Dobry wieczór ;-) Niedawno pisałam post o skutecznych kuracjach na włosy i wspomniałam tam również, że nigdy jeszcze nie wypróbowałam maseczki z siemienia lnianego. Był okres, że każda włosomaniaczka testowała ją na sobie, a ja za każdym razem zapominałam, żeby w końcu ją przyrządzić. Co jest dziwne, bo jakoś nie zapominałam, żeby zjeść porcję siemienia dziennie :-P
I czy teraz pluję sobie w brodę, że zwlekałałam, czy może ''szału nie ma'' ? Przeczytacie za chwilę :)
Najpierw słówko o przygotowaniu, które jest banalnie proste.
2 łyżki siemienia lnianego
szklanka wody
Można zmienić nieco proporcje, ja użyłam takich.
Całość gotujemy na małym ogniu:
Nie zapominajmy o mieszaniu co jakiś czas, bo ziarenka lubią przywierać. Mycie garnka jest nieco wkurzające :-P
Po kilkunastu minutkach można zauważyć, że robi się coraz mniej wodnisto, a coraz bardziej ... kleisto ;-) Powstaje ciągnący się glutek.
Nie czekając na ostygnięcie, od razu możemy odcedzić ziarenka od glutka. Ja w tym kluczowym momencie zorientowałam się, że nie mam ... sitka ;-) No cóż, glutek gotowy, więc stwierdziłam, że idę na całość i nakładam razem z ziarenkami na włosy. Myślałam o ewentualnych problemach z wypłukaniem, ale uznałam, że ta mikstura jest tak gładka i śliska, że z pewnością wszystko się ładnie wypłuka.
Jak tylko siemię nieco ostygło, nałożyłam je obficie na włosy, wmasowałam także w skórę głowy. Trzymałam pod folią i ręcznikiem ok. pół h.
Ze spłukaniem nie miałam żadnych problemów. Wszystko gładko spłynęło. Czuć już wtedy po włosach aksamitną gładkość :) Nie musicie się więc bać nakładać ziarenka wraz z glutkiem - wszystko powinno się wypłukać. Nie zauważyłam przy rozczesywaniu włosów, żeby spadło z nich choć jedno ziarenko :)
Efekty ....
Włosy są megagładkie, bardzo miłe w dotyku i wspaniale błyszczą. Dobrze się układają. Widać, że dostały porcję nawilżenia :) Skalp jest również gładziutki i przyjemny pod palcami.
Jedyne ''ale'' miałam do tego, że maseczka nie nawilżyła tak bardzo końcówek włosów.
Na zdjęciu poniżej dobrze widać babyhair sterczące z głowy :D Mam ich ostatnio bardzo dużo, ''obwiniam'' Seboravit ;-)
Włosy sterczą z tyłu przez golf, którego nie widać ;)
Jak dotąd, udaje mi się realizować mój plan codziennego picia skrzypopokrzywy i siemienia. Chciałabym szybko nadrobić stracone centymetry ;))
Podsumowując : maseczka z glutka z pewnością zagości u mnie na dłużej. Nie jest kłopotliwa w przygotowaniu, a daje efekty jak dobra rosyjska maska :D Bardzo lubię efekt nawilżonych, jedwabistych włosów, a siemię spełnia moje chciejstwa w 100% :)
Jeśli jeszcze nie próbowałyście - o ile to możliwe - polecam!
Teraz kolej na testowanie spiruliny ;-)
Miłego wieczoru!
Należę do wąskiego grona osób, które jeszcze jej nie próbowały- jak widać, to możliwe! :)
OdpowiedzUsuńPolecam spróbować;-)
Usuńoo wszystko mam co potrzeba tylko teraz przygotować i nałożyć ;)
OdpowiedzUsuńTanio i prosto ;-)
UsuńA moje włosy niestety siemienia nie polubiły- są po takiej masce suche i matowe :(
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu tak kiepsko zareagowały...Ponawiałaś próby?
UsuńU mnie to samo:< Robiłam 3 podejścia, niestety za każdym razem suche, poplątane i matowe;//
UsuńMoje tak reaguja na plukanke z glutka czy korzenia prawoslazu.
UsuńNie wszystkim wszystko służy, tak to już jest ;-)
UsuńKiedyś robiłam taką maseczkę, chyba znów ją zrobię :)
OdpowiedzUsuńPiękne włoski masz!
U mnie też pojawiło się sporo baby hair, na pewno po BiovaxMed :)
Dziękuję :) BiovaxuMed nie próbowałam.
UsuńUwielbiam płukankę z siemienia lnianego - daje takie same efekty jak maseczka - niesamowite nawilżenie, miękkość i błysk - za co stała się moim ulubieńcem ;) Maskę z siemienia wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuję kiedyś :))
Usuńja wczoraj robiłam maseczkę z siemienia. Fajnie nawilżył włosy i skórę głowy
OdpowiedzUsuńCudownie działa na skórę głowy :))
Usuńdla mnie fatalna, spływa mi z włosów, cieknie po karku, zresztą o tym pisałam, nie dla mnie, wolę siemię jeść, a przy okazji działa na coś innego, ale o tym napiszę, bo przygotowuję wpis, ostatni był ponad miesiąc temu
OdpowiedzUsuńHm, mi nic nie spływało ;) Nałożyłam czepek i ręcznik.
UsuńNalozylam raz tak ziarenka z glutkiem i niektore zostaly we wlosach az do nastepnego mycia ;), nawet szczotka ich wszystkich nie wyczesala. Ja tu mam sitko ale duze i przecedzam(tzn. wyciskam) glutka przez scierke, mozna tez w tym celu uzyc rajstop :)
OdpowiedzUsuńTy masz gęste i bardzo długie włosy, więc nie dziwię się, że ziarenka nie chciały wyjść :D
Usuńlubię ją, niestety zrobiłam się ostatnio tak leniwa że mi się gotować go nie chcę...
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) Sama wolę zazwyczaj nałożyć na włosy gotowca ;)
UsuńMoje włosy kochają glutka, ale oddzielam go od ziarenek, bo boję się że jednak zostaną i potem będę np. w szkole zostawiała za sobą ziarenka :D
OdpowiedzUsuńPewnie im dłuższe włosy, tym większa obawa :D
UsuńAle masz teraz mega włosy !
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale jednak mimo zdrowszego wyglądu, to nadal przeciętne włosy ;-)
UsuńRobiłam ją świetna jest:)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że glutek też Ci się spodobał :) ja go uwielbiam :) i na skórę głowy i na włosy. Spirulinę też polecam gorąco :)
OdpowiedzUsuńWyląduje na włosach w czwartek ;)
UsuńMuszę w końcu spróbować bo efekty są wspaniałe:)
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję ;-)
UsuńPróbowałam kiedyś, również z pestkami (opisywała to któraś bloggerka no i nie miałam sitka:D) i efekt był faktycznie świetny, nie licząc zapchanego odpływu :D. Jakiego seboravitu używasz?
OdpowiedzUsuńJa też miałam uwaloną wannę :D
UsuńTego:
http://sklep.farmona.pl/701-3425-thickbox/seboravit-odzywka-hamujaca-przetluszczanie-butelka-szklana.jpg
No właśnie, mam wrażenie, że nawet za pomocą sitka byłoby ciężko :d
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się efekty! Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńNa pewno sama wkrótce wypróbuję tej cudownej maski.
Dziękuję :)
UsuńŁał, cudowny blask!
OdpowiedzUsuńJa niestety próbowałam, ale u mnie sie nie sprawdził- przesuszał włosy taki żel lniany.