poniedziałek, 28 października 2013

Mydełko z Aleppo 40% - twardy orzech do zgryzienia ...

Nie lubię pisać recenzji, gdy moje uczucia są mocno mieszane. Lubię pisać opinie pozytywne, dzielić się z Wami dobrymi, godnymi polecenia kosmetykami.  Muszę jednak przyznać, że po 4 miesiącach testowania mydełka Alepp nadal nie wiem, co o nim myśleć! Tzn - przemyśleń mam dużo ;), ale trudno mi o jednoznaczną opinię. 

Widać czasem tak musi być ;) Zapraszam do recenzji!


Na punkcie mydełek z Aleppo dostałam ''obsesji'' już dawno. Czytałam opinie na blogach ( w większości pozytywne), przeglądałam różne ich rodzaje i stężenia olejku laurowego w sklepach internetowych. Najbardziej nęciły obietnice złagodzenia trądziku ... Ostatecznie otrzymałam go w ramach współpracy ze sklepem helfy i mogłam zweryfikować na własnej buzi jego wady i zalety. 


Mydło waży 200 gr, kostka jest dość duża i twarda jak kamień ;) Moja wersja ma 40% olejku laurowego, inne stężenia to np. 3%, 5%, 16 %, 20% ...  Zaczęłam więc z grubej rury, ale mam cerę trądzikową, problematyczną, więc uznałam, że takie będzie ok. Teraz nie wiem, czy jednak niższe stężenie nie byłoby lepsze. 

Mydełko składa się z oliwy z oliwek i olejku laurowego

  • oliwa z oliwek dostarcza skórze zestaw odżywczych witamin, które pomagają zachować zdrowy wygląd i młodość. Ponadto oliwa z oliwek chroni skórę przed utratą wilgoci, działa łagodząco, przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. Naturalne przeciwutleniacze pochodzące z oliwy z oliwek chronią przed zgubnym działaniem warunków atmosferycznych i zanieczyszczeń środowiska. Witamina A koi zmęczoną oraz podrażnioną skórę.

  • olej laurowy znany jest ze swoich właściwości przeciwtrądzikowych, jest również skutecznym środkiem pomagającym w walce z łupieżem. Olej ten od wieków ceniony jest za działania antyseptycznego. Ułatwia gojenie się ran, pomaga pozbyć się trądziku oraz łupieżu.


Takie proste i naturalne składy działają na mnie bardzo kusząco - od razu z miejsca ufam produktowi, nie musi nic więcej robić :-D

Jak używałam mydełka? 

No więc tylko i wyłącznie do mycia twarzy. Od razu założyłam, że będzie mi służył głównie do tego celu. Nie miałam ochoty myć nim całego ciała z powodu charakterystycznego zapachu - mydło pachnie jak coś starego :-D Trudno mi go określić. Mojej mamie skojarzył się ze starym, drewnianym domem i chyba coś w tym jest. Jednak co nos, to opinia i wielu osobom się podoba :) Pomijając zapach, po prostu nie lubię myć się mydłem, bo skóra jest po nim taka specyficzna, ''tępa'' w dotyku.

Raz spróbowałam umyć nim włosy. Średnio udany eksperyment, w ogóle nie chciało się pienić, włosy nie wyglądały szczególnie ładnie ;) Zaniechałam więc tego, zwłaszcza, że nie mam problemów ze skórą głowy. 


Na początku myłam nim twarz 2 razy dziennie, rano i wieczorem, później ograniczyłam się do 1 razu dziennie. Mydełko nie pieni się od razu jakoś rewelacyjnie, ale im dłużej masujemy, tym jest lepiej ;) Należy pamiętać o omijaniu okolic oczu, bo niesamowicie piecze! Ja unikałam zbliżania się do tych terenów także z innych powodów - mianowicie produkt Aleppo bardzo wysuszał mi sferę pod oczami i podkreślał zmarszczki :-/ Tego mu wybaczyć nie mogę! No, ale w końcu to mydło, a ja pewnie zaniedbałam prawidłowe nawilżanie. 

Czasem zostawiałam na kilka minut pianę na twarzy, robiąc sobie coś a'la maseczkę.

