
Niestety nie wiem dokładnie ile wynosi w centymetrach, postaram się zmierzyć przy następnej aktualizacji. 


4. Długość, na jaką chciałabyś zapuścić włosy.
Hm, nie mam określonej granicy, na pewno mają być wiele dłuższe niż teraz ;-) Chciałabym kiedyś mieć naprawdę długie włosy, ale zobaczymy, jakie będą efekty zapuszczania i w jakim stanie będą wtedy włosy.

5  Jak często podcinasz końcówki?
Mniej więcej przez ostatni rok wychodziło co 2-3 miesiące.

6. Twoje włosy są proste, falowane czy kręcone?
Są proste, ale czasem się wykręcają. Nie ma to jednak nic wspólnego z tendencją do falowania, to jest raczej takie nieporządne wywijanie ;)

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
Myślę, że średnią.

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itd.)?
Są cienkie, delikatne i jest ich mało. Końcówki łatwo się niszczą. Z tendencją do przetłuszczania. Teraz na szczęście coraz rzadziej skłonne do przesuszania i efektu puchu.

9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?
Przywykłam już do metody OMO, czyli zawsze przed myciem mam na włosach olej lub odżywkę (częściej olej). Jeśli odżywka, to taka, której nie lubię i chcę ją jakoś zużyć ;) Mycie zwykle delikatnym szamponem (w tej chwili rosyjskim z papryczkami chili lub Facelle), co jakiś czas takim z SLeS. Po myciu ZAWSZE maska lub odżywka (zdecydowanie częściej maska). Ostatnio wciąż używam rosyjskich, bo mają świetne działanie na moje włosy. Później zabezpieczanie końcówek czymś z silikonami i naturalne suszenie. 
Niestety, wciąż zapominam o płukankach.

10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy)?
Wilgoci w powietrzu (puszenie i wywijanie), upałów (przesuszenie), ciągłego ich dotykania (przyspieszenie przetłuszczania, niszczenie końcówek) oraz jakiegokolwiek czochrania po nich czy choćby nieumyślnego pociągnięcia (dostaje się chłopakowi za każde przygniecenie moich włosów :D)

11. Co lubią Twoje włosy? (np. olejowanie, długie spacery przy blasku księżyca itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy)?
Na pewno oleje, które działają na blask włosów i zdrowy wygląd. Lubią też maski z dobrymi składami, pokochały zwłaszcza rosyjskie ;) Skóra głowy na pewno lubi wcierki ;)

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Chyba rozpuszczone, ale częściej chodzę w kucyku, bo tak wygodniej. Niestety, jestem ułomna w robieniu jakichkolwiek fryzur.

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały?
''Kup nam jeszcze jakąś maskę'' :D

+ Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów? (pytanie opcjonalne)
Od jesieni 2011.

Taguję:
http://kosmetycznie-urodowo.blogspot.com/
http://kreconowlosa.blogspot.com
http://slodkimiod.blogspot.com/
http://minthairr.blogspot.com
http://kosodrzewina79.blogspot.com/

Jeśli już odpowiadałyście, to przepraszam ;-)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam dość mojego bycia zmarzluchem, wystarczy, że temperatura trochę spadnie,a Klaudia trzęsie się z zimna jakby było -30 stopni ;-) Na szczęście mam teraz 2 dni wolnego, przyjechałam do domu i zaopatrzyłam się w kilka cieplejszych rzeczy. Skoczyłam też do miasta, niby po nic konkretnego, ale wróciłam z butkami w typie, który jeszcze jakiś czas temu mi się kompletnie nie podobał, ale widać gust się zmienia ... ;-) Jeśli jesteście zainteresowane, mogę je pokazać przy okazji innej notki. 
W Drogerii Polskiej skusiłam się też na wcierkę, której nie miałam nigdy wcześniej. Ma dość ubogi skład, ale czasem takie wcierki są paradoksalnie lepsze - tak jak np. Kulpol ;)

Do usłyszenia ;-)

wtorek, 30 października 2012

Trochę nowości, czyli czym teraz rozpieszczam swoje włosy i ciało ;-)

Hej! ;-) Ostatnio przyszło do mnie kilka paczek, a w  nich same ciekawe rzeczy. Jeśli jesteście zainteresowane, jakie recenzje będą pojawiały się przez najbliższy czas, zapraszam do czytania :)


Już od dłuższego czasu współpracuję z trzema firmami : helfy, kalina-sklep, BingoSpa. Każda z tych marek oferuje produkty, które trafiają prosto w moje oczekiwania i serce, dlatego też współpraca z nimi jest dla mnie czystą przyjemnością. 

