czwartek, 31 maja 2012

Włosy w maju - aktualizacja.

Hej ;-) Zamieszczam dziś aktualne zdjęcie moich włosów - jeszcze się maj nie skończył, więc aktualizacja majowa ;-) Zdjęcie po lewej zresztą było też zrobione pod koniec kwietnia, więc upłynął miesiąc.


Zdjęcia z lampą. Można powiększyć.

Jestem całkiem zadowolona ze stanu włosów po kolejnym miesiącu pielęgnacji - nie ma oczywiście jakichś spektakularnych efektów, ale też miesiąc to nie rok ;-) Według mnie włosy wyglądają nieco lepiej - po pierwsze urosły, co mnie bardzo cieszy :) i wyglądają zdrowo. Na tym zdjęciu wyglądają też na gęstsze, ale to raczej efekt tego, że były stosunkowo świeżo po myciu, a wtedy zawsze są bardziej puszyste. Jestem zadowolona także z tego, że póki co moje końcówki nadal wyglądają ok. 
Przy ostatniej aktualizacji chyba ktoś pytał, czy farbuję włosy. A więc nie - nigdy nie farbowałam ani farbą, ani henną, choć to drugie mnie kusiło jakiś czas temu :) Włosy nie były specjalnie stylizowane do zdjęcia, jedynie rozczesane.


Co stosowałam w maju?
*Na pierwszym miejscu postawię olej Khadi -używałam go bardzo intensywnie w tym miesiącu. Myślę, że to jemu zawdzięczam lekką poprawę stanu włosów i przyrost, ponieważ nie używałam nic innego nowego w maju. Niedługo zamieszczę jego recenzję.


*W połowie maja wróciłam do picia skrzypopokrzywy, a wcześniej do picia drożdży. Przyznaję jednak bez bicia, że nie robiłam tego tak regularnie jak kiedyś, więc nie sądzę żeby dużo się przyczyniły choćby do przyrostu.


*Oprócz tego sumiennie zużywałam maski Bingo - 12 ziół, 40 aktywnych składników, kolagen - niedługo jego recenzja, bardzo bardzo go polubiłam i gdybym miała wybierać do których kosmetyków z Bingo na pewno jeszcze wrócę, kolagen byłby na pierwszym miejscu :)
Świetnie działają na moje włosy, bardzo je lubię.

*Nie używałam żadnych nowych masek czy odżywek, ale kilkakrotnie zrobiłam sobie domową maskę z żółtka, aloesu, olejku migdałowego, rycynowego i to wszystko mieszałam z maską z Alterry. Taką wypasioną maskę zmywałam delikatnym szamponem, bo obawiam się  że bez tego tragicznie obciążyłaby mi włosy :) Dawała fajne efekty, muszę ją zacząć robić przynajmniej raz w tygodniu :) 


Hm, to chyba tyle :-) Jak widać, nie zmieniłam nic specjalnie w pielęgnacji, ale taka mi służy, więc nie widzę powodu. Teraz zaczynam testować inne kosmetyki, więc będę obserwować jak włosy na nie reagują. 
W kolejnej notce zamieszczę recenzję kolagenu z Bingo Spa - używam go już od 3 miesięcy i mam wyrobioną opinię na jego temat.


Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale muszę na jakiś czas - mam nadzieję, że jak najkrótszy - moderować komentarze. Jedna z obserwatorek zaczęła zalewać mnie spamem, absurdalnymi komentarzami i tekstami, od których mi cycki i ręce opadają. Usunęłam dziś 35 jej komentarzy i mam dość :-P Najlepsze, że taki sam syf robi mi na mailu.
Oczywiście tylko jej komentarze będą zatrzymywane, tak że mam nadzieję że Was ta chwilowa moderacja nie zrazi :) Liczę, że za kilka dni nie będzie sprawy.


Pozdrawiam ciepło!






czwartek, 24 maja 2012

Tag : Lubię to! + olejek łopianowy z czerwoną papryką.

Czy słyszałyście już, że Green Pharmacy może się teraz pochwalić olejkami do włosów w swoim asortymencie? ;-) Pierwsza  na blogspocie je dostrzegła Natalia z blogu i od razu im zrobiła małą reklamę, tak że GP może dziękować :-D  Nie można o nich póki co znaleźć żadnych informacji w Internecie. W moje ręce wpadł jeden z tych olejków - z czerwoną papryką. W ofercie jest także przeciwłupieżowy oraz przeciw wypadaniu włosów ze skrzypem polnym.
Można je kupić w Drogeriach Polskich, obecnie kosztują 5.50, czyli taniutko za te 100 ml :)




Ten  z czerwoną papryką - stymulujący wzrost - podoba mi się najbardziej ;-) Ze względu na to, że teraz testuję intensywnie inny olejek do włosów, na używanie tego zostaje mi jeden dzień w tygodniu :-P Nie wiem czy będą jakieś rezultaty przez tak rzadkie stosowanie. Choć na opakowaniu jest napisane, że olejek można stosować 1-2 razy w tygodniu. Skład ma prosty i krótki. Wg opisu można go zostawić na głowie na ok. pół h przed myciem włosów.