Po zmyciu piany cera była bardzo oczyszczona, jaśniejsza i gładka. Towarzyszyło mi jednak uczucie wysuszenia. Dlatego myślę, że 40% stężenie to jednak dla mnie za dużo, w końcu to mydełko obiecuje nawilżenie, a nie wysuszenie ... 


Nie używałam całego mydła do mycia. Byłoby to nieporęczne, mydło by się rozmiękczyło i ciapało. Odkrajałam niewielki kawałek (warto włożyć nóż do gorącej wody, łatwiej się wtedy kroi, nie rozkruszymy wtedy tak bardzo mydła) i nim się posługiwałam. Bardzo wygodne i ekonomiczne, w taki sposób starczy nam na dłużej. Wydajność Aleppo oceniam na 10/10. Nie zdziwię się, jeśli za rok nadal go będę miała ;) Oczywiście, jeśli używamy go do mycia ciała, twarzy i włosów, szybciej zniknie, ale jeśli tak jak ja zamierzacie używać go tylko do mycia twarzy - będzie na wieki ;-)

Jak widać, mydełko w środku ma ciemnozielony kolor.

Podsumowując ... 

Mydełko nie spełniło moich marzeń i snów ;-) Przyznaję, że nastawiłam się na coś więcej, na polepszenie cery, złagodzenie trądziku ... Niestety, przy moich problemach takie mydełko nie pomoże. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby szkodziło, zaostrzało moje niedoskonałości. Po prostu nic z nimi nie robiło. Przeszkadzało mi, że lekko wysusza skórę i podkreśla zmarszczki. Na pewno jednak świetnie oczyszcza, tak, że skóra aż ''skrzypi''. Bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Dla pewności zawsze jeszcze przemywałam twarz płatkiem z płynem micelarnym, ale już nic na nim nie zostawało :)

Nie zamierzam przestać go używać, ale myślę, że już nie każdego dnia. Przy kuracji Epiduo nie chcę nadmiernie dodatkowo wysuszać skóry.

Mydełko można kupić w sklepie helfy za 26 zł.  Stosunek ceny do wydajności uważam za bardzo dobry :) 

Używałyście mydełek z Aleppo? Jakie rodzaje, stężenia? Chętnie poczytam o Waszych wrażeniach. 






niedziela, 27 października 2013

Włosy w słońcu, czyli łapanie ostatnich ciepłych dni...

Kilka dni temu małopolska mogła się cieszyć temperaturami powyżej 20 stopni ;-) Miło, że październik jeszcze nam rzucił takie wspomnienie lata ... 

Było tak gorąco, że na zdjęciach jestem w bokserce i krótkich spodenkach :-D Naprawdę było niesamowicie ciepło! 

Kilka zdjęć włosów:


Urosły, czy mi się wydaje? ;-)


Trochę wcześniej próbowałam sobie sama zrobić zdjęcia, nie było to łatwe :p


Moje włosy nabierają w słońcu odcienia takiego ciepłego, złotego brązu, bardzo go lubię.



A teraz pytanie : końcówki już do podcięcia, czy jeszcze mogą być? 

Miłej niedzieli :)




czwartek, 24 października 2013

Dwa razy więcej włosów na głowie z grecką odżywką Bioselect ;-)

 Naturalną grecką odżywkę od nieznanego mi wcześniej producenta Bioselect stosuję już od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że nie ma o niej zbyt dużo opinii w Internecie, więc moja recenzja będzie jedną z pierwszych. Zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami :)


Ładna, estetyczna buteleczka z pompką - bardzo lubię takie rozwiązania. Szkoda tylko, że pompka strzela maleńką ilością odżywki - zaraz pokażę, jak małą :-D Więc trochę trzeba ponaciskać, żeby uzyskać wymaganą ilość. Pojemność odżywki to tylko 200 ml, więc dość szybko mi się skończyła. 