Olej Bhringraj jest miłym odświeżeniem mojej olejowej kolekcji - dawno już nie miałam nic nowego. Ma cudowny skład i na rzecz jego testowania odstawiam wszystkie inne oleje, żeby przekonać się o jego samodzielnym działaniu. Pierwsze testy były bardzo zadowalające:)
Kapoor Kachli - nie miałam dotąd żadnej maski w pudrze. Ciekawy produkt, trochę kłopotliwy w przyrządzaniu i nakładaniu na włosy, ale intryguje mnie jego działanie na cebulki i obiecywane pogrubienie włosów.
Ajurwedyjska złota maska - nie chcę przyspieszać opinii, ale ta maska jest po prostu świetna :D

Zdecydowałam się kontynuować współpracę z Bingo, choć liczę, że poprawią się w niektórych kwestiach w następnym kwartale ... ;-) Swoje sugestie już im przekazałam. Nigdy nie miałam nic z tej marki do ciała czy twarzy (bo rzecz jasna tylko włosy, włosy, włosy), więc stwierdziłam, że warto się przekonać, jakiej są jakości. Kolagen do ciała był niespodzianką i w sumie jestem zadowolona - miałam kiedyś próbki i dość mnie zainteresował. Widziałam, że niektóre dziewczyny dostały krem kokosowy do rąk i cieszę się, że mnie ominęło, bo nie cierpię szczerze kokosowego zapachu :D Jak więc widać na obrazku, dostało mi się serum papajowo-czekoladowe do ciała, kolagen do ciała i maska to twarzy z olejem sojowym.

Skończył mi się CHI, więc teraz postawiłam na jedwab z Green Pharmacy. Kupiłam go w Drogeriach Polskich za 7.99. Ma o wiele lżejszą konsystencję niż CHI i pachnie jak cukierek ;-) Przyjemny produkt, ale mam wrażenie, że za słabo zabezpiecza końcówki. 


Dziś świeci słońce i do moich uszu dochodzi cudowny dźwięk topnienia tego smrodu, które spadło nam z nieba z soboty na niedzielę. Mój stosunek do zimy jest prosty, jasny, klarowny i raczej bezdyskusyjny ...



Sorry, zimo :D


czwartek, 25 października 2012

BingoSpa - którą maskę wybrać?

Cześć ;-) Ponieważ przez kolejne 4 dni będę zajęta, zdecydowałam się nie czekać na mój aparacik i już dziś stworzyć notkę, która dawno chodziła mi po głowie. Przedstawia ona mój osobisty ranking masek Bingo, które dane mi było do tej pory wypróbować. Oczywiście, nie można się nim ściśle sugerować, bo każde włosy są inne, opisuję tylko swoje wrażenia.

Wczoraj dostałam swoją paczuszkę z współpracy z Bingo, ale niestety, nie znalazłam tam nic do włosów. A chcę przetestować każdą ich maskę ;-) W tym momencie jestem na półmetku :D

Niektóre z tych masek już doczekały się swojej recenzji na blogu. To mój Bingo-zbiór :-P


Dwie pochodzą z Tesco, jedna ze współpracy, a reszta jest efektem dużego Walentynkowego zamówienia z 50% zniżką :)


Kupując maski BingoSpa, nastawcie się na to, że są naprawdę bardzo duże. Każda ma pojemność 500 ml, kilka jest po 1000ml. Moje mieszkają w pudełku po butach, bo nie mam gdzie je włożyć ;-)

