Może zacznę od tego, jak wyglądała moja pielęgnacja włosów dotychczas. Będzie krótko - nie było jej :p To okropne, ale przez ostatni miesiąc więcej się dowiedziałam na temat dbania o włosy niż przez całe życie <kurtyna milczenia>.
Nigdy przesadnie nie dbałam o moje włosy. Moją ulubioną marką była Pantene Pro-V, nie zawsze używałam odżywki do włosów (!), nie miałam bladego pojęcia o składach, silikonach, nie interesowałam się ich wpływem na włosy ; suplementy zażywałam gdy zauważałam wzmożone wypadanie, ale ogólnie nie dbałam ,,od wewnątrz'' o włosy. Długo nie jadłam mięsa (8 lat), a że średnio mi się chciało komponować zdrową wegetariańską dietę, można się domyślić, jak to też wpływało na włosy i ogólnie na organizm.
W gimnazjum miałam włosy do połowy pleców - nie mam zdjęć z tego okresu, więc już nawet nie pamiętam, jak się moje włosy prezentowały, ale podejrzewam raczej słusznie, że średnio atrakcyjnie :-D Często nosiłam je rozpuszczone, prezentując rozdwojone sianowate końcówki, bo oczywiście ścięcie byłoby zbyt straszne! A że moje włosy są cienkie, bez objętości, z tendencją do przetłuszczania, nie wyglądały jakoś szczególnie. W każdym razie komplementów na temat włosów nie słyszałam. :p
W liceum zaczął się etap cieniowania. Miałam już je trochę krótsze, efekt cieniowania mi się podobał, byłam wtedy mądrzejsza i nie używałam prostownicy (no dobrze, tak naprawdę nie miałam prostownicy :D), moje włosy nie były więc w jakimś fatalnym stanie, mimo że w dalszym ciagu nie pielęgnowałam ich w żaden sposob.
Na studiach zaczął się etap prostowania. Prostownica, mimo że porządna [http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=33811], przez 10 miesięcy zdążyła skutecznie mi zniszczyć i popalić włosy. Używałam kosmetyków termoochronnych, mleczek, sprayów itd. ale jak widać nie popisały się. No, ale nie ukrywajmy, że cienkie i słabe z natury włosy prostownica szybciej zniszczy...
To co zrobiłam najpierw w celu ratowania włosów - zlikwidowałam efekt cieniowania - nie mogłam znieść że mam włosy różnej długości na głowie, które sterczały na wszystkie strony i były zniszczone, chciałam się ich pozbyć jak najprędzej. Żeby były stosunkowo równej długości musiałam obciąć trochę nad ramiona. Oczywiście nadal nie są idealnie równe, ale przynajmniej różnice w długości nie są tak rażace. Wiem, że już nigdy nie wycieniuję włosów. Nie zapomnę, jak pośrodku długości miałam sterczące siano, z którym nic się nie dało zrobić i rozwichrzone końce.
Teraz mam włosy do ramion, nadal są cienkie, nie mają ciekawego koloru (nigdy nie farbowałam) i od miesiąca robię wszystko w celu ich odżywienia ;-) Wiem, że czeka mnie dłuuuuga droga, po tym miesiącu mam kilka malutkich sukcesów, ale zdaję sobie sprawę, że zanim będę miała włosy, z których będę zadowolona musi dużo wody upłynąć. I wiele kosmetyków trzeba będzie zużyć ;-D
Ta notka już jest wystarczająco długa, jutro opiszę dokładnie jakie podjęłam działania przez ten miesiąc w pielęgnowaniu włosów. ;-)
Lubie takie posty, zwykle u wiekszosci dziewczyn część historii sie powtarza;)
OdpowiedzUsuńHej, Też miałam problem z włosami, tylko poważniejszy gdyż włoski wypadły mi całkowicie i od 4 lat zmagam się z tym. I mam nadzieję żeby chociaż urosły 3 cm. Na swoim blogu mam przepis na bardzo dobrą maseczkę i taką mixturkę, którą nakładam codziennie na głowię. Na prawdę polecam., gdyż poprawiła ona stan moich włosów i nie wypadają mi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki procentova, zajrzę na pewno ;-)
OdpowiedzUsuńSama również staram się zapuścić włosy na równą długość... Nigdy więcej cieniowania!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dla mnie właśnie ta historia byała ciekawa!!!
OdpowiedzUsuń