Czy spotkałyście się już z tymi olejkami? Który rodzaj interesowałby Was najbardziej? Tak pytam w razie kompletowania rozdania dla Was ;-)

............................................................................................................................................
Tag - lubię to!


Zasady TAGa Lubię TO!:

1. Banerem jest wklejone zdjęcie.
2. Napisz kto Cię otagował.
3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.
4. Otaguj kilka osób.


Otagowała mnie aladriela - dziękuję ;-)


Mam wrażenie, że na początku w zasadach tego tagu było, żeby każdy wkleił swoje ulubione zdjęcie ... Ale nie pamiętam dokładnie. 


Co lubię, co mnie uszczęśliwia i tym podobne ;-)



1. Przede wszystkim lubię swojego chłopaka ;-)
2. Niezawodnie zawsze rozśmieszają i poprawiają mi humor zwierzęta, małe i duże, ale szczeniaczki mają specjalne miejsce u mnie ;D
3. Lubię wypić kawkę w południe, przeglądając przy tym blogi.
4. Lubię wieczory z chłopakiem, chipsami, piwem i filmem oglądanym na laptopie ;-)
5. Sprawia mi przyjemność, gdy chłopak szykuje mi rano paczuszkę z jedzeniem na uczelnię - kanapka, jakiś owoc, jogurt, batonik - sama radość ;-D
6. Uwielbiam wiosnę i lato, krótkie kolorowe sukienki, opaloną skórę i dużo zieleni przed oczami.
7. Lubię plaże, egzotyczne wyspy - nie byłam, ale miło pomyśleć, że może kiedyś będę ;-)
8. Szpilki!
9. Ciepłe wieczory i noce.
10. Spacery w ładnych miejscach. Chodzenie po górach ;-)

11. Zapach skoszonej trawy i wypranej pościeli.
12. Lubię dostać/kupić coś do włosów ;-D


Można by oczywiście wymieniać w nieskończoność, ale kto by to czytał ;-)


Taguję:
http://moje-kosmetyki-byn.blogspot.com/
http://xkeylimex.blogspot.com/
http://livselixir-pl.blogspot.com/
http://cathe-elen.blogspot.com/














wtorek, 22 maja 2012

Wyniki zbieractwa - czyli moja kolekcja szamponów.

Witam serdecznie ;-) Dziś chciałam Wam pokazać, jakimi szamponami ,,męczę'' swoje włosy ;-) Męczę  żartobliwie, ale dziewczyny, które unikają SLeSu mogłyby potraktować to dosłownie - wszystkie moje szampony prócz skromnego BD po lewej zawierają ten detergent. Pisałam kiedyś, że chciałabym doprowadzić do zminimalizowania swoich zapasów do 2-3 szamponów i myć częściej włosy szamponami dla dzieci, a SleS sobie zostawić na silniejsze oczyszczanie co jakiś czas, ale jak widac - tak szybko tego nie zrealizuję. Muszę zużyć tę gromadkę ;-)



Od lewej :

Szampon Babydream dla dzieci - szampon, który zdobył na blogach mnóstwo krytycznych głosów, ale również - bardzo pozytywnych. Zarzuca mu się plątanie, robienie z włosów siana, trudności w spienieniu go. Ja powiem tak - nie wiem ile dziewczyn nie użyło po myciu nim odżywki/maski - wtedy zapewne ma się masakrę na głowie :D Ja go polubiłam, ale nigdy nie odważyłabym się  po nim tylko spłukać włosów i do widzenia - już podczas mycia można poczuć, że pląta włosy, piana, która się wytwarza jest ,,tępa'', dłonie z pewnością nie ślizgają się gładko po głowie. Jednak jeśli chodzi o mycie - jestem zadowolona. Domywa bez problemu oleje - po jednym myciu. Łatwo się pieni. Według mnie przyjemnie, delikatnie pachnie. Nie przetłuszcza włosów. Jest wydajny i bardzo tani - ja go kupiłam w promocji za 2.50 ;-) Normalnie kosztuje 4 zł. Żałuję, że wtedy nie wzięłam od razu 4 buteleczek ;-) Podsumowując - jeśli ktoś chce tani, łagodny szampon, który wymaga użycia odżywki - niech sięgnie po BD. Jak się nie sprawdzi .. Cóż, wiele się nie straci ;-)

