wtorek, 26 lutego 2013

Wcieramy czarną rzodkiew ... czyli odżywka Seboravit ;-)

Wcierki są nieocenionym elementem pielęgnacji - odkąd przyłożyłam się do dbania o włosy, zawsze mam jakąś w swoim arsenale. Lubię zmiany i testowanie nowych kosmetyków, więc zwykle po wykończeniu jednej odżywki sięgam po coś nowego. 

Tym razem padło na Seboravit - kolejną odżywkę Farmony. Miałam już Jantar i Saponics, więc jak testować to testować ;) Znałam ją już wcześniej, ale nie byłam zainteresowana - ma dość prosty skład, kilka ekstraktów, nie jest aż tak imponujący jak w przypadku dwóch wyżej wymienionych odżywek.


W końcu jednak sięgnęłam po nią w Drogeriach Polskich, skuszona niską ceną - 7.60. Uznałam, że niewiele stracę, nawet jak się nie sprawdzi. Skład odżywki, tak jak wspomniałam, nie jest zbyt rozwlekły - w sumie najbardziej moją uwagę zwróciła czarna rzodkiew, która znajduje się wysoko. O jej cudownych właściwościach słyszeli chyba już wszyscy ;-) Na Wizażu jest nawet osobny wątek poświęcony wcieraniu soku z tej roślinki. 



Na drugim miejscu alkohol denat - wcierka więc nie jest dla wrażliwych skalpów! 
Mi osobiście nie szkodzi, moja skóra chyba przyjmie wszystko :D

Tak jak w przypadku innych odżywek Farmony, płyn zamknięty jest w szklanej butelce z korkiem z malutką dziurką - można bawić się w trzepanie butelką i wytrząsanie kropelek na dłoń, a można przelać zawartość do czegoś praktyczniejszego.


Co przeczytamy na opakowaniu :



Moje wrażenia ... 

Zacznę może od tego, że w sumie nie oczekiwałam od tej odżywki zahamowania przetłuszczania i przedłużenia świeżości włosów. Oczekiwałam tak jak zawsze wzmocnienia cebulek, pojawienia się nowych włosów, może przyspieszenia porostu? Opis producenta skupia się na aspektach zminimalizowania przetłuszczania, ale czarna rzepa, łopian, tatarak mają też w końcu inne właściwości ;)

No to jak nie oczekiwałam, to nie dostałam ;-) Wcierka nie wpłynęła na przetłuszczanie, tak jak zawsze musiałam myć włosy co 2 dzień. Ale zgodzę się, że po wcieraniu włosy robiły się puszyste i bardzo miłe w dotyku :) Samo stosowanie było przyjemnością. Po pierwsze - zapach bardzo mi podszedł. Może jestem dziwaczką, ale lubię zapach czarnej rzepy w kosmetykach. Jest o wiele mocniejszy niż w kuracji Joanna Rzepa, ale nadal dla mojego nosa przyjemny.

Spodobało mi się bezpośrednie działanie płynu na skórę głowy - po wcieraniu mogłam się cieszyć gładkim i nawilżonym skalpem (czy to zdanie brzmi dziwnie? :D), miłe było także uczucie odświeżenia włosów.  Zapach moim zdaniem szybko znika, ale wiadomo, że jak komuś się nie spodoba, będzie wyczuwał go przy każdym poruszeniu głową.

Wg producenta odżywkę można stosować co drugi dzień. Niektórzy oczywiście tego nie przeczytali i stosowali sobie codziennie ;) Ale nic mi się nie stało, więc udawajmy, że tego nie było :D Z największą regularnością używałam jej w grudniu i styczniu i już w połowie stycznia aparat uchwycił takie oto antenki na głowie:


Seboravit nie zafundował mi raczej przyspieszenia wzrostu włosów, ale podziałał na baby hair, co też się ceni :)

Polubiłam się z Seboravitem, ale nie jestem pewna, czy do niego wrócę - miałam już wcierki, po których były lepsze efekty. 