1. Błoto karnalitowe


Długo się zastanawiałam, którą dać na pierwszym miejscu - z błotną maską rywalizował kolagen ;-) Jednak zwyciężyło błotko, z kilku powodów : a) super wygładza b) włosy są mięciutkie c) przedłuża świeżość włosów (tzn. w moim wypadku, przez pełne dwa dni mam świeże włosy). Nie pachnie jakoś wspaniale i wygląda jak szara maź, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że działanie jest świetne ;-) Sięgam po nią zawsze, gdy chcę mieć pewność, że włosy będą wyglądały dobrze. 
Pełna recenzja TUTAJ
Wrócę do niej z pewnością.


2. Kuracja kolagenowa.


 Mój kolejny pewniak. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, włosy są po niej mięciutkie i ładnie pachną. Jest ogromnie wydajna. Jedna z droższych masek Bingo, ale moim zdaniem za 1 litr pojemności i działanie bardzo się opłaca. 
Nie ma naturalnego składu, znajdziemy tam kilka 'złych' składników, które m.in mogą uczulać, ale to typowe dla kosmetyków Bingo. Mnie nic nie uczula ;-)
Warto ją kupić na pół z koleżanką, pół litra to wystarczająco dużo :D
RECENZJA.
Wrócę do niej z pewnością.











3. 12 ekstraktów i 40 aktywnych składników.

Ponieważ miały bardzo podobne działanie na moje włosy, opisuję je łącznie. Maski wypakowane ekstraktami roślinnymi, z bogatymi składami, szybko znalazły się w moich ulubieńcach. Szczególnie to ich działanie na skórę głowy ... marzenie! Nawilżały, sprawiały, że skóra głowy była taka ... gładka :D Bardzo, bardzo to lubiłam. Gdy ich używałam, nie miałam problemów z wypadaniem włosów, więc nie mogę napisać, czy mogą na to pomóc. Czytałam jednak opinie blogerek, które pisały o wzmocnieniu włosów, wpływie na baby hair i zminimalizowaniu wypadania, więc jak widać mogą działać ;-)














12 ekstraktów było dość wodniste, za to 40 składników gęste, więc wolałam używać tej drugiej. Mam więc jeszcze pół maski 12 ekstraktów, chyba nigdy jej nie skończę ... ;-)




Nie wiem, którą bym bardziej polecała, cenowo pierwsza wychodzi 28 zł za 1 litr, druga 16 za 500 ml.  Obie są warte wypróbowania. 
Wrócę do którejś z nich.




4. Spirulina i keratyna.

Duże nadzieje pokładałam w tej masce. Długo jej nie otwierałam, żeby najpierw powykańczać resztę masek. 
No i cóż ... Mam takie mieszane uczucia. Ma swoje zalety, ale też swoją podstawową wadę - lekko przesusza mi włosy. Szczególnie jest to widoczne na końcówkach, zamieniają się niemal w miotełki. A tego nie mogę darować :-( Z drugiej strony, pięknie po niej błyszczały włosy, były też takie pogrubione, wydawało się, że jest ich więcej. 
Może jeszcze dam jej szansę ;-)
Raczej jej nie kupię drugi raz.


5. Proteiny kaszmiru i kolagen oraz masło shea i 5 alg.


Moje pierwsze maski zakupione w Tesco ;-) Ach... Pamiętam tę radość, jak zgarnęłam je z półki :D Na pewno na moim blogu znajdziecie zachwyty na nimi, gdzieś sprzed roku. W sumie to jak się całe życie nie stosowało masek po myciu włosów, to nic dziwnego, że później każda wydawała się cudem :D
Proteiny kaszmiru miały odrobinę lepsze działanie od 5 alg, mimo że maska z algami ma bogatszy skład. Dodawała blasku włosom, lekko je nawilżała, ale na tym koniec, w sumie nie robiła kompletnie nic szczególnego.