Szampon Eve do włosów osłabionych, wypadających, łamliwych - Czarna rzepa, skrzyp polny, łopian. Chciałam kiedyś prosty nieskomplikowany ziołowy szampon i natknęłam się na niego. Kosztował tylko 5 zł. Pachnie dość wyraźnie czarną rzepą, nie jest ten zapach niczym złagodzony jak w serii Joanny Rzepa. Hmm. Na początku nie miałam mu nic do zarzucenia, ale ostatnio mnie zaczął rozczarowywać - nie daje sobie rady ze zmywaniem olejów, co dla mnie jest mega minusem. Nie chce się pienić, muszę dodawać go w trakcie mycia, co jak wiemy, nie służy włosom i irytuje. Nie, nie, zniechęciłam się do niego i więcej nie kupię. Ponieważ przeważnie przed myciem mam olej na włosach, wymagam od szamponu przede wszystkim tego, żeby sobie z tym radził.

Jajeczny z Bingo Spa - lubię, bardzo przyjemny zapach, mega wydajny, w mega butelce :-P Można kupić w Tesco za 5 zł. Pisałam więcej o nim w notce o szamponach.

Czekoladowy z pomarańczą z Bingo Spa - kupiony w Auchan za 7.70. Bardzo go lubię, pięknie pachnie, świetnie się pieni, ma ładną buteleczkę. Konsystencja jest dość gęsta. Ma bardzo ładny, bogaty skład. Nie obciąża mi włosów.

Z minerałami z Morza Martwego z Bingo Spa - skusiłam się na niego w Walentykowej promocji Bingo Spa. Kosztował tylko 4 zł w obniżce 50 % ;-) Jak widać, jeszcze go nawet nie otworzyłam ... ;-) Muszę najpierw wykończyć ze 3 szampony, bo zginę w nich. Nie mogę więc nic o nim powiedzieć prócz tego, że ma fajny skład, ma 1 litr, jest tani i w opinii koleżanki - bardzo fajnie działa na włosy. Tu o nim coś więcej :
.http://www.bingosklep.com/szampon-wlosow-odzywka-mineraly-morza-martwego-ekstrakt-rooibos-magnez-bingospa-p-48.html

Barwa z lnem - spodobał mi się w nim kolor i cena :D No i chciałam w końcu wypróbować któryś szampon z Barwy. Ma prosty skład, nie zaleca się go do codziennego stosowania, a raczej do oczyszczania włosów co jakiś czas. Lubię go - pachnie jabłkiem, kosztował 2.15 (w Auchan szampony z Barwy są chyba najtańsze), dobrze sie pieni, łatwo zmywa oleje.

Mypa,szampon regenerujący do włosów z masłem shea. Już go prawie skończyłam.  tego co się orientuję, Mypę wycofali już z Natury - nie wiem więc, czy jeszcze gdzieś można kupić ten szampon. Raczej i tak bym już do niego nie wróciła - zapach, który na początku mi się podobał, teraz mnie męczy, jest zbyt słodki. Konsystencja szamponu jest dość gęsta, ma ciemnożółty kolor. Skład ma taki sobie - trochę ekstraktów, ale nieciekawy początek. Ogólnie nie mam mu wiele do zarzucenia, ale już mi się znudził.

Uff... To tyle. ;-) Pisanie recenzji szamponów przyznam jest dla mnie nieco kłopotliwe - ponieważ zawsze nakładam po myciu maskę/odżywkę, nie jestem w stanie powiedzieć z całą pewnością, jak szampon działa na włosy. Mogę oceniać tylko te zewnętrzne kwestie - czy dobrze myje, czy się pieni, czy nie podrażnia skalpu. Dlatego zdecydowałam się na taką zbiorową notkę, ale jak Was interesuje coś konkretnego dotyczącego któregoś szamponu - piszcie w komentarzach ;-)
Żaden z tych szamponów mnie nie podrażnił, nie uczulił, nie przyczynił się do wypadania włosów - ale zaznaczę, że mój skalp jest odporny na takie rzeczy, niepodatny na podrażnianie - na szczęście.

Miłego dnia :)




poniedziałek, 14 maja 2012

Maska, której więcej nie kupię + masełka Fennel :)

Zwykle na blogu zamieszczam pozytywne recenzje produktów, których używam - myślę, że to nie wynika z braku krytycyzmu, ale po prostu - dotychczas - mam szczęście, że to co kupiłam, dobrze się u mnie sprawdza. Niestety przyszła kryska na Matyska i musiałam stwierdzić, że w moim zbiorze kosmetycznym znajduje się bubel, z którego jestem całkiem niezadowolona. 





Maska nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych ,Granat i aloes' z Alttery. Z pewnością wszystkim dobrze znana, linia Alterra stała się bardzo popularna na blogspocie. Łatwo dostepna i stosunkowo niedroga, ok. 9 zł za 150 ml produktu. Kupiłam ją właśnie z powodów dobrych opinii oraz z racji świetnego składu. Niestety okazuje się, że nie wszystko z dobrym składem będzie działało dobrze na nasze włosy :->

Nie będę się dużo rozpisywać na temat tej maski, bo w sumie nie ma o o czym, u mnie się nie sprawdza i już. Już po pierwszych stosowaniach byłam zawiedziona - moje włosy były po niej suche i ,,nieporządne'', czyli efekt, którego wprost nie cierpię - nieposłuszne włosy z tendencją do sterczenia i wywijania. 


Zrobiłam sobie od niej przerwę na rzecz innych masek, z których byłam o niebo bardziej zadowolona, ale ostatnio zdecydowałam się dać jej kolejną szansę. Niestety, efekt był znów identyczny - włosy znów wydawały się suche, poza tym były miękkie...aż za miękkie. Nie wiem, czy jestem w stanie wytłumaczyć, czemu taki efekt za dużej miękkości mnie drażnił - po prostu włosy zrobiły się zbyt lekkie i kompletnie się nie układały. Na dodatek już pod wieczór były oklapnięte, czyli maska jeszcze mi obciąża włosy.

Być może winowajcą przesuszenia jest tu alkohol, który widnieje w masce już na drugim miejscu...Oprócz tego skład jest naprawdę atrakcyjny - bez silikonów, parafiny, syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujący - wg producenta.


Zdaję sobie sprawę, że Alterra jest lubiana, dlatego moja opinia jest tu jak szczypta dziegciu w morzu pozytywnych recenzji. Dlatego też broń Boże nie odradzam jej stosowania - być może na Waszych włosach da świetne rezultaty ;-) Ja tylko podzieliłam się, jak działała na moje ... ;-P


Wiele osób zachwyca się zapachami kosmetyków do włosów z Alterry - dla mnie wersja z granatem (oraz też ta odżywka z morelą i pszenicą), pachnie beznadziejnie. W założeniu ma być naturalnym, owocowym zapachem - dla mnie jest zbyt chemiczny i nie jest przyjemny. Nie jest to oczywiście zapach, który odstręcza - gdyby działanie maski byłoby ok, stosowałabym ją chętnie, ale po połączeniu tych dwóch porażek, wniosek nasuwa się jeden - więcej do niej nie wrócę. Być może spróbuję którejś odżywki Alterry lub szamponu, ale ta maska odpada. Dobrze, że ma jedyne 150 ml, więc długo nie będę się z nią męczyć. Zużyję ją do końca, bo nie lubię nic wyrzucać, być może wykorzystam ja do domowych maseczek lub do wymieszania z maską w pudrze. 



Skoro o zapachu mowa, ciekawa jestem bardzo, jak pachną te cudeńka ;-) :




Miałam szczęście wygrać je w rozdaniu na blogu Beauty Blog u procentovej ;-) Ściślej zgarnęłam dwa masełka - Różowy Grejpfrut oraz Ogórek i Melon , i jogurt do ciała Kremowe Ciastko z Kokosem (co za fantazyjna nazwa ;-) ). 
Bardzo podobają mi się opakowania, ślicznie wyglądają ;-) Moja skóra jest ostatnio bardzo przesuszona, także przyda się jej porządne nawilżenie. Za jakiś czas napiszę o nich recenzję.
Może któraś z Was już je używała? 

Pozdrawiam!


czwartek, 10 maja 2012

Joanna Rzepa - Kuracja wzmacniająca.

Dziś recenzja Kuracji wzmacniającej z Joanny. 

źródło: wizaz.pl

Zapomniałam zrobić zdjęcie w domu, a teraz nie mam możliwości, więc jest jak jest.

Używałam tej wcierki cały kwiecień i początek maja. Odczucia? Całkiem, całkiem pozytywne. Wcierka ta co prawda nie pobudziła moich włosów do intensywniejszego wzrostu (a przynajmniej tego nie zauważyłam), ale obdarzyła mnie mnóstwem kolejnych bejbików. Że ,,coś'' się zaczyna na głowie dziać zauważyłam po ok. 3 tygodniach kuracji. Od razu wspomnę, że mieszałam ją często z Capitavitem, chcąc wreszcie go zużyć ;-)
Wydajność : dostajemy 100 ml płynu, czyli tak standardowo jak na wcierkę. Niestety, nie wiem czemu, ale już po kilku dniach zauważyłam, że strasznie mi ta wcierka schodzi, mimo że wcale nie dawałam jej dużo. Właśnie dlatego m.in zaczęłam używać jednocześnie też Capitavitu, żeby starczyła mi na dłużej... Jak dla mnie jest niewydajna, starczyłaby mi może na 3 tygodnie przy codziennym używaniu.
Aplikacja : Jak pewnie niektórzy wiedzą, ta Kuracja ma naprawdę dobry aplikator. Można bez problemu nanieść płyn na skórę głowy bez większej obawy że coś się nam przeleje itd. Zarzuty mam do zakrętki, bo jest taka maleńka, że kilka razy ją zgubiłam nieopatrznie gdzieś położywszy ;-) W każdym razie buteleczkę sobie na pewno zostawię, bo jest bardzo praktyczna z tym aplikatorem.
Ja zawsze zaczynałam aplikację płynu od przedziałka i nie wiem czy to dlatego, ale tam mi właśnie wyrosło najwięcej nowych włosów ;-)
Zapach : Jak dla mnie, przyjemny. Nie mam mu nic do zarzucenia. Typowy zapach dla linii Joanna Rzepa.
Stosowanie : Producent zaleca zrobić przerwę po dwóch tygodniach i wmasowywać preparat po myciu włosów. Do obu rzeczy się nie zastosowałam - o przerwie jakoś zapomniałam, a co do drugiego - jestem już przyzwyczajona, że wcierki robię wieczorem.
Producent wspomina też o mrowieniu skóry głowy po zastosowaniu płynu, jednak nie zanotowałam tego. Za to skóra głowy robiła się taka miła w dotyku po wszystkim :D Ale może to też przez masaż?
Działanie na przetłuszczanie włosów i łupież : O tym drugim nic nie powiem, bo nie mam łupieżu. Jeśli chodzi o przetłuszczanie - u mnie się zwiększyło, co zaliczam na minus tej wcierki. Owszem, liczę się z tym, że przy używaniu wcierek, masażach skóry głowy będę miała większe przetłuszczanie włosów, ale hmm, przy poprzednich produktach tego typu nie miałam aż tak tragicznych włosów na drugi dzień. Na początku w ogóle nie połączyłam tego z tą  Kuracją. Zaczęłam już rozmyślać, czy to może za częste olejowanie? za często nakładam maski? albo przez pogodę? Wyjaśniło się, jak skończyłam buteleczkę. Włosy na drugi dzień nadal były świeże, co więcej - nawet na trzeci. Tak więc u mnie ten punkt się nie sprawdził, wcierka zwiększyła przetłuszczanie, a nie zniwelowała. Nie obrażam się o to, bo w ogóle od niej tego nie oczekiwałam, dla mnie podstawowym punktem jest przyspieszenie porostu i bejbiki ;-) Tu zdała 100% egzamin w drugim aspekcie. 
Cena : ja kupiłam w promocji za 6 zł, ale normalnie można ją znaleźć w Superpharmie za 7.50, na dozie jest coś powyżej 8 zł. Uważam, że bardzo przyzwoita cena.
SkładAqua, Alcohol Denat., PEG-75 Lanolin, Raphanus Sativus Extract, Urtica Dioica Extract, Arcitium Lappa Extract, Humulus Lupulus Extract, Glycogen, Glycerin, Niacinamide, Panthenol, Menthol, Allantoin, Laureth-10, Citric Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Butylphentyl Methylpropinal, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone
Jak widać, ma wysoko denat, co może podrażniać wrażliwe skalpy.

Ogólnie wystawiam jej dobrą ocenę, polecam sprawdzić, jak będzie działała u Was. Być może jeszcze do niej wrócę, zwłaszcza jak będzie w promocji ;-) Póki co mam kolejne rzeczy do testowania. Za około miesiąc możecie się spodziewać recenzji płynu L-100 z firmy Kulpol ;-)


wtorek, 8 maja 2012

Tag : Wiem, co jem!

1. Napisz, kto Cię otagował i przedstaw zasady
2. Zamieść banner i odpowiedz na pytania
3. Otaguj kolejne 5 osób :)


Otagowała mnie aladriela z blogu http://aladriela-aladriela.blogspot.com, dziękuję !

Niestety obawiam się, że moje odpowiedzi będą mocno nieciekawe, bo nie przykładam zbyt dużej wagi do zdrowego odżywiania ...

1. Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
Czy ja wiem ... Może nie jest jakoś tragicznie, raczej unikam fastfoodów (mimo że lubię), nie piję w ogóle żadnych słodkich napojów gazowanych, nie opycham się słodyczami (nie wszystkie lubię), ale to chyba za mało, żeby powiedzieć, że ogólnie jem zdrowo.
2. Czy zwracasz uwagę na skład produktów spożywczych? Jeśli tak, to jakich składników unikasz?
Średnio, prawdę mówiąc. Czasem czytam składy, ale jeśli coś mi smakuje, nie przeszkodzi mi fakt, że jest naszpikowane chemią (np. - chipsy)
3. Jesz dużo owoców i warzyw?
Nie bardzo, mimo że lubię. To chyba z lenistwa, albo z braku dobrych nawyków...Uwielbiam sałatki i zwykle zajmują mi większą część talerza przy obiedzie.
4. Czy kiedykolwiek się odchudzałaś? Na jakiej diecie? Zamierzasz się odchudzać w przyszłości?
Tak, kiedyś, w nastoletnich latach, ale było to dawno, niezdrowo, bez pomyślenia, więc nie ma co wspominać. Obecnie się nie odchudzam, bo mi się nie chcę, choć po zimie mam uroczy wałeczek tłuszczu na brzuchu. Jeśli będę z tym walczyć, to niejedzeniem na noc i większą ilością ruchu. Na skomponowane diety nie mam energii ani chęci.
5. Czy czujesz się dobrze w swoim ciele?
Tak, choć chciałabym wrócić do bardziej płaskiego brzucha.
6. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
Łazanki z pieczarkami, pizza, typowe ''drugie danie'', barszcz czerwony z ziemniakami.
7. Czy lubisz gotować?
 W zasadzie niewiele umiem, kilka zup. To co umiem, to nawet lubię gotować, zwłaszcza jak wychodzi smaczne :)
8. Co chciałabyś wyeliminować z diety, a co do niej wprowadzić i dlaczego?
  Chciałabym nie lubić chipsów, bo to puste kalorie, zero dobrych składników, sam syf, a niestety bardzo lubię je chrupać przy jakimś filmie. Staram się jednak jeść je jak najrzadziej, ale wiem, że nie byłabym w stanie ich całkiem odrzucić. Wprowadzić? Więcej warzyw, owoców, ogólnie zdrowych rzeczy ...
9. Czego nie możesz przełknąć a co mogłabyś jeść cały czas?
Nie jem rosołu, nie lubię zup typu zupa-krem, nie cierpię zbyt słodkich ciast i tortów typu sama masa. Ogólnie wielu rzeczy nie tykam, ale teraz mi trudno sobie przypomnieć. Co mogłabym jeść cały czas? Pewnie jakieś słodkości, batoniki, czekoladki itd, ale w końcu by zamuliło ;)
10.Ile posiłków jesz dziennie?
3.
11.Wypijasz odpowiednią ilość wody? ( min. 8 szklanek dziennie) ?
Piję dość dużo wody, ze wszystkich napojów gdy mam wybierać, zwykle właśnie jest to mineralka, bo nią najlepiej mi się gasi pragnienie. Poza tym piję mnóstwo herbaty - ale czarnej, obowiązkowo z cytryną i cukrem.
Na dokładkę możecie polecić jakiś zdrowy prosty przepis, przekąskę czy coś w tym stylu :)
Nie polecę niestety żadnego przepisu. Zdrowa przekąska? Obrać sobie mnóstwo marchewki i chrupać :-) Coś, o czym ciągle zapominam.

Ogólnie jak widać, takie bylejakie to moje odżywianie. A przecież im lepsza dieta, tym ładniejsze włosy ;-) No cóż ...


W następnym poście planuję rezencję Kuracji Joanna Rzepa, niedawno ją skończyłam :-)

czwartek, 3 maja 2012

Pielęgnacja włosów: listopad-kwiecień.

Jedna z komentatorek podsunęła pomysł, żebym skrótowo napisała, co stosowałam przez ten czas listopad - kwiecień. Nie zrobiłam tego pod tamtą notką, bo w sumie cały blog jest poświęcony temu, co używałam, recenzje kosmetyków, itd, więc uznałam to za zbędne.


Jednak - w takich konkretnych punktach ;-) :


Jak pielęgnowałam włosy przez ten okres?


1.  Odstawiłam prostownicę. Daję to jako pierwszy punkt, bo bez ukrywania ma największe znaczenie. Prostownica to niszczyciel naszych włosów. Spala, rozdwaja włosy, wysusza, czyni szkody, których nie można inaczej naprawić, niż przez podcięcie. Nadal z przodu mam słabsze, cieniutkie kosmyki, które były najwięcej traktowane prostownicą... (z tyłu nie przykładałam się tak bardzo na szczęscie :D)Nie używałam też suszarki (chyba że w kryzysowych sytuacjach, gdy już musiałam wyjść, a włosy jeszcze nie wyschły do końca).
2. Regularne używanie olei. Według mnie, to im zawdzięczam wygładzenie włosów i nadanie blasku. Przez moje ręce (i włosy) przewinął się kokosowy i migdałowy z Dabur Vatika, Heenara, Alterra migdałowa i papaja,  brzoza i pomarańcza, rycynowy i rozmarynowy (ale głównie mieszany z innymi olejami i na skalp), lniany i ostatnio Sesa (najkrócej ze wszystkich olejków, mam ją od niedawna). Najczęściej używałam kokosowego. Oleje - zawsze na noc, zmywanie rano, po myciu maska do włosów. No właśnie ....
3. Częste stosowanie masek do włosów - szczerze, to używałam ich po każdym myciu. Wiem, że maski powinno się nakładać raz  w tygodniu, ale ja uznałam, że ta zasada jest dla zdrowych włosów, nie moich :) Co ciekawe, włosy długo się nie buntowały. Jednak przyszedł moment przeproteinowania i wtedy zaczęłam przeplatać maski odżywkami ;-) Najczęściej używałam masek z Bingo Spa, Biovaxa dla włosów suchych, i innych. Są na blogu recenzje różnych masek :)
4. Odstawiłam silikony, zaczęłam uważnie studiować składy. Obecnie dopuściłam silikony w zabezpieczaniu końcówek, nie jestem też już tak rygorystyczna w odrzucaniu produktów tylko dlatego, że mają łatwo zmywalny silikon w składzie :) Jednak póki co nie używam nadal kosmetyków z silikonami, z prostych względów - znalazłam świetne kosmetyki bez silikonów, więc po co? ;-)
5. Wewnętrznie - piłam zioła - najpierw pokrzywę, potem skrzyp, potem skrzypopokrzywę ;-D Zahamowało to wypadanie włosów, nie mam juz teraz z tym problemów. Obecnie mam przerwę z ziołami, może wytrzymam miesiąc :D Kusi mnie już powrót do picia ziółek, jednak przerwy są wskazane. Piłam też drożdże przez trzy miesiące. Wszystko o tym jest pod etykietką - wspomaganie wewnętrzne.Łykałam CP tylko przez półtorej miesiąca, oprócz tego nie raczyłam się żadnymi suplementami.
6. Regularnie używałam wcierek. Był Capitavit, Jantar, Saponics, Rzepka z Joanny ( w ostatnim czasie). Zawdzięczam im masę bejbików i wzmocnienie cebulek.
7. Używałam wielu szamponów, wszystkie z SleS. Ten detergent nigdy mi nie szkodził, nie powodował podrażnienia, łupieżu itd, więc nie unikałam szamponów z nim. Jednak chciałabym w najbliższym czasie spróbować jak będzie mi służyła pielęgnacja łagodnymi, dziecięcymi szamponami, więc - ekhm - jak tylko wykończę kupę szamponów, które mam, przechodzę na takie mycie :-D Nie ma mowy, żebym je wyrzuciła, jestem na to zbyt oszczędna ;-P będę dążyła jednak, żeby zostać kiedyś z jednym szamponem dziecięcym i z jakimś jednym z SleS, żeby od czasu do czasu lepiej oczyścić włosy.Włosy myłam co drugi dzień, dość szybko mi się przetłuszczają. 
Jakie zmiany planuję wprowadzić? 
Cóż, nie planuję nic specjalnego, raczej nadal kontynuowanie pielęgnacji jaka jest wyżej. Na pewno :
1. Doprowadzenie do tego, żebym została z dwoma szamponami :D (jeśli to możliwe!) i przestawiła się na mycie łagodnymi szamponami (Babydream bardzo mi podszedł!)
2. Regularniejsze stosowanie płukanek - ostatnio zaniedbywałam. 
3. Chronić włosy przed słońcem.
4. Po przerwie wracam do picia ziółek i kontynuję picie drożdży.
5. ??? 
Jeśli macie jakieś propozycje, dobre rady z własnego doświadczenia jak można jeszcze dopieścić włosy, piszcie proszę ;-) Brakuje mi już pomysłów, co jeszcze mogę robić :)


Hm.... To chyba te najważniejsze punkty ;-) Jeśli ciekawi Was coś konkretnego, piszcie w komentarzach ;-)

środa, 2 maja 2012

Włosy listopad-kwiecień. Wychodzenie z sianka :)

Hej ;-) Po małych wahaniach zdecydowałam się wreszcie na pokazanie swoich włosów. Co prawda, kiedyś chciałam je pokazać na blogu dopiero wtedy, gdy będę naprawdę z nich zadowolona, gdy będą długie, błyszczące (i tym podobne mrzonki...), ale stwierdziłam, że chyba za dużo by wody upłynęło w Wiśle. 

Wiem, że dziewczyny prowadzące włosowe blogi mają zwykle (często ;p) naprawdę przepiękne włosy, tak że ślinka cieknie na ich widok. W porównaniu z nimi u mnie jest bida z nędzą :) jednakże nie bez powodu blog zatytułowałam Na ratunek włosom ... Na ratunek, bo zobaczcie same, jak prezentowały się w listopadzie <mina pełna przerażenia> ....

Zdjęcie można powiększyć.

O tak, w listopadzie mamy widowiskowe sianko. Masakra jednym słowem. Są tak przesuszone i powystrzępiane, że powinny stanowić przestrogę dla dziewczyn, które chwytają regularnie za prostownicę ... Bo tak, moi drodzy, to włosy z ,,pielęgnacji'' polegającej na używaniu szamponu Pantene z odżywką (lub bez, zależy jaki kupiłam), nigdy nie używaniu odżywek ani masek (no comment), za to z lubością używaniu sprayów termoochronnych przed prostowaniem (jak wiemy, z dużą zawartością silikonów).

Żeby było ciekawiej, nawet nie prostowałam tak często, jakieś dwa razy w tygodniu (tzn, zależy co kto uważa za często. Niektóre dziewczyny  prostują codziennie lub nawet kilka razy dziennie). Jednakże jak się ma tak cienkie włosy jak ja, bardzo łatwo je zniszczyć wysoką temperaturą. 
Oczywiście, zdjęcie też zostało wykonane w nieciekawym świetle, co z pewnością nie pomogło  temu zdjęciu, jednak gołym okiem widać, jakie są przesuszone i sianowate i na to już światło nie wpływa :D

W marcu prezentują się już nieco lepiej, nie są już tak strasznie suche i znikło to ,,wystrzępienie'', które widać na pierwszym zdjęciu.
Dlaczego tak mało urosły i dlaczego w kwietniu wydają się jeszcze krótsze niż w marcu?
Cóż, były podcinane. Moje końcówki były tak straszne, tak porozdwajane (porozpięciorzone czasem niektóre), że raz u fryzjera podcięłam je bardziej, a potem w domu ciągle się bawiłam nożyczkami, podcinając namiętnie rozdwojone końcówki lub takie, które wyglądały w moim odczuciu słabo. Tym sposobem - nie widać żadnego konkretnego przyrostu bez 5 miesięcy ... :-P Można się zastrzelić! Niestety, te podcinania były konieczne. 



Zdjęcie z kwietnia - świeżo po obcięciu końcówek. Od razu mówię, że fryzjerka obcięła mi tylko 1 cm, może 1.5 (pokazywała mi). Na zdjęciu wydaje się jednak, że ubyło ich dużo więcej. Nie wiem, czy to wina zdjęcia, czy tego, że z tyłu wcześniej były one dłuższe niż z przodu, więc fryzjerka je wyrównała ... 


Porównując siano z pierwszego zdjęcia i zdjęcie ostatnie - jakieś efekty widać. Po pierwsze włosy ładnie błyszczą, nie są postrzępione ani takie suche i widać, że się wygładziły. Wyglądają też przede wszystkim zdrowiej. Oczywiście, dla mnie nadal efekty są znikome* - nie cierpię mieć takich krótkich włosów, chcę mieć wreszcie długie, niestety, duuuużo czasu minie, zanim osiągną sensowną długość. Będę im w tym pomagać, o czym pisałam w poście o Kosmetykach dla przyspieszenia porostu . Niedługo będę testować produkt, który ma pomagać w stymulacji wzrostu włosów, więc zobaczymy :)

Oprócz niezadowolenia z długości, chcę poprawiać dalej ich stan, to co jest teraz to dla mnie powiedzmy jakaś baza wyjściowa. Okres listopad - kwiecień można więc nazwać etapem wychodzenia z ruiny :-D , a teraz odżywiam i pielęgnuje nadal - chciałabym żeby pod koniec roku były już większe efekty. 


*to nie jest jakieś droczenie się, żeby dostawać potwierdzenia ,,jest lepiej, nie przejmuj się!'' :D Ja po prostu nie jestem skłonna do pochwał dla siebie, jak wiem, że może być lepiej :)

Zdaję sobie sprawę, że jest róznica między zdjęciem 1 a 3, jednakże napatrzyłam się na tyle pięknych włosów, że tak szybko moich chwalić nie będę, poprzeczka ustawiona jest wyżej ;)



W kolejnym poście napiszę, jak pielęgnowałam włosy przez ten okres - chciałam to dodać teraz, ale post wyszedł razem kilometrowy :D Więc następnym razem :)





Miłego wieczoru ;)