poniedziałek, 5 stycznia 2015

Moja kuracja izotretynoiną - relacja z pierwszych 3 miesięcy. Zdjęcia porównawcze. Cz.1.

Dziś post z gatunku bardziej osobistych, ale mam nadzieję, że komuś może pomóc. Sama przeczesywałam Internet w poszukiwaniu historii związanych z leczeniem izotretynoiną, czyli potocznie - izotekiem. Oglądanie efektów napełniało mnie otuchą, że z trądzikiem można wygrać. Wiem, że ten lek budzi kontrowersje, uważany jest za ostatnią deskę ratunku. Kiedyś był przepisywany tylko na ciężkie odmiany trądziku, w ostatnich latach jednak mocno się to rozluźniło. Czy do dobrze, to jest pytanie, ja osobiście się z tego cieszę.

No ale żeby nie było zbyt chaotycznie (pewnie i tak będzie, sorry;) ), moja  trądzikowa historia. Uwaga, będzie długo:

Moje problemy zaczęły się w wieku 16 lat, czyli okolice liceum. Nie były to wielkie problemy, wysypywało mnie uparcie w okolicach ust i brody (jak widać ślicznie na załączonych zdjęciach). Nigdy nie miałam pryszczy na policzkach, czole, plecach, tylko wciąż i wciąż uparcie te same rejony. Nie pamiętam jednak, żebym wtedy się jakoś strasznie przejmowała trądzikiem, ale być może to wyparłam, okres liceum mocno już się zatarł w mojej pamięci :) Na pewno w liceum po raz pierwszy odwiedziłam dermatologa i przepisano mi Davercin i Isotrexin. Całkiem nieźle mi pomagały, ale nigdy nie mogłam powiedzieć, że mam idealną buźkę, zawsze coś na niej musiało być. Ogólnie mogę powiedzieć, że miałam lekki, nie wichrujący psychiki trądzik gdzieś do 22 roku życia. Byłam przyzwyczajona, że zawsze coś mam na twarzy i muszę mieć pod ręką jakieś smarowidło przed snem. 

Nieprzyjemnie zaczęło się robić właśnie gdzieś od tego czasu. Przeprowadziłam się do Krakowa, znalazłam pracę, a z cerą było coraz gorzej. Na blogu można znaleźć dużo sygnałów z tego okresu, moich narzekań na cerę, kupowanie specyfików mających pomóc. Wystarczy wejść w etykiety ''cera''. Jest jakiś pożytek z bloga, mogę mniej więcej uporządkować to wszystko ;) 2012-2013 jakoś się przemęczyłam, w wakacje byłam w Chorwacji, więc słońce znów ''pomogło'' i była chwila spokoju, a potem znów miazga :P W listopadzie byłam już tak zdesperowana i wyglądałam tak okropnie, że taadaam! Postanowiłam iść do dermatologa. Nie pytajcie mnie, czemu tak późno, nie pamiętam co mną kierowało w tym okresie. Byłam u naprawdę bardzo fajnego dermatologa, który przepisał mi Epiduo i antybiotyk Unidox. O Epiduo pisałam dużo na blogu i naprawdę bardzo mi pomógł, przeprowadziłam nim około półroczną kurację. 

I znów chwila spokoju i od wiosny 2014 ... masakra. Zaczęły mi się tak okropne problemy z cerą, jakich nie miałam nigdy. Oprócz pryszczy miałam ogromny łojotok, włosy musiałam myć wtedy codziennie. Nie poznawałam w ogóle, co się ze mną dzieje. Strasznie zaczęło mi to siadać na psychice, patrzenie w lustro było mordęgą, a nastrój uzależniony był od stanu cery. Nie dawałam sobie już z tym rady. Na początku wakacji zaczęłam myśleć poważnie o izoteku, który wcześniej był wg mnie zarezerwowany tylko dla ciężkich przypadków, a ja uważałam, że się do takich nie zaliczam. Poza tym bałam się skutków ubocznych leku. Na moją decyzję bardzo wpłynęło spotkanie znajomej, która przeszła kurację izotretynoiną. Miała tak idealną cerę, że nie mogłam uwierzyć, że kiedyś mogła mieć trądzik. Namawiała mnie, żebym się nie zastanawiała dłużej nad kuracją, jednocześnie nie ukrywając skutków ubocznych, które przyniosło leczenie.