Masło shea i 5 alg ma więcej grzeszków na sumieniu. Kiedyś naprawdę byłam nią zachwycona, ale po kilku miesiącach zaczęła mi koszmarnie wysuszać włosy. Nie wiem, może moje włosy po prostu przestały na nią reagować, albo któryś składnik zaczął im szkodzić. Obecnie już po nią nie sięgam. Wiem jednak, że wiele dziewczyn ją chwali. 


Specjalnej krzywdy mi nie zrobiły, ale są za słabe na moje włosy, więc nie kupię ich ponownie.










Tak się składa, że mam w zapasach jeszcze jedną sztukę masła shea i 5 alg. Może któraś z Was jest zainteresowana wymianą? Maska jest nietknięta, nieużywana. Nie ma sensu, by u mnie leżała i się marnowała, komuś może bardziej podejść. Interesuje mnie wszystko do włosów oczywiście :D Jak coś, piszcie w komentarzach lub na maila phideaux18@gmail.com.


Podsumowując - cenię maski Bingo za ich cenę, duże pojemności i działanie - w większości wypadków ;-) Mam na celowniku jeszcze kilka np. jogurtową albo z glinką, ale póki co nie planuję zakupów (może jak znów będzie obniżka 50% :D). Minusemi jest słaba stacjonarna dostępność oraz składy, które - mimo że bogate w ekstrakty - nie są naturalne i mają trochę chemii.

Jakie są Wasze doświadczenia z Bingo? ;-) Podzielcie się w komentarzach! 
Pozdrawiam :-)

wtorek, 23 października 2012

Mała dawka humoru, czyli z czego się śmieję ;-)

Hej! Ostatnio znów zamilkłam, a wynika to z dwóch rzeczy : a) zmęczenie i niechęć do jakiejkolwiek aktywności b) mój aparat powędrował do naprawy i chyba nigdy się na niego nie doczekam, więc specjalnie zwlekam z notkami ... Chyba się poddam i zacznę robić zdjęcia z komórki. 
Dlatego też dziś notka nie wymagająca ode mnie pstrykania zdjęć, ale też nie naciągana - już od jakiegoś czasu chciałam się z Wami podzielić moim uwielbieniem do Chaty Wuja Freda i komiksami Ilony ;-) Jeśli przeglądacie czasem kwejka czy inne rozrywkowe strony, pewnie już poznaliście jej komiksy. 
Ilona jest (nie)typową kobietą z standardowymi wahaniami nastroju, 'żelazną' kobiecą logiką, czarno-absurdalnym humorem i sposobem myślenia, który do mnie trafia i zarazem rozbraja ;-) Jednym słowem - warto zerknąć, może i Wam się spodoba:)

Moje ulubione : 


To całkowicie JA :D


Mój stosunek do urodzin ...


W samo sedno :D





Zdrowe myślenie Marcina :



;-)  


Pozostając w temacie blogowania ... ;-)



Ciągle mnie śmieszy ten komiks. Nic nie poradzę. Dawaj kurwo szynkę.



Wszystkie komiksy pochodzą ze strony http://chatolandia.pl/. Nie, Ilona nie zapłaciła mi za reklamę  na włosowym blogu :D To moja własna inicjatywa i ukłon w jej stronę, mam nadzieję, że jej strona będzie rozkwitała i zdobywała coraz szersze grono fanów :)

Co u Was słychać? ;-) 










czwartek, 18 października 2012

Rzadkość na moim blogu, czyli - denko ;-)

Tak, nawet mi czasem uda się coś wykończyć ;-) To nie jest denko październikowe, wrześniowe, nawet nie powakacyjne ... Niektóre z tych kosmetyków mają po wiele miesięcy. Po prostu zużywam wszystko w żółwim tempie i nie mam zielonego pojęcia, jak niektórym dziewczynom udaje się denkować masę kosmetyków w ciągu miesiąca. 