To teraz trzeba znów wyszukać coś nowego ... ;)









sobota, 23 lutego 2013

Wymienianie się jest fajne ;-)

W blogosferze jestem od ponad roku, znany mi był zwyczaj ''wymieniania się'', ale nigdy nie byłam tym zainteresowana. Dopiero od niedawna doceniłam, jaka to jest fajna sprawa ;-) 
Kilka dni temu pisałam Wam o wymiance z Mariolą, a dziś muszę się pochwalić, jakie dobroci dostałam od Joasi z bloga http://www.blondandwavy.blogspot.com/.

Nie będę ukrywać, że gdy dowiedziałam się, że Joasia mieszka w Niemczech i ma dostęp do drogerii DM ... Oczy mi się zaświeciły :D Alverde i Balea rzuciły na mnie czar i jak znajdę się kiedyś w DM, wyniosę zapewne połowę asortymentu ;)


Mój wybór padł na olejek Alverde z migdałem i arganem. Nie mogłam się oprzeć - ten olejek ma argan już na trzecim miejscu w składzie! Chciałam go mieć, odkąd przeczytałam o nim na którymś blogu. 



Olejek planuję również stosować do pielęgnacji cery.

Asia dorzuciła też kilka próbek, jeszcze raz dziękuję! Miniaturka odżywki z hibiskusem uroczo wygląda ;-) Poza tym ta wersja zbiera dobre opinie w Internecie.


:-)

...................................................

A co Wy sądzicie o 'wymiankach'? Ja w sumie miałam jedno negatywne doświadczenie. Dziewczyna napisała do mnie maila z propozycją wymiany, oferowała mi - według niej - atrakcyjne kosmetyki do pielęgnacji włosów. Ponieważ wtedy nie byłam zainteresowana wymianami, napisałam jej grzecznie, że aktualnie nie mam nic do wymiany, to co mam na bieżąco zużywam, nie mam kosmetyków do odstąpienia itd. Myślałam, że będzie po sprawie, ale okazało się, że trafiłam na mailowego trolla, który zasypał mi skrzynkę (a później i bloga) histerycznymi mailami z błaganiami już nie o wymiankę, ale wysłanie za darmo kosmetyków :-D Dziewczyna przechodziła różne fazy od agresji do błagania, no cóż, trafiłam na dojrzewającą nastolatkę ;) Oczywiście szybko przestałam jej odpowiadać, bo jakakolwiek odpowiedź w takich sytuacjach tylko zachęca do dalszego pisania. W końcu odpuściła ... Teraz się z tego śmieję (zresztą wtedy też miałam niezłą polewkę), ale też się dużo zdenerwowałam. Nie byłam na coś takiego przygotowana ;) 

No, ale jak widać, to doświadczenie nie zraziło mnie na wieki i dobrze :) Wiadomo jednak, że trzeba uważać i najlepiej chyba wymieniać się z blogerkami, które już trochę siedzą w sieci.


Miłej soboty!


Ps. Notka dodana automatycznie, na komentarze odpowiem po pracy :)







piątek, 22 lutego 2013

Jedwab w płynie Green Pharmacy - nie dla moich końcówek...

Hej dziewczyny! Wieki mnie tu nie było ;-) Zaglądałam oczywiście codziennie, ale nie mogłam się zebrać do pisania. Dzisiaj jednak porobiłam trochę zdjęć ''na zapas'' i zaplanowałam kilka notek i recenzji.

Na celowniku dziś jedwab w płynie - serum na łamliwe końcówki od Green Pharmacy. Używam go już od ok. 3 miesięcy. Wcześniej moim ulubieńcem był jedwab CHI, ale gdy się skończył, zdecydowałam spróbować czegoś innego. Ale nie zawsze warto chwytać się nowości ...


Kupiłam go w Drogeriach Polskich za 7.99. Szczerze mówiąc, nie widziałam go nigdzie indziej. Można poszukać jeszcze w Naturze (ale w mojej np. go nie ma) i w sklepach zielarskich. 

Nastawiałam się na bardzo dobry produkt - spójrzcie zresztą same na skład:


W składzie m.in. łagodny silikon, emolient o podobnym działaniu jak silikony,olejki - ryżowy, kameliowy, cedrowy, z kiełków pszenicy oraz ekstrakt z aloesu.

Pozytywnie - wręcz nie tylko zabezpieczanie, ale i pielęgnacja kosmyków przy takim składzie. 

Opis producenta:


Jedwab zamknięty jest w malutkiej buteleczce z bardzo wygodną pompką. Na moje końcówki wystarczały zazwyczaj ''trzy pompki''. Serum jest bardzo wydajne, ale to jak wszystkie tego typu kosmetyki - w końcu na jedno zastosowanie idzie minimalna ilość. Przynajmniej w moim wypadku zbyt duża ilość takiego kosmetyku = obwisłe strąki ;-)


Widać zużycie po 3 miesiącach - zniknęła połowa buteleczki. 

Największą zaletą tego serum jest zapach - cukierkowy, słodki, bardzo przyjemny. Utrzymuje się delikatnie na włosach. CHI pachniał trochę jak męskie perfumy, co nie każdemu będzie odpowiadać (mi osobiście się podobał). 
Do samego bezpośredniego działania nie mogę się przyczepić - wygładza końcówki, lekko je nawilża. Ale ... Cały czas nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że za mało. Już sama konsystencja - leciutka, niemal wodnista, nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Szybko wchłania się w końcówki, ale nie czuję, żeby były dobrze zabezpieczone. CHI był gęściejszy i bardziej otaczał ochronną warstewką włosy. 

Mimo używania go widzę wiele rozdwojonych końcówek - więc niestety się nie sprawdził w ochronie włosów, a to przecież miała być podstawa. 
Może nie jest to zły kosmetyk, całkiem przyjemnie się go używało, ale na moje włosy jest niestety za słabym 'zabezpieczaczem'. Jak widać, czasem większa ilość silikonów jest wręcz wskazana ... ;-)

Więcej go nie kupię, szukam czegoś nowego. Być może wrócę do CHI, lub spróbuję serum z Biovaxu [poczekam na promocję w Superpharm 2 w cenie 1 ;)]

A Wy czym aktualnie zabezpieczacie końcówki? 

Pozdrawiam, 
Klaudia


Dziewczyny, włączcie sobie to i padnijcie ze śmiechu :D Pewnie już niektóre z Was widziały ;-)

Swoją drogą...Nie wiedziałam, że lokówki są takie niebezpieczne :-P

czwartek, 14 lutego 2013

Miało nie być o Walentynkach, no ale ... ;-)

To jeszcze ja dziś na chwilę ;-)

Walentynki nigdy nie miały dla mnie zbyt dużego znaczenia, nie licząc wczesnoszkolnych czasów, kiedy ekscytację stanowiło ile dostanie się karteczek od kolegów ;-) Nigdy jednak moje nastawienie nie było anty, raczej po prostu - neutralne.

W moim związku najważniejsze są dla mnie daty związane z nami, czyli rocznica, urodziny itp. 

Ale ... Zawsze miło dostać kwiaty, jeszcze tak ładnie przystrojone ;-)




Miłego wieczoru! :-D

Coś nowego do włosów ;-)

Niedawno pisałam Wam, że z Green Pharmacy ma wyjść nowa linia do włosów z olejkiem arganowym. A że jestem czujna, wczoraj wstąpiłam do Drogerii Polskiej obadać sytuację ;-) Niestety, jeszcze tych produktów nie ma na półce, ale podobno niebawem mają być. Ktoś mi już pisał, że widział szampon w Rossmanie.

Skoro już byłam, rozglądnęłam się po sklepie. Bardzo, bardzo lubię Drogerie Polskie, bo są tam rzadko spotykane produkty, których często nie ma w innych drogeriach. O nowej linii arganowej z Joanny już gdzieś czytałam, ale przyznam, nie zainteresowała mnie zbytnio. No, może pomyślałam, że ciekawe, czy jest tam w ogóle argan w składzie ;-) Ale ogólnie nie kupuję kosmetyków Joanny do włosów (choć wiem, że odżywki bez spłukiwania cieszą się popularnością).

Oglądam, oglądam ... I jest ten szampon i odżywka arganowa. Skład urzekający nie jest, ale przynajmniej dali ten olejek arganowy :D A że jakoś mi głupio było wyjść z pustymi rękami, bo sprzedawczyni CAŁY CZAS do mnie gadała, zachwalając co ma akurat w promocji i pokazując różne rzeczy, chwyciłam tę odżywkę i szybko wyszłam :-D Kosztowała tylko 7 zł, a zdaje mi się, że można dorwać ją jeszcze taniej. 


Skład odżywki :


Nie jest świetnie, ale też nie najgorzej. Mamy łatwo zmywalny silikon, glicerynę,  substancję kondycjonującą, tytułowy olejek arganowy, zapach i konserwanty. Teraz w zimie moje końcówki niszczą się w zastraszającym tempie, więc przyda im się więcej silikonów. 

A tak wygląda cała linia: 

www.urodaizdrowie.pl

Ciekawe, czy maska będzie miała lepszy skład? 
Dodam jeszcze, że wizualnie seria bardzo mi się podoba  tak elegancko wyglądają te buteleczki. 

Do zdjęcia załapała się jeszcze nafta kosmetyczna. Ostatni raz miałam kontakt z naftą może z  7 lat temu, jak robiłam sobie maseczki z żółtka, nafty i rycyny :-D Przez cały rok włosomaniactwa nie pomyślałam, żeby do niej wrócić. Ale tak się złożyło, że do zamówienia na doz.pl brakowało mi kilku złotych i zaczęłam szukać, co by tu jeszcze domówić. Swoją drogą nie wiedziałam, że jest tyle rodzajów nafty.

www.ceneo.pl

Z olejkiem rycynowym, z biopierwiastkami, lecytyną, czarną rzodkwią, rumiankiem, aloesem, pokrzywą...Do wyboru do koloru. Ja wzięłam z drożdżami.

Na butelce opisane są dwa sposoby stosowania:
1.Natrzeć skórę głowy na 10 minut przed myciem.
2. 3 łyżeczki nafty wymieszać z zółtkiem i nałożyć na włosy 10 min przed użyciem.
Ja spróbuję stosować ten pierwszy sposób. Tak, wiem, kto to widział parafinę sobie wcierać w skórę głowy ;-) Jednak nafta ma wielu zwolenników i podobno naprawdę może wzmocnić cebulki. Zobaczymy jakie będą rezultaty, jak odnotuję wypadanie lub podrażnienie, to się pożegnamy.  Nie żebym rezygnowała z olejków - ale zawsze w tygodniu zdarza mi się taki dzień lub dwa, kiedy nie mam czasu nic nałożyć przed myciem włosów i mam wyrzuty sumienia ;-) Naftę trzeba trzymać 10 minut (dłuższy czas nie jest wskazany, może spowodować przesuszenie włosów), więc akurat idealnie mi pasuje.

Wymienianie się jest fajne ;-) Spójrzcie, ile dobroci dostałam od blogerki Marioli:


W środkowym pojemniczku bez nalepki jest maska Ruska Bania z jagodami. Oprócz tego dostałam odlewki maski Scandic bananowej, balsam ziołowy Babci Agafii, masek organicznych jaśmin i jojoba oraz figa i migdał, maskę Natura Vital. 

Cóż mogę powiedzieć? Będzie co testować ;-) Wszystkie te kosmetyki mają świetne składy i wiele z nich chciałam kupić - teraz zobaczymy, czy byłoby warto :)
Dzięki jeszcze raz!

Uff, dziś się rozpisałam, ale teraz na trzy dni macie ode mnie spokój ;-) Przy okazji, dziś moim oczom ukazał się bardzo miły widok:


:))

Pozdrawiam,
Klaudia








środa, 13 lutego 2013

Aktualizacja włosów styczeń-luty i ... porównanie maj-luty :D

Hej :) Rozkoszuję się obecnie wolnymi dniami (no, jutro mi został ostatni) i mam więcej czasu na bloga. 

Miesiąc minął, pora na aktualizację włosów. Wybaczycie im to, że na zdjęciu postanowiły udawać, że są falą? :-D Niestety, czasem mają humory, a dziś widocznie za szybko związałam je w kucyk po wysuszeniu i zdążyły się odgnieść.


Robienie aktualizacji co dwa miesiące było jednak bardziej satysfakcjonujące, bo był widoczny większy przyrost. Po tym miesiącu widać jedynie, że coś drgnęło. Ramiona są odrobinę niżej, więc też nie jest to idealne porównanie.

Ale ogólnie jestem zadowolona, choć liczyłam, że będą większe rezultaty. Przez styczeń dbałam o to, żeby codziennie wypić zdrowy koktajl z siemieniem lnianym lub drożdżami, piłam też prawie codziennie skrzypopokrzywę. Miesiąc jednak to nie tak dużo i liczę po cichu, że jeszcze moje włosy zrozumieją, że mają szybciej rosnąć, bo daję im dużo dobrego ;-)

Do pielęgnacji używałam tego co zawsze, nowości takie jak mydełko Sesa, olejek i odżywka IHT wprowadziłam dopiero od lutego, więc nie mogło to jeszcze mieć znaczącego wpływu na włosy.

Dzisiejsze zdjęcie przypomniało mi, że mam gdzieś na dysku jeszcze zdjęcie z maja w tej samej bluzce ;) Szybko go odszukałam, byłam ciekawa jak będzie wyglądało porównanie.


Miło spojrzeć ;-) Mam świadomość, że minął prawie rok i w zasadzie zdjęcie powinno mnie przygnębić (,,czemu tak mało urosłyście???''), ale ja wiem ile razy w tamtym roku podcinałam włosy i po prostu nie może być inaczej ;) No cóż, byle do przodu!


wtorek, 12 lutego 2013

Trochę pustych opakowań i przesyłka od Bingo.

Uff... Cieszę się naprawdę, że mogłam wyrzucić kilka rzeczy - od razu zrobiło się nieco luźniej. To i tak kropla w morzu, ale zawsze coś ;-)





Z ulgą pozbywam się kilku masek Bingo. Mam już je zdecydowanie zbyt długo, a zajmują sporo miejsca. Poza tym - zielona i różowa maska są już za słabe dla moich włosów i wykańczałam je w bólach ;) (zwykle do pierwszego O). Kolagenowa zaś jest super i kiedyś ją jeszcze kupię. Recenzje.







Tak jak kiedyś wspominałam, mam do odstąpienia całą sztukę maski shea i 5 alg. Chętnie się np. na coś wymienię ;) W razie czego proszę pisać na maila.


                                                   

Żel z Lirene był całkiem przyjemny. Szczególnie do gustu przypadł mi świeży, orzeźwiający, cytrusowy zapach. Dobry po męczącym dniu. Nie jestem jednak pewna, czy do niego wrócę, jest tyle żelów do testowania ;-)



Pomarańczowe kremowe mydło pod prysznic z Ziai. Za 6 zł 500 ml żelu - opłaca się! Piękny, kwaskowaty zapach pomarańczy, wpadająca w oko butelka, niezła wydajność - wszystkie te cechy sprawiają, że kiedyś jeszcze do niego wrócę :)











Pianka do golenia z Venus o zapachu żurawinowym. Bardzo, bardzo fajna pianka. Nie dość, że świetnie pachnie, to jeszcze jest niesamowicie wydajna. Miałam ją od lipca ;-) Na plus ładne kobiece opakowanie. No i co najważniejsze, sprawdza się w swojej roli ułatwiania golenia ;-) Kosztuje kilka złotych.
Wrócę do niej lub innej wersji zapachowej.















O tych masełkach już pisałam tutaj.  Tęsknię za wersją leśną. Nigdy nie spotkałam się z nimi w żadnym sklepie, ale wierzę, że kiedyś je znajdę ;-) 
Wersja pomarańczowa jest przyjemna, pachnie świeżo i intensywnie. Nawilża, ale nie jest to długotrwały efekt.
Kosztuje kilka złotych wg Internetu ;)
Do tego masełka raczej nie wrócę, ale do owoców leśnych z przyjemnością :))





Pianka głęboka oczyszczająca z Pharmaceris. Towarzyszyła mi od dawna, aż od wakacji. Czyli wydajność bardzo dobra. Ma łagodny skład bez silnych detergentów. Myłam nią twarz rano i wieczorem, nie powodowała wysuszenia czy efektu ,,napiętej twarzy''. Niestety nie miała żadnego wpływu na stan cery, wypryski wyskakiwały jak zawsze.
Mimo wszystko uważam, że to dobry kosmetyk.
Nie wrócę do niej ze względu na cenę (ok. 25 zł). 
















Dziś wreszcie miałam czas iść na pocztę i odebrać paczuszkę od BingoSpa. Niestety troszkę mina mi zrzedła, jak zobaczyłam, że dostałam inny produkt, niż wybrałam. Nie wybrałam kolaganowej śmietanki po prysznic, a mleczko z Silk pod prysznic. To i to do mycia, no ale chodzi o zasadę. Napisałam już do Bingo w tej sprawie i zobaczymy, jak się do tego ustosunkują.


Najciekawszym produktem wydaje mi się peeling błotny z kwasami owocowymi. Ma całkiem dobry skład, błotko już jest na drugim miejscu. Już go dziś użyłam i nie powiem, byłam zadowolona ;-)

Krem pielęgnacyjny niestety nie prezentuje się zbyt dobrze. Tzn. wizualnie jest wszystko ok, ale skład jest słabiutki - parafina, silikony, no nie sądzę, żeby coś z tego pielęgnowało. Jest to w sumie moja wina, bo nie powinnam zamawiać produktu bez pewności co do składu, no ale już  się stało. Dam mu szansę, ale jak mnie zapcha, to wylatuje :>


Na dniach aktualizacja włosowa ;-) 

Pa!










sobota, 9 lutego 2013

Zimowy spacer ... I tęsknota za latem!

W środę w Krakowie zaczął sypać porządny śnieg, paraliżując komunikację miejską. Było i godzinne czekanie na przystanku w tłumie ludzi i godzinne jechanie do pracy w megakorku. Jak zwykle, zima zaskakuje wszystkich, ekhm ;-) Mimo mojej niechęci do zimy, musiałam przyznać, że zasypany świat wyglądał niezwykle pięknie :-) Najbardziej podobały mi się obsypane drzewa, wyglądały zjawiskowo. Jeszcze wczoraj wychodząc do pracy pomyślałam niechętnie, że naprawdę ten biały świeżutki puch wygląda magicznie ;-)

Dziś już jest trochę zwyczajniej, ale i tak miałam ochotę na zimowy spacer. Ostatnio miałam istny maraton w pracy, jestem wykończona i nie wiem, jak wygląda świat za dnia. Na szczęście druga połowa lutego zapowiada się luźniej.


Uwielbiam te ławeczki dookoła stawu. Bardzo romantycznie wyglądają :)


Mostek idealny do robienia zdjęć ;-)


Kaczki wyglądały na głodne, wychodziły na dróżkę, ale niestety nie mieliśmy dla nich chleba ;)

Marzę już o wiośnie, tęsknię za słońcem, ciepłem, suchymi drogami, niebieskim niebem.

Da porównania:

Z maja.


Dziś zamierzałam zrobić aktualizację włosową, ale moje włosy się zbuntowały i chcą być oklapnięte. Nie odzywam się więc do nich i nie zasłużyły na zdjęcie :-P

Chodzi za mną ostatnio wypełniacz do koka, chciałabym czasem upiąć włosy do pracy w co innego niż zwyczajowy koński ogon. 


Uważam, że wygląda bardzo elegancko! Niedawno w blogosferze był szał na takiego koczka ,,na skarpetce'' ;-)
Jak tylko kupię i nauczę się go robić, dam znać ;-)

Miłego wieczoru!




poniedziałek, 4 lutego 2013

Zaglądnęła do Rossmana i Biedronki... + włosowe nowości z Green Pharmacy!

... I nigdy z pustymi rękami się nie wyjdzie ;-) Mimo że luty zapowiada się bardzo chudo finansowo, kilka drobnych przyjemności trzeba sobie zrobić.

Na żurawinowy żel z Isany polowałam chyba z miesiąc! Dosłownie nie było go w żadnym Rossmanie - zawsze trafiałam na pustą półkę. Owszem, inne rodzaje do wyboru do koloru, ale żurawinki nie ma. Zaczynałam już mieć małą obsesję na tym punkcie, nawet chłopak był zaangażowany w zaglądanie do Rossmana :-D Sprawy nie ułatwiał fakt, że na blogach był istny wysyp recenzji tego żelu. Oj, nieładnie, nieładnie. Już myślałam, że niestety przepadło i ta wersja limitowana została wycofana, kiedy w końcu się na niego natknęłam :) Chłopak się ze mnie śmiał, bo stanęłam nad półką z żelami, przeleciałam po niej wzrokiem i już zaczynałam mówić: " No widzisz, jak zwykle nie ma, są wszystkie, a tego nie ma!'', kiedy mój wzrok wreszcie go zarejestrował :-P Zgarnęłam od razu dwa. 
Wzięłam też wersję z marakują - bardzo ją lubię.



Czasem mam dni, kiedy nie mogę znieść tłumu w sklepach, bab z koszykami, tego że jestem jedną z nich, że wpadamy na siebie, że nasze koszyki uderzają o siebie, że ktoś stoi nad półką zasłaniając innym dostęp... [chyba mam humorki przed okresem, nie zwracajcie na mnie uwagi :p]

Polubiłam podgrzewacze z Biedronki. Ostatnio wzięłam cytrusowe, teraz o zapachu owoców leśnych. Pięknie pachną, właśnie zapaliłam jedną. Następnym razem skuszę się na konwaliowe.


Kupiłam też mięciutki bordowy koc. Nie chciało mi się już robić zdjęcia. Jest bardzo przyjemny, w sam raz na wciąż jeszcze zimne wieczory :)

Będę się też pocieszać chipsami ... Ech, chciałabym, żeby to świństwo mi kiedyś obrzydło :-P Niestety prędzej zrezygnuję ze słodyczy niż z chipsów od czasu do czasu! ;-)


Kupiłam też jeszcze kilka innych rzeczy, ale już nie warto ich pokazywać :)

Mam dwa zarzuty do Biedronki:

1) czemu do cholery nie ma zwykłych koszyków, tylko każdy musi brać wózek i obijać się o innych ludzi z wózkami? To ma być taki trik, żeby poczuć przymus wypakowania wózka po brzegi? No cóż, na mnie to zdecydowanie nie działa! Zwykle wchodzę po kilka produktów i nie mam ochoty targać przed sobą wielkiego wózka, obijać się o innych ludzi z wózkami, czekać, aż ktoś łaskawie się przesunie, bo zablokował przejście i beztrosko ogląda sobie makarony czy inne jajka.

2) nie można płacić kartą ... No bez jaj :P

..................................................................................................................

Na Facebooku natknęłam się na informację, że wyszły nowe produkty Green Pharmacy - szampon, balsam i olejek! Chyba ten ostatni produkt najbardziej mnie ucieszył ;-) Linia w składzie zawiera granat i olej arganowy. Myślę, że olejek tak jak pozostałe będzie miał króciutki prosty skład. Jeśli chodzi o szampon i balsam pewnie szału nie będzie, podejrzewam że najcenniejsze składniki będą w drugiej połowie składu. Sądzę jednak, że i tak się skuszę na olejek i balsam :) 

Szampon ponoć już jest na sklepowych półkach, cytując:  

Drogie Panie, szamponu możecie

już wypatrywać na sklepowych półkach (na razie w drogeriach niesieciowych), 

natomiast olejek planujemy wprowadzić do sprzedaży jeszcze w tym miesiącu .



I co myślicie? ;-)