Grubo ponad miesiąc temu musiało mi się nudzić, bo wzięło mnie na eksperymentowanie z domowymi wcierkami. Padło na cebulowo-czosnkową, bo w końcu otoczona taką dobrą sławą... Więcej pisałam o tym w tym poście. Nie chce mi się w sumie opisywać dokładnie jak przyrządziłam tę wcierkę, bo niestety cały ten eksperyment nie uważam za udany. A wtedy, wiadomo, nie chce się wgłębiać w szczegóły ;-)
Ogólnie zdaję sobie sprawę, że na pewno wcierka nie miała szans w pełni pokazać swoich właściwości, bo :
- stosowałam ją tylko przed umyciem - za bardzo śmierdziała, żebym mogła jej nie zmywać,
- i punkt, który z tego wypływa - lądowała na głowie tak co 3 dzień. To za rzadko
- nie przemyślałam proporcji, gdybym dała mniej czosnku i cebuli, dodała jakiś eteryczny olejek łagodzący ten zabójczy zapaszek, może wyszłoby mi coś łagodniejszego do codziennego wcierania. Jednak ja musiałam zrobić bombę ;-)
No, ale. Podekscytowana, zrobiłam 2 tygodnie temu zdjęcie porównawcze nawet w tym samym swetrze, żeby przyrost był bardziej widoczny :-P Mhm. Niestety. Włosy mi nie urosły o pół metra ;-)) Uzyskałam standardowy 1 cm przyrostu i nawet nie chciało mi się wrzucać zdjęcia porównawczego, bo i tak na nim nic nie widać.
Wiem, że być może nie dałam szans 'rozwinąć skrzydeł' tej miksturze, ale już raczej nie ponowię próby. Samo stosowanie wcierki było męczące i nieprzyjemne, zapach mnie męczył i przytłaczał, nie podobało mi się, że muszę pamiętać o jej aplikacji przed myciem włosów. Za dużo kłopotu. Wracam do tradycyjnych wcierek, które mogę stosować na noc, bo tak najbardziej lubię i wtedy przynajmniej o tym pamiętam :) Stosuję teraz Kurację Joanna Rzepa, a w kolejce mam jeszcze inne niedokończone produkty.
Ogólnie stan włosów oceniam na trochę gorszy niż w lutym, końcówki są już w średnim stanie (nie podcinane od września, czyli 8 miesięcy, nie ma co się dziwić!). Myślałam, że wytrzymam z podcięciem do września, bo po wakacjach i tak będą nadawać się tylko do tego, ale teraz zastanawiam się nad delikatnym podcięciem, żeby odżyły.
Wróciłam także do olejowania włosów, bo bardzo to zaniedbałam. Ale taka przerwa pokazała mi, jak bardzo widać różnicę między włosami po olejkach, a bez niczego. Nałożyłam olej kokosowy Dabur Vatika najwyżej na godzinę przed myciem, a potem nie mogłam się nadziwić, jakie są błyszczące, miękkie i fajne ;-)) Już zapomniałam, że takie mogą być. Wracam więc do regularniejszego olejowania, ale rezygnuję już z nakładania go na całą noc, skoro godzina/kilka h też mogą być dobre.
.............................................
Kocham wiosnę. Ostatni weekend w Krakowie był taki piękny! Otworzyli już lodziarnię na Starowiślnej, jakby co, jeszcze nigdy nie stałam w takiej długiej kolejce :-D
Spacer po Zakrzówku.
Lubię synogarlice, są takie śmieszne ze swoim pohukiwaniem ;-)) W ogóle pod moim oknem są takie ptasie koncerty, że czasem w pokoju mam naprawdę ciekawie ;-)
I zachód słońca na fioletoworóżowo.
Chyba też bym nie wytrzymała z tym zapachem :D U mnie wczoraj włosy zostały skrócone o jakiś 1 cm.
OdpowiedzUsuńFajnie błyszcza te Twoje włosięta! :)
OdpowiedzUsuńMoje końcówki wołają o pomstę do nieba. Do 1 czerwca trwam w akcji zapuszczania i szkoda mi teraz je ścinać, ale już nie mogę na nie patrzeć.
Uff, podziwiam za tą próbę z wcierką. Ja nawet nie będę kombinować, bo wiem że tylko bym zmarnowała warzywa haha:P
Na szczęście cebula i czosnek nie zrujnowały mi portfela :-P
UsuńJa już końce mam nieprzyjemnie rzadkie, chyba czas na spotkanie z ostrymi nożyczkami.
Ja bym takiej wcierki nie wytrzymała ;) Tak że podziwiam Cię za Twoje próby jej stosowania :)
OdpowiedzUsuńMasz piękne włosy szkoda, że końce troszkę zniszczone ale podetniesz i będzie super ;) wcierka bardzo oryginalna ;)
OdpowiedzUsuń; )uwielbiam wiosenne melodie nucne przes ptaki. wlosy masz cudne ;p
OdpowiedzUsuńJa również wole wcierki na noc, i zdecydowanie póki co zostanę przy tych kupowanych i gotowych :) wlosy mnie zachwyciły :)
OdpowiedzUsuńpiękne, zadbane włosy ;)
OdpowiedzUsuńTrudno jest walczyć o większy przyrost, jeśli nie widać efektów... Mam to samo. Pozostaje tylko cieszyć się, że nie musisz podcinać włosów co 1-2 miesiące ;-) To też jest powód do radości :D Trzymam kciuki za kolejne kuracje!
OdpowiedzUsuń