Niektóre z tych kosmetyków zostały już zrecenzowane na blogu, więc teraz tylko krótkie podsumowania :

I tylko 4 kosmetyki do włosów ;-)


Balsam Mrs. Potter's z aloesem


Niewypał. Wielka półlitrowa butla niewypału :-P Nie robił nic sensownego z moimi włosami, były suche, byle jakie, wywijały się.  Przynajmniej był tani, kupiłam go w promocji w Auchan za mniej niż 5 zł. Normalnie kosztuje ok. 10. Niektórym służy, ja już go nie kupię i w sumie zraziłam się do wszystkich kosmetyków z tej firmy.
Recenzowałam go tutaj
Nie kupię ponownie.

Odżywka bez spłukiwania CHI


Odżywka, czy jedwab do zabezpieczania końcówek. Bez alkoholu w składzie. Bardzo fajny, ma ładny 'męski' zapach, sprawia, że końcówki natychmiast stają się gładziutkie i miłe w dotyku. 
Recenzja : KLIK
Wrócę do niego na pewno.

Maseczka Wax do włosów zniszczonych z orzechem brazylijskim.


Jedna z moich pierwszych masek do włosów. Kupiłam ją na doz za ok. 13 zł. Kiedyś nie miałam porównania z innymi maskami, więc wydawało mi się, że jest ok. Teraz widzę, że jest słaba, obciąża mi włosy, przyspiesza przetłuszczanie.
Nie kupię ponownie.

Drożdżowa maska do włosów

Kolory mi zwariowały w aparacie...

Świetna zwłaszcza na skórę głowy. Była po niej nawilżona, włosy u nasady cudowne. Mam wrażenie, że włosy rosły szybciej, gdy jej używałam. Niestety, czasem puszyła mi włosy.
Nie wiem, czy wrócę ponownie, jest wiele innych masek, które chcę wypróbować :)


Masełko owoce leśne i masło Shea z Czterech Pór Roku.


Ach... Bardzo polubiłam i chcę kolejną sztukę :) Nie daje meganawilżenia, ale ma cudowny zapach, kojarzy mi się z wakacjami, poza tym ślicznie wygląda :))
Zachwycałam się nim tutaj.

Peeling Marion o zapachu palonej kawy.


Kupiłam go ze względu na zapach - lubię kawowe aromaty. Nie był mocnym zdzierakiem, ale zostawiał skórę gładką i delikatną. Nie mam mu nic do zarzucenia, ale nie wiem, czy wrócę do niego ponownie, wypróbowałabym coś nowego.

Żele Original Source - brytyjska truskawka i miętowy.


Żele dość popularne w blogosferze, głównie w wakacje wszyscy o nich pisali ;-) Mają ładne opakowania, śmieszne opisy na odwrocie i oryginalne zapachy. W wakacje często używałam zielonego żelu o zapachu mięty (nie ma go na zdjęciu), był cudownie ochładzający, wprost idealny na lato. Niebieski (na zdjęciu) pachnie jak guma orbit, również pozostawia uczucie świeżości. Głównie używał go mój chłopak, a dla mnie była truskawkowa wersja. Trochę mnie rozczarowała ... O zapachu truskawki nie było mowy, żel pachniał tak landrynkowo. Nic specjalnego. Żele są dość wodniste, przez to niewydajne. Pienią się nieźle - truskawkowego użyłam raz do kąpieli i wyprodukował całkiem sporą ilość piany :)
Teraz używam innej wersji.
Do truskawki już nie wrócę, bo nie ma ciekawego zapachu, do mięty - teraz nie, ale może w wakacje ;-)

Masełko Fennel, różowy grepfrut.


Mmm ;-) Strasznie żałuje, że się skończył. Pięknie pachniał i niesamowicie nawilżał. Jedno z najlepszych maseł, jakie miałam. Kosztuje ok. 30 zł, ale jest tego wart :) Polecam go z całego serca.
Teraz nie planuję zakupów, ale jak mój portfel będzie zasobniejszy, wrócę do niego :))


Mam tak słaby internet, że dodawałam tego posta kilka godzin...Zdjęcia nie chciały się ładować, uwielbiam to. 
Dziś był piękny dzień, mam nadzieję, że taka aura się utrzyma do soboty, ja chcę w góry! :))

Pozdrawiam!