W wakacje bardzo dużo przeczytałam na temat izotretynoiny, żeby być gotową na wszystko :) Lato było okropnym czasem dla mojej cery, więc byłam tak zdesperowana, że nawet skutek uboczny w postaci wyrośnięcia dodatkowej nogi by mnie chyba nie odstraszył ;-)) Myślę, że osoby, które walczyły z trądzikiem zrozumieją, w jakim stanie człowiek zaczyna być, że już zaczyna być wszystko jedno, byleby się pozbyć tego świństwa. Czekałam tylko do września - uznałam, że głupotą jest zaczynać kurację przed wyjazdem do Grecji, gdzie nie zamierzałam żałować sobie słońca.

17 września 2014 rozpoczęłam kurację i była to najlepsza decyzja roku 2014 ;-) 

Myślałam, że zmieszczę wszystko w jednym poście, ale moje gadulstwo spowodowało, że post się rozrósł do strasznych rozmiarów. Pozwólcie więc, że o szczegółach kuracji napiszę jutro, ale już dziś wstawię zdjęcia porównawcze, żeby nie być gołosłowną:


1- lipiec/sierpień przed rozpoczęciem kuracji. Masakra. Chyba najgorszy czas dla mojej cery w historii. Wiem, że są gorsze postaci trądziku, ale w połączeniu z drugim, nie lepszym, policzkiem, moja twarz wyglądała po prostu okropnie ... No i jeszcze czółko i plecy do całości obrazu. Miałam okropny łojotok, świeciłam się jak szalona.

2 - wrzesień - po urlopie w gorącej Grecji moja cera wyglądała lepiej, ale to klasyczna krótkoterminowa poprawa 'posłoneczna'. Nie miałam więc złudzeń, że tak zostanie. Raczej byłam pewna, że będzie sto razy gorzej na jesień, kiedy dopadnie mnie wysyp.

3- po miesiącu kuracji 20mg na dzień. Wyraźna poprawa, byłam wniebowzięta, że coś zaczyna się dziać :) Ten 1 miesiąc wspominam bardzo miło, same pozytywne rezultaty bez skutków ubocznych. Moje włosy też wyglądały wtedy wyjątkowo dobrze.

4 - grudzień, po 3 miesiącach kuracji - mimo widocznych śladów i przebarwień i tak jestem szczęśliwa - to moja najlepsza cera od wielu lat :-))


Jeśli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem. No i mam nadzieję, że jesteście zainteresowane 2 częścią notki ;-)








11 komentarzy:

  1. Ja borykam się ze strasznym trądzikiem na plecach i ogromnie mnie zainteresowałaś tą izotretynoiną. Efekty Twojej kuracji są rewelacyjne, już nie mogę się doczekać kolejnej części notki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz trądzik tylko i wyłącznie na plecach?
      Dzięki, fajnie, że kogoś interesuje, przynajmniej wiem, żeby pisać 2 część :D