Taką ilość uzyskuję po jednym ''strzale'' z pompki :-D Odżywka charakteryzuje się też bardzo lekką konsytencją i wchłania się we włosy, więc nic dziwnego, że nigdy nie wiedziałam, czy włosy mają już dość, czy mam nałożyć jeszcze kolejną porcję. Nie lubię, jak odżywka wsiąka we włosy, a tu tak właśnie było. W ogóle nie czułam na nich kosmetyku. Przyznam, że przy pierwszym stosowaniu pomyślałam, że jakaś słaba ta odżywka ;) i chyba nie będzie żadnego efektu na włosach. Nie doceniłam jej jednak :)


Muszę wspomnieć o zapachu, który jest bardzo, bardzo specyficzny. Pachnie dokładnie jak .... lekarstwo ;) Naprawdę podczas stosowania miałam same ''apteczne'' skojarzenia. Według mnie na pierwszy plan wybija się szałwia. Aromat nie jest nieprzyjemny, ja lubię takie ziołowe zapachy, ale wiem, że dla niektórych są nieznośne.

Odżywka ma bardzo ładny skład. 
Oprócz wody szałwiowej i ekstraktu z malwy zawiera także olej laurowy i jojoba. Znajdziemy w niej także aloes i argininę, która wzmacnia cebulki włosów, przeciwdziałając wypadaniu i przyspieszając porost.
Zawiera Dictamelia®, czyli unikalne połączenie takich składników jak: lebiodka kreteńska  i oliwa z oliwek.

Obietnicę nawilżenia widać z daleka ;)


Nie zawiera sztucznych barwników i substancji zapachowych, etoksylatów, glikolu propylenowego, PEG-ów, pochodnych ropy naftowej, silikonów oraz kontrowersyjnych konserwantów (m.in. parabenów, Disodium EDTA, Imidazolidinyl Urea). Posiada certyfikat Certyfikat ICEA / IT 55 BC No 021.


Więcej o odżywce możecie poczytać pod tym linkiem. W sklepie helfy kosztuje 28 zł. 

Działanie na moich włosach ... 

Bardzo rzadko jakiemuś kosmetykowi udaje się nadać objętość moim włosom. One lubią być płaskie i oklapnięte ;) Nie chcę stosować żadnych pianek ''ku objętości'', nie suszę włosów suszarką z głową pochyloną w dół, więc mam na głowie, co mam ;) Przyzwyczaiłam się jednak do tego i bardziej mi zależy, żeby włosy były po prostu zdrowe, ładne i nawilżone. 
Odżywka z Bioselect, mimo że tego nie obiecuje, potrafiła sprawić, że moich włosów nagle robiło się więcej i sprawiały wrażenie grubszych. A mi się wydawało, że tak się wchłania w te włosy i nic na pewno nie zrobi ;) Jednak moje kosmyki bardzo dobrze na nią reagują. 
Ostatnio często robiłam aktualizacje włosowe, jak były po tej odżywce - po prostu korzystnie po niej wyglądają ;-) 
Rzadko stosowałam ją na skórę głowy, więc nie wypowiem się na temat przeciwdziałania wypadaniu. 


To już trochę starsze zdjęcie. Końcówki się trochę napuszyły. 

Podsumowując ... lubię ją ;-) I będzie mi jej brakować :D


Październik rozpieszcza nas ostatnio pięknymi dniami, słońcem, ciepłym powietrzem - aż chce się żyć ;-) Wrzesień był tak paskudny, że myślałam, że lada chwila spadnie śnieg, na szczęście jeszcze październik rzucił nam coś od siebie :)



Robiłam ostatnio zdjęcia włosów w naturalnej scenerii, niedługo wrzucę :)

Pozdrawiam!






czwartek, 17 października 2013

Biedronka, Jaśmin, Hebe i inne - kilka drobiazgów ;-)

Sezon na długie wieczory połączone z leżeniem pod ciepłym kocem uważam za rozpoczęty ... Dziś cały dzień mnie boli głowa i jestem jakaś skołowana, więc poprawiam sobie humor starymi przebojami i zapaleniem kilku zapachowych świeczek ;-)

W południe udałam się na małe zakupy. Najpierw chciałam obejrzeć, co ciekawego rzucili do Biedronki. Już gdzieś mi mignęła ta odżywka do włosów, musiałam sprawdzić, czy w mojej Biedronce też jest ;)


Kolejna odżywka do włosów jest mi potrzebna jak gwóźdź nie powiem gdzie, ale gdzieżbym nie wzięła ;-) No, ale za 6 zł? Za 16 już bym nie kupiła, a w takiej cenie jest tutaj. Były też chyba trzy rodzaje szamponów, ale mnie nie zainteresowały. Skład jest fajny, więc zobaczymy!