środa, 17 października 2012

Kilka blogowych sekretów - TAG ;-)


W tym momencie leżę zmęczona w moim przytulnym pokoju, regeneruję siły przed kolejnym dniem i popijam gorącą herbatę...Ale jak Wy będziecie czytać tego posta, pewnie będę zapieprzać w pracy :-P Jak można się domyślić - post dodany automatycznie. Mam wiele pomysłów na notki i nie mogę się doczekać, żeby Wam pokazać moje nowości do włosów, ale póki co luźniejsza, tagowa notka ;-)




Pytania:
1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty? 
Pierwszą notkę napisałam 6 grudnia 2011, więc niedługo mojemu blogowi stuknie rok. Początkowo pisałam baaaardzo rzadko, co łatwo można stwierdzić zerkając na moje archiwum. Pisałam po kilka notek na miesiąc ... ;-) Nie miałam zapału do pisania, nie czułam się jakoś zżyta z moim blogiem, wolałam przeglądać blogi innych dziewczyn. Zmieniło się coś dopiero na wiosnę tego roku, przybywało mi obserwatorów, miałam coraz więcej pomysłów na notki, nawiązałam kilka świetnych współprac i ogólnie poczułam, że mój blog wreszcie się rozwija ;-) A za tym poszło zwiększenie także mojego zaangażowania. Teraz publikuję posty mniej więcej co 2-3 dzień, ale różnie bywa :))

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?
... :D U mnie to już jest rutynka - włączam laptop, pierwsze co robię to wchodzę na pocztę, sprawdzam maile i komentarze, a z komentarzy prosto na bloga ;-) Odpisuję na komentarze, przeglądam blogi, skrobnę coś u innych. Ile razy dziennie tu zaglądam? Jak mam wolny dzień, to wiele razy. Nie wyłączam też poczty, żeby widzieć, czy nie przyszło mi coś nowego. Słowem - masakra :D 

3. Czy twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym że prowadzisz bloga?
Wie chłopak, a jeśli ktoś jeszcze, to przynajmniej mi o tym nie powiedział ;)

4. Posty jakiego typu interesują cię najbardziej u innych blogerek? 
Oczywiście o tematyce pielęgnacji włosów. Zawsze wchodzę na takie notki, lubię oglądać włosy dziewczyn, poznawać ich opinie o stosowanych kosmetykach. Lubię też czytać o pielęgnacji ciała i cery. Najmniej mnie interesuje kolorówka, makijaże itp.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?
Czasem tak, zwłaszcza jak widzę zabójczo długie, zadbane włosy ;-) Ale nie jest to uczucie, które mnie trawi i zabija, więc spokojnie :D Czuję też ukłucie zazdrości, gdy widzę zdjęcia z częstych podróży w różne piękne miejsca, bo kocham podróżować, a niestety wymaga to pewnych pokładów finansowych.

6. Czy zdarzyło ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?
Nigdy. Byłoby to nieco dziwne. Kupuję tylko to co potrzebuje i mnie interesuje.

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy? 
Teraz już nie. Na początku miałam etap kupowania do włosów wszystkiego, o czym przeczytałam na blogach czy Wizażu. Na szczęście zawsze byłam oszczędna i szybko mi przeszło. Teraz mam inne priorytety :)

8. Co blogowanie zmieniło w twoim życiu?
Dowiedziałam się, że czytanie składów to przydatna umiejętność, za którą odwdzięczają się nasze włosy. Teraz nie kupię żadnego kosmetyku bez przeanalizowania jego składu. Zaczęłam świadomie dbać o włosy, pewne czynności weszły mi już w krew i sprawiają mi przyjemność. 
No i mogę się wygadać na temat kosmetyków, bo mój chłopak, mimo że bardzo tolerancyjny, nie będzie słuchał moich analiz kosmetyków :D Tzn słuchać to może by i słuchał, ale nie mam zamiaru nikogo torturować ;-)