      Usuń
  2. To jest ten rodzaj postów, na które czekam. Przeczytałam Twoją historię. Sama od dawna piszę na blogach o moich kuracjach antytrądzikowych..śmieszne, ale brałyśmy dokładnie te same leki. Ja trądzik mam od 18 roku życia. Próbowałam naturanej pielęgnacji, diety, wymazu, wszystko dzialalo dokładnie jak u Ciebie. Mam 21 lat. Rok temu postanowilam sprobowac z tabletkami, bralam wtedy Bonadea przez 3 mies i bylo tylko gorzej. Skora sucha na wior i swedzace wysypy. Dokladnie miesiac temu dowiwdzialam sie, ze jeden jajnik ma cechy policystyczne. Przy okazji poprosilam o tabsy z innej grupy hormonów, dostalam Belarę. I wieszco ? Czuje sie doslownie zajebiscie i pierwszy raz mam serio czysta twarz. Nie mowie tutaj, ze tabletki anty sa lekiem na tradzik, ale jesli problem leży u podłoża hormonów to nawet izotretinoina nie pomoże bo problem wróci po zakończeniu kuracji. Nie pisze tego po to zeby Cie pouczac ani zniechecac, ale zeby spytac, jakie tabletki anty ierzesz, bo jak rozumiem musiałas podpisać taka deklaracje. Życzę Ci z całebo serc, aby problem nie wrócił, bo doskonale to rozumiem i daj mi znać co i jak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za przedstawienie Twojej historii :) Super, że tabletki hormonalne Ci pomogły, u mnie niestety nie w hormonach leżała przyczyna. I szczerze mówiąc - wolę przejść kurację izotretynoiną 7 miesięcy, niż brać tabletki anty nie wiadomo jak długo, ze świadomością, że po odstawieniu problem powróci... I tak znając ulotkę izoteku a tabletek anty, stwierdzam, że możliwe skutki uboczne izoteku to pikuś porównując do tych hormonalnych.
      Tabletek nie biorę, z różnych przyczyn, ale oczywiście mam świadomość, jakie ryzyko niesie zajście w ciążę.

      Usuń
    2. Aha, no rozumiem. Wiesz, odezwałam się w ogóle bo pierwszy raz ktoś tak ma zbliżoną historię do mnie. Co więcej, mnie we wrześniu zaproponowano kurację izo i się nie zgodziłam. U mnie nigdy nikt nie podejrzewał problemów hormonalnych takich typowych, ponieważ wszystko u mnie "działa planowo". Fajnie, że przynajmniej możesz coś wykluczyć. Ja nie wiem czy po odstawieniu wróci czy nie, przynajmniej do tego czasu może wybadam co to jest i znajdę konkretny lek na swoje dolegliwości. Mam już dość maści, antybiotyków i przebarwień.

      Usuń
  3. Życzę powodzenia w stosowaniu kuracji!
    Kilka lat temu miał takie leczenie podjąć mój syn (miał o wiele gorszy trądzik, od Twojego), ale w ostateczności się nie zdecydował. Za bardzo obawiał się skutków ubocznych, o których na różnych blogach się naczytał ;)
    Teraz uważam, że słusznie, bo po tych 4 latach wszystko minęło jak ręka odjął. Wystarczyły wyłącznie wizyty u zaprzyjaźnionej kosmetyczki, oczyszczanie twarzy, łagodne kwasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że mu pomogło :) Ja już byłam zbyt zdesperowana i wymęczona widokiem swojej twarzy, żeby myśleć o innych rozwiązaniach.

      Usuń
  4. Ja też mam tradzik, ale mniejszy niz kiedyś - z reguły dostaję wysyp przez hormony, ale nie ma tragedi....sama chciałabym idealną cerę, ale chyba ten lek to dla mnie trochę za dużo :) Chociaż może na wyrównanie struktury skóry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, jak nie masz dużych problemów, nie ma sensu. Sama długo to odwlekałam, bo uważałam, że nie jest tak źle, żeby sięgać po tak inwazyjny środek. Ale w końcu już za bardzo na psychikę mi to siadło.
      Myślę, że w Twoim przypadku możesz jeszcze dużo innych metod wypróbować :)

      Usuń
  5. Świetne efekty, trzymam kciuki za dalsze leczenie!
    W sierpniu minęły dwa lata od zakończenia mojej kuracji izotretynoiną (Axotret) i jestem bardzo zadowolona z efektów. Jasne, czasem coś mi wyskoczy na twarzy, ale w porównaniu ze stanem "przed".. nie, nie ma porównania ;p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że poświęciłaś/eś czas na zostawienie komentarza pod moją notką. Na wszystkie pytania odpowiadam tutaj :)
Reklama bloga niepotrzebna - zawsze zaglądam do blogów nowych obserwatorów. Jeśli mi się spodoba, zostanę bez zapraszania :)