Wrzuciłam też do koszyka granatowe zakolanówki. Spodobały mi się, są takie grube i ciepłe. 12 zł.


Niedawno odwiedziłam znów Jaśmin na Długiej. Miałam do zrealizowania kupon rabatowy ;) Nie zrobiłam jednak żadnych dużych zakupów, mimo że Jaśmin sprawy nie ułatwił - jeszcze bardziej rozszerzyli asortyment, nie wiadomo, gdzie patrzeć i co oglądać! :D


Taaak, jak widać można tam także kupić indyjskie olejki takie jak Sesa, Sesa Plus, Khadi! Ceny są bardzo w porządku, przybliżone do tych internetowych, tylko odpada koszt wysyłki ;) Kurczę, kupiłabym znów Khadi, ale 60 zł za olejek nieco mnie przeraża!

To kupiłam sobie coś tańszego :D Miałam już ten szampon i bardzo go polubiłam, więc z przyjemnością do niego wracam. 


Tamtym razem podejrzewałam go nawet o wyrastanie nowych włosów ;)

Bardzo podoba mi się obsługa w Jaśminie, fajnie nawiązują kontakt z klientami, są uprzejmi, pomocni, ale nie nachalni. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się tam rosyjskie kosmetyki, naprawdę, gdy ja byłam, to większość klientek je oglądała :D Przy półce włosowej chyba stała jakaś włosomaniaczka, bo widziałam jak sięga po produkt za produktem i analizuje składy ;-) Cieszę się bardzo, że wreszcie mamy drogerię, gdzie jest tyle rosyjskich kosmetyków. Kupiłam też tam kilka drobiazgów na prezent ;)

Na Długiej jest też sklep za 3-4 zł, kupiłam sobie tam drugi turban do włosów


Bardzo je polubiłam! Jeden sobie zostawiłam do olejków ( w sensie: do spania w nim przy całonocnym olejowaniu, żeby chronić poduszkę przed zatłuszczeniem), a ten będzie do masek. Są milutkie w dotyku i bardzo dobrze trzymają się na głowie, nie ma żadnego ucisku itp.

W innym sklepie za 4 zł kupiłam sobie taką paletkę: 


Oczywiście cienie są średniej jakości, ale niektóre mają naprawdę ładne kolorki i można z nich ''sklecić'' fajny makijaż ;)

Zajrzałam także do nowo otwartej drogerii Hebe na Floriańskiej. Byłam dzień lub dwa po otwarciu, a i tak był spory tłum. Sama drogeria nie spodobała mi się jakoś specjalnie, jest tam jakoś wąsko, mało miejsca. Z włosowych kosmetyków zauważyłam, że jest duży wybór Seboradinu i maski Biovax. Myśłam, że wyjdę z niczym, ale złapałam na koniec małego Kallosa Latte :


Uwierzycie, że nigdy nie miałam tego hitu blogosfery? ;) Zawsze zrażał mnie taki sobie skład. 
Muszę jednak powiedzieć, że po pierwszym użyciu moje włosy były boskie, w dotyku przypominały jedwab, nie mogłam przestać je głaskać :-D I ten zapach lodów waniliowych z bitą śmietaną :-D 
Przyjdzie jeszcze czas na recenzję :-)) Maseczka kosztowała 5 zł.

Trochę z innej beczki ... Byłam ostatnio u dermatologa, bo stan mojej cery wpędzał mnie już w prawdziwe załamanie. Miałam długą przerwę od prawdziwego leczenia trądziku, ale muszę się pogodzić z faktem, że moje problemy same nie miną i nie wyleczę ich ziółkami ani glinkami. 

Przepisał mi Epiduo. To bardzo mocny żel, opinie o nim są różne. No cóż, zobaczymy. 
Jeśli ktoś czeka na recenzję Acne-dermu, to niestety jej nie będzie, za krótko go stosowałam i moja skóra źle na niego reagowała.


Macie jakieś doświadczenia z Epiduo? Chętnie poczytam.

I na koniec, podwójne błyszczyki z Catrice kupione w Naturze za całe .... 50 groszy :-D Wyprzedaż końcówek kolekcji. Jeden to mocna czerwień, drugi jest wiśniowy.Wyglądają niesamowicie intensywnie na ustach i łatwo sobie zrobić nimi usta klauna ;) Umiejętnie używane świetnie podkreślają usta, uwielbiam takie mocne kolory :))



To chyba większość nowości. Coś Wam się spodobało? ;)








niedziela, 13 października 2013

Jesienny spacer...Zdjęcia z Zakrzówka :))

Cieszy mnie bardzo, że ostatnio temperatura nieco podskoczyła i dane mi było jeszcze poczuć ciepłą, przyjazną jesień :) Jej wredną lodowatą odsłonę znamy wszyscy aż za dobrze! Dziś w Krakowie było nawet 20 stopni, więc siedzenie w domu było ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę.

Być w Krakowie i nie wybrać się na zalew Zakrzówek ... niepożałowana strata! Jeśli nigdy tam nie byłyście, zachęcam bardzo - bardzo, bo jest to jedne z najpiękniejszych miejsc w Krakowie. Zachwyca mnie za każdym razem tak samo. 

Jest to miejsce dość niebezpieczne i w zasadzie jest tam chyba nawet zakaz wstępu :D, ale nikt na to nie patrzy ;) Przyznam się po cichu, że pływałam tam w wakacje i było świetnie <rozmarza się> ;) Oczywiście jest zakaz kąpieli, jest niebezpiecznie, głęboko i każdy kto wchodzi do wody robi to na swoją własną odpowiedzialność. Zresztą nawet chodzenie ścieżkami blisko urwiska może skończyć się tragicznie, zdarzały się już wypadki śmiertelne. 

No nie, ale ''zachwalam'' Wam Zakrzówek, z grubej rury zaczęłam :-D Może lepiej przejdę do zdjęć, zanim całkiem uciekniecie!




Czy ta woda nie jest niesamowita? Zawsze robi na mnie wrażenie jej przepiękny odcień!



Teraz miałam ochotę wskoczyć do wody, a co dopiero w lecie ;)


Już jesień rodzi się w moich oczach ... :-)





Idealne miejsce żeby odpocząć, pospacerować, pomyśleć, naładować akumulatory...



Nie mogłoby się obyć bez zdjęcia włosów w naturalnej scenerii ;) Wybaczcie ten cień paluchów na włosach, to fotografa :p


Na takich zdjęciach bardziej widzę, że są coraz dłuższe :)

Przyjemny dzień :) Niech taka jesień trwa jak najdłużej ...


Dobranoc ;)








piątek, 11 października 2013

Kosmetyki Seboradin w zamian za pomysłową jesienną fryzurkę .. Konkurs!

Hej :-) Chciałam Wam dać znać o ciekawym konkursie, który wystartował na fanpage firmy Seboradin. Wystarczy przygotować stylizację fryzury zgodnej z jesiennymi trendami. Myślę, że najważniejsza tu będzie kreatywność i pomysłowość ;-) 

Wiem, że wiele z Was posiada duży talent i potrafi zrobić niesamowite fryzurki. Ja niestety mam dwie lewe ręce, ale będę uważnie śledziła konkurs - mam nadzieję, że wygra któraś z Was! :))


Kosmetyki marki Seboradin cieszą się świetną opinią, sama bardzo dobrze wspominam ich ampułki, więc myślę, że jest o co walczyć! Zwłaszcza, że nagroda główna to zestaw kosmetyków o wartości 200 zł :))

Na zdjęciu zgłoszeniowym powinna znaleźć się także widoczna kartka z nazwą konkursu - "Jesienne inspiracje Seboradin". Nagrody I-III przyznawane będą przez Jury, a nagrody IV-V trafią do osób, których zgłoszenia uzyskają największą ilość głosów. 

Konkurs trwa od dziś do 31.10.2013 i już możecie wysyłać zgłoszenia, klik!

Dajcie znać, czy jesteście zainteresowane i  już może macie jakieś fajne pomysły ;-)

środa, 9 października 2013

Hit miesiąca i nie tylko - olejek Sesa Plus.

Pod koniec sierpnia pisałam, że zaczynam kurację nowym olejkiem - upragnioną Sesą Plus. Minęły już prawie 2 miesiące, olejek sięgnął dna ... pora na recenzję ;-) 


Może zacznę od konkretów. Olejek można kupić np. w sklepie helfy za 42 zł. Pojemność olejku to tylko 90 ml, co czyni Sesę Plus, nie ukrywajmy, jednym z droższych olei. Kilkanaście złotych do przodu i już mamy Khadi stymulujący wzrost włosów o pojemności 210 ml. Mimo to uważam, że olejek naprawdę jest wart swojej ceny, choć oczywiście fajnie byłoby go kupić np. w jakiejś promocji :-D


Kosmetyk zapakowany jest w czarny estetyczny kartonik. Buteleczka jest naprawdę malutka, spokojnie mieści się w dłoni. 


Ja stosowałam Sesę Plus tradycyjnie, jak każdy olejek. Na całą noc, na suche włosy. Rano zmywałam delikatnym szamponem i nakładałam jak zawsze odżywkę lub maskę. 
Wiem, że dla wielu takie stwierdzenia są na wyrost, ale już od pierwszego użycia czułam, że ten olejek jest magiczny :D Jeszcze przed użyciem odżywki, przy spłukiwaniu szamponu, miałam wrażenie, że włosy są takie gładkie, odżywione. 

Skład produktu budzi wrażenie:


Nieco różni się się składowo od tradycyjnej Sesy, tu zamieściłam porównanie.

Olejek ma postać stałą, więc przed użyciem trzeba go trochę rozgrzać ;) Ja najczęściej pocierałam go w dłoniach i to wystarczyło, ale można też uzyskać szybszy efekt przez wsadzenie go do ciepłej wody. 

Zapach klasycznej Sesy zapamiętałam jako bardzo intensywny. Nie odrzucał mnie, ale też nie mogę powiedzieć, żebym wąchała go dla przyjemności :p (jak np. Khadi). Sesa Plus ma w moim odczuciu o wiele łagodniejszy aromat. Kompletnie mi nie przeszkadzał np. w zaśnięciu. To taki trochę mdły zapach z cytrynową nutą. 


Buteleczka ma duży otwór, co jest minusem, bo łatwo można ''chlapnąć'' zbyt dużo. Ja wylewałam ostrożnie na spodeczek niewielką ilość w celu oszczędzania ;) Robiłam dokładny masaż skóry głowy, zwracałam również uwagę na końce włosów.

Podsumowując...

Sesa Plus to mój zdecydowany faworyt miesiąca. Po powakacyjnym przesuszu i osłabieniu kondycji włosów okazał się niezastąpiony. Sprawdzał się tak dobrze, że w ogóle nie kusiło mnie sięganie po inne oleje. Bardzo wygładza włosy, nie miałam ani jednego dnia po nim, żeby kosmyki były napuszone czy suche. Wpływa na zwiększenie połysku włosów. Dobrze działa też na skórę głowy, nie mam problemów ze skalpem, łupieżem itd, ale nawet ja mogę stwierdzić, że działa łagodząco. 
Mam również wrażenie, że włosy rosną nieco szybciej niż zwykle. Pojawiło się też mnóstwo nowych włosów. Nie mogę jednak tego przypisać jednoznacznie Sesie, bo stosuję też wcierki, piję siemię, zioła itd. 

Aż żałuję, że moja przygoda z nią już się zakończyła .... ;-) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadnie w moje ręce ;-)

Na koniec zdjęcie włosów - wiem, że słabej jakości, bo światło było beznadziejne i wiem, że końcówki zaczynają grzmieć o podcięcie, ale wygładzenie chyba widać :D


:-)