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?
Mój blog ma dość skonkretyzowaną tematykę - pielęgnacja włosów ;-) Oczywiście od czasu do czasu pojawiają się też notki o innej tematyce i recenzje kosmetyków z innego przedziału, ale jednak to dominuje. Nie mam więc problemów z pomysłami. Zawsze jest jakiś kosmetyk do zrecenzowania, aktualizacje włosów, opisanie mojej aktualnej pielęgnacji. Czasem po prostu o czymś myślę i dochodzę do 'A, napiszę o tym notkę' ;-)

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga tak, że chciałaś go usunąć?
Nie, usunąć nie, ale tak jak wspominałam, początkowo miałam mało zapału do pisania, mało obserwatorów, mało komentarzy i blog bardzo powoli się rozwijał, bo po prostu za mało mi na tym zależało. Myślę, że nawet jakbym przestała pisać, to go nie usunę, niech sobie wisi ;-)

Pytanie dodatkowe: Co najbardziej denerwuje cię w blogach innych dziewczyn?
1. Za dużo recenzji ze współprac, ciągłe powiadamianie o nowo nawiązanych współpracach... I nawet nie chodzi mi o to, że nie wierzę w szczerość tych recenzji. Po prostu sznur takich postów robi się prędzej czy później strasznie irytujący! Nie mam nic przeciwko współpracom, bo sama nawiązałam ich kilka, ale staram się, żeby nie zalać bloga tylko tym...Czasem też się można zastanowić, czy recenzja na pewno jest rzetelna, jeśli blogerka testuje tak dużo produktów.
2. Nie cierpię pstrokatego tła, dziwnych czcionek, infantylnego sposobu pisania, wstawianie jakichś serduszek i innych kiczów ... Dlatego nie odwiedzam blogów poniżej 18 lat :D Oczywiście wszystko zależy od sposobu pisania. 
3. Nie lubię robienia z siebie męczennicy: ''Prowadzenie bloga to naprawdę ciężka praca'', ''To mi zajmuje wiele godzin dziennie'' - no fajnie, ale ktoś stoi za nami z batem? Prowadzenie bloga ma być przyjemnością, jak jest ciężką pracą, to trzeba sobie odpuścić, bo to nieobowiązkowe i nie jest konieczne do zapłacenia rachunków :D
4. To się rzadko zdarza, ale rozwala system: ''Macie jakieś pomysły na notki?'' 
5. Za duży pęd do popularności, po niektórych blogerkach bardzo widać parcie na ''bycie kimś'' w blogosferze. Mnie to osobiście zraża i wolę naturalne, zwyczajne blogi, które miło i przyjemnie się przegląda.
6. Wiem, że im bardziej popularny blog, tym więcej komentarzy, czasem uzbiera się ich i 100 pod notką i bardzo ciężko odpisać na każdy, ale choć na jakąś czas wypadałoby. Dziwnie wygląda sznur komentarzy przy zerowym odzewie autorki. 


No, ale wiedźma ze mnie wyszła ;-) Idę zmyć nowy olejek z włosów i nałożyć nową maseczkę ... Post z nowościami już wkrótce ;-)


wtorek, 16 października 2012

Kamiwaza - naturalny stymulator wzrostu włosów.

Ta recenzja trochę poczekała na swoją kolej, ale wreszcie jest. Zapraszam na zapoznanie się z moimi wrażeniami z używania naturalnego stymulatora wzrostu włosów - Kamiwazy ;-)


Musicie mi wybaczyć brak swojego zdjęcia - niestety moją buteleczkę spotkał przykry los, a mianowicie mi pękła i wylądowała w koszu....

Co możemy przeczytać o tym produkcie?


Preparat wyprodukowany z naturalnych ekstraktów roślinnych według receptury łączącej tradycyjną wiedzę zielarską z najnowszymi osiągnięciami biotechnologii japońskiej. Zawiera aktywne związki, które stymulują komórki mieszków włosowych
 
WskazaniaEfektSposób użyciaSkuteczność
Łysienie – wszystkie typySkuteczność działania zależy od stadium łysienia1 x dziennie, do momentu pojawienia się pierwszych odrostów, następnie co 2 dzień80%
Nadmierne wypadanie włosów.Zahamowanie nadmiernego wypadania włosów.1 x dziennie przez miesiąc, następnie 2 x w tygodniu przez 2 miesiące.96%
ŁupieżWyraźna poprawa już po 2 dniach kuracji.likwidacja po 7 dniach.1 x dziennie przez 7 dni, następnie 2 x w tygodniu98%
Włosy słabeWyraźne wzmocnienie i poprawa wyglądu włosów.1 x dziennie przez 7 dni, następnie 2 x w tygodniu100%
Skuteczność określona na podstawie badań przeprowadzonych na próbie 151 osób. 

Sposób stosowania: 
Niewielka ilość preparatu nanieść na skórę głowy i delikatnie rozprowadzić, nie wymaga spłukiwania. Jedno opakowanie zawiera 100 ml preparatu, wystarcza na 3 – 4 tygodnie. 

Skład (INCI) 
Water, Fagus Beach Robour extract, Betula alba extract, Bardana sp. extract, Urtica Dioica Herb extract, Phenoxyetanol, Ethylhexylglicerin


Link do produktu:

Skład jest  bardzo krótki, nie mamy tu do czynienia z kosmetykiem 'wypakowanym' różnymi ekstraktami, ale te, które są, są często wykorzystywane w celu wzmocnienia włosów:

>Fagus Beach Robour extract - miałam problem ze znalezieniem w Internecie, o jakim tu ekstrakcie mowa, w końcu natknęłam się na informację, że może tu chodzić o odmianę buku, który ma działanie odkażające i zmniejszające łojotok.
[jeśli macie inne informację, dajcie znać! :)]
  >Betula alba extract - brzoza o działaniu odkażającym, bakteriobójczym, zmiejszającym przetłuszczanie
Bardana extract - łopian - wzmacnia cebulki, stymuluje porost włosów, hamuje wypadanie. Działa bakteriobójczo, grzybobójczo i przeciwzapalnie. 
Urtica Dioica Herb - pokrzywa zwyczajna - wzmacnia cebulki włosów, pobudza porost włosów. 
Phenoxyetanol - konserwant
Ethylhexylglicerin - konserwant pochodzenia naturalnego.

Moje wrażenia:

Zapach nie jest dla mnie ważny, jeśli chodzi o kosmetyki do włosów. Wiadomo, że jest miło, jeśli pachnie ładnie, aplikacja na włosy jest wtedy przyjemniejsza , ale podstawowym wyznacznikiem jest dla mnie działanie. Jednak...Nie mogę nie wspomnieć o zapachu Kamiwazy, który jest wprost okropny. Pachnie jak jakiś rozpuszczalnik, coś chemicznego. Ziół w tym w ogóle nie czuję. 
Buteleczka jest malutka, plastikowa, mieści 100 ml żółtawego płynu. Nie jest zbyt solidna, jeden upadek na podłogę spowodował jej pęknięcie. Wizualnie mi się podoba.
Wydajność jest kiepska, producent pisze o 3-4 tygodniach, mi starczyła na niecałe 3, stosowałam ją codziennie. Jakoś tak znikała w oczach, a wcale nie nakładałam jej dużo.

Trochę mi przez to trudno ocenić jej działanie. Myślę, że dopiero po drugiej butelce mogłabym więcej powiedzieć. Przez cały okres stosowania nie wypadały mi włosy, czyli mogę stwierdzić, że wzmocniła cebulki i efekt ten utrzymał się także po wykończeniu buteleczki. Szybszego wzrostu włosów nie zauważyłam, ale tak jak mówię, starczyła mi na zbyt krótki czas. Nie podrażniła skóry głowy i nie spowodowała szybszego przetłuszczania.
Czy bym do niej wróciła? Nie jestem pewna, a wszystko przez ten dziwny, chemiczny zapaszek, który jest dość zniechęcający.

Odżywkę można kupić na stronie http://www.kamiwaza.pl/sklep.php za 40 zł oraz w niektórych aptekach.  


Może ją miałyście? Podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzach :))