Być może dramatyzuję w tytule notki, ale właśnie tak zostałam zdenerwowana, że jeszcze dochodzę do siebie (robienie komuś awantur chyba gorzej odbija się na mnie, niż na osobie, która została opieprzona ;) ) . Ponieważ przez to nie miałam ochoty pisać nic pozytywnego, dziś trochę pokrytykuję, zamiast zachwalać. Ofiarą stał się truskawkowy Carmex.
Ucieszyłam się, gdy dostałam go na blogerskim spotkaniu w Krakowie, bo wiele dobrego o nim słyszałam. Że najlepsze smarowidło do ust, że pielęgnuje, nawilża, ochy i achy. No dobrze, truskawkowe zapachy uwielbiam, opakowanie ma śliczne, więc liczyłam, że spędzimy miło razem czas.
Hmm...Od czego tu zacząć? Tyle ciśnie się na usta (klawiaturę ;) ) . Może od zapachu, bo tu już było pierwsze rozczarowanie. Truskawka nie jest truskawką. To jakiś zapaszek truskawkopodobny, nic zachwycającego. No ale w końcu najważniejsze jest działanie, więc nie płakałam z powodu niezadowalającego zapachu. Później nie spodobała mi się konsystencja, na ustach jest lepka i nie wchłania się. Już wtedy wiedziałam, że się nie polubimy i zatęskniłam do zwykłej pomadki Nivea, która była tak przyjazna dla moich ust.
No i na końcu gwóźdź do trumny. O co chodzi z tym pieczeniem? Dlaczego to ma być coś fajnego? Producent pisze o charakterystycznym mrowieniu ust po aplikacji Carmexu, ale u mnie to nie jest mrowienie, tylko pieczenie. Wielokrotnie tak nieznośne, że po prostu ścierałam go z ust. Nie podoba mi się kompletnie taki efekt - tzn. nie wiem już sama, czy to zamierzony efekt, czy ja jestem uczulona na któryś składnik. Gdy nakładam coś nawilżającego na usta, chcę czuć ukojenie, gładkość, a nie myśleć ''piecze mnie, piecze''.
I w sumie nie wiem czemu jestem taka głupia, że mimo tego używałam go codziennie przez jakiś tydzień. Pewnie nie miałam nic innego w torebce, więc odruchowo nakładałam, co miałam. Efekty? Moje wargi stały się spierzchnięte, wysuszone, bolące - po prostu okropne. Nigdy jeszcze nie były w tak złej formie. Mam wrażenie, że gdybym nie smarowała ich niczym, byłyby w lepszym stanie...
Niewyraźny skład, nie udało mi się zrobić lepszego zdjęcia.
Z tego co czytałam, niektóre dziewczyny mają bardzo podobne wrażenia co do Carmexu. Ale jest też mnóstwo pozytywnych opinii, szczególnie wersja w słoiczku zbiera zachwyty. Widocznie to indywidualna kwestia, czy go pokochamy, czy znienawidzimy ... Wystarczy poczytać TUTAJ - od kocham, do nienawidzę, dosłownie :D Ja na niego więcej nie spojrzę i nie jest wart nawet tych 8.99 w Rossmanie.
Trochę nie mojej opinii :-P :
Balsam do ust Carmex to numer 1 wśród gwiazd Hollywood i modelek. Reporterzy często uwieczniają na zdjęciach Selenę Gomez, czy córkę Madonny Lourdes, trzymające w ręku charakterystyczną żółtą tubkę. Oprócz smaku truskawkowego, w sprzedaży jest też Carmex wiśniowy w tubce, oraz tradycyjny w żółtym słoiczku, tubce i sztyfcie. Carmex to najlepsza metoda na popękane i spierzchnięte usta. Nadaje im charakterystyczny błysk oraz zdrowy wygląd. Carmex chroni przed słońcem i zabezpiecza usta przed utratą naturalnej wilgoci.Kultowy balsam do ust został wynaleziony w 1937 roku przez Alfreda Woelbinga, który cierpiał z powodu suchych i popękanych ust. Eksperymentując w kuchni Alfred stworzył genialną recepturę składającą się między innymi z : kamfory, która łagodzi ból, mentolu, który zabija bakterie, zmniejsza dyskomfort spierzchniętych ust. Miksturę wlewał do słoiczków, które sprzedawał następnie w okolicznych aptekach. Z biegiem czasu żółty słoiczek Carmex stał się kultową marką rozpoznawaną na całym świecie.
Źródło
A może to tylko truskawka mnie tak skrzywdziła, a wersja klasyczna byłaby super? Nie jestem pewna, czy to sprawdzę ;-)
Pozdrawiam Was i korzystając z wolnego - wreszcie! - dnia, może wieczorkiem coś jeszcze skrobnę :)
fakt trochę może piecze, ale to pewnie przez menthol. może daj mu jeszcze jedną szansę?
OdpowiedzUsuńAle ja mu już szansę dawałam, nie odłożyłam go po jednym niezadowalającym użyciu ;)
UsuńNie kupiłaś dostałaś więc może coś podrobione ;)
UsuńJa mam wrażenie, ze wersja w słoiczku i w sztyfcie to zupełnie inny kosmetyk niż ta w tubce. Balsam ze słoiczka is sztyftu rzeczywiście nawilża, ;pielęgnuje i chroni usta a to coś w tubce jest jak smar do maszyn, który niby tłuści ale tak naprawdę robi jeszcze większa krzywdę :(
OdpowiedzUsuńChyba tak jest, może kiedyś to sprawdzę, ale muszę najpierw zapomnieć jak kiepska była truskawkowa wersja ;)
UsuńNie miałam jeszcze carmexu, zawsze czytałam pozytywne opinie a tu taka odmiana i bum :) Może kiedyś wypróbuję i sama ocenie :)
OdpowiedzUsuńJa już czytałam negatywne opinie, no cóż, Tobie może akurat podejść :)
Usuńnie dawno pisałam o Carmexie wiśniowym na swoim blogu. Carmex zmasakrował mi usta, spalił. Mam popękane, suche wargi z którymi borykam się już dłuższy czas. Jest ciut poprawy ale daleka droga przede mną.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam twoją opinię, mamy podobne zdanie!
UsuńDzieki za tego posta. Dlugo nie moglam znalesc przyczyny moich klopotow z ustami. Uzywam roznych pomadek ochronnych w tym tez carmexu zoltego w sztyfcie. Moje usta na dzien dzisiejszy wygladaja koszmarnie. Musze nakladac na nie antybiotyk. Sa spalone. Sprawdzajac sklady moich pomadek dowiedzialam sie ze jedynie Carmex ma sporo substancji ktore moga uczulac. Nigdy wiecej go nie uzyje.
Usuńw przypadku carmexu w słoiczku nie spotkałam się z efektem mrowienia a menthol na pewno zawiera bo wyczuwam go moim noskiem,
OdpowiedzUsuńwywal ten bubel i nie rób krzywdy swoim usteczkom
polecam Ci rokitnikową pomadkę ochronną, pisałam o niej, sama natura!
Mam też wersję z zieloną herbatą, ale raczej komuś oddam ;-) właśnie muszę znaleźć jakąś fajną pomadkę, dzięki za polecenie:))
UsuńOj to strasznie, jednak swój zakup odłoże na kiedy indziej jesli w ogole go kupię.
OdpowiedzUsuńMa swoich fanów, więc nie musisz się sugerować tylko moją opinią :)
UsuńMnie nic nie piecze. Uwielbiam go!
OdpowiedzUsuńTo dobrze ;-)
UsuńJa nigdy sie nie skusilam - blogi sa zalewane pozytywnymi oponiami Carmex'u - marka intensywnie promuje sie na blogach poprzez wspolprace itd.
OdpowiedzUsuńNo tak, ale może jednak zachwyty nad wersją w słoiczku są uzasadnione.
Usuńuwielbiam carmex, chociaż wolę w zwykłej postaci bez smaku :) Szkoda że tobie nie podpasował, może faktycznie jesteś na jakiś składnik uczulona, bo ja czuję co najwyżej chłodzenie :) Zawsze z przyjemnością do niego wracam, chociaż teraz zachwycam się połowę tańszym WIBO :)!
OdpowiedzUsuńNo całkiem możliwe, bo mnie aż piekł, skoro musiałam go ścierać z ust. Dziwna sprawa.
UsuńMam wersję klasyczna w słoiczku i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWiele osób ją chwali ;)
UsuńNie mialam jeszcze, moze to i dobrze :D.
OdpowiedzUsuńP.s co do Twojego pierwszego zdania to mam tak samo :p
;-) Ale już doszłam do siebie :D
UsuńJak dla mnie, odkąd spróbowałam Carmexa, nie istnieją inne smarowidła do ust- ale tylko wersja w sztyfcie, o oryginalnym smaku. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś jej spróbuję ... ;)
UsuńChyba musisz być wrażliwa na któryś ze składników, bo mi Carmex Wiśniowy uratował usta. :P Mam tak mięciutkie usta (po 2 tygodniach stosowania), że na razie używam go już tylko raz dziennie, wcześniej stosowałam kilka razy. Mnie raczej mrowi po użyciu, ale tak lekko, że o tym zapominam. Narzeczony ma wersję klasyczną w sztyfcie i też sobie chwali, ma delikatniejsze i bardziej miękkie usta. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe są tak odmienne opinie, widocznie co usta to inna reakcja :D
UsuńDokładnie. :) To jest jak z szamponami i innymi kosmetykami. :)
UsuńMiałam chyba wszystkie możliwe carmexy i żaden nie powodował takich nieprzyjemności. Szkoda że u Ciebie tak się stało :(
OdpowiedzUsuńNa szczęście go dostałam, nie kupiłam ;-)
Usuńkażdy z nich u każdego działa tak samo, nie ma sensu testować innego (chyba że dostałaś popsuty czy przeterminowany). Może jestes uczulona na któryś składnik?
OdpowiedzUsuńA co do pieczenia- przestaje się go czuć po jakimś czasie, mnie to na początku do szału doprowadzało, a teraz nie czuję zupełnie niczego przy aplikacji.
Nie był przeteminowany, myślę że po prostu tak na mnie zadziałał. Mam jeszcze wersję z zieloną herbatą, ale chyba już nie będę próbować ;)
UsuńDla mnie Carmexy są ok, ale jakoś szału nie robią zbytnio :)
OdpowiedzUsuńJa uważam carmex za w miarę przyzwoity balsam. Musiał Cię uczulić. Przykro mi, wiem co to znaczy, bardzo wiele kosmetyków mnie uczula :/
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie bardzon rzadko! W sumie w tym momencie przypominam sobie tylko o jednym.
UsuńWersję klasyczną uwielbiam i w sztyfcie i w słoiczku. Natomiast te zapachowe to takie jakby słabsze wersje moim zdaniem. Ale być może jakiś składnik Ci nie służy i stąd taka reakcja
OdpowiedzUsuńPewnie tak...
Usuńmam wersję w tubce, ale klasyczną bez smaku/zapachu ;p na początku byłam przerażona mrowieniem i smakiem (czułam go aż w gardle bleee), ale po jakimś czasie zauważyłam, że usta były wyraźnie nawilżone i pozbawione wysuszonych, odstających miejsc :) mimo wszystko nadal się go boję :P
OdpowiedzUsuńDla mnie to pieczenie jest nie do zniesienia!
UsuńJa w ogóle nie lubię takich tubkowych mazideł, bo od razu spodziewam się, że będzie to lepkie i tłuste. Nie znoszę jak mi się coś klei na ustach, więc wolę tradycyjne pomadki ochronne :)
OdpowiedzUsuńmiałam i w tubce i słoiczku i bardzo sobie je chwaliłam. Trzymał się długo i ładnie pielęgnował. Błyszczyków nie lubię za bardzo więc nie sprawdzałam jak działa ta wersja...
OdpowiedzUsuńto co niedobre kusi najbardziej :P musze sobie wkoncu zakupic ten carmex :P
OdpowiedzUsuńJa też lubię Nivea:))
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawe,ja w sumie nigdy nie miałam nic z Carmexu. Wszyscy tak zachwalali ta marke a mnie jakos do niej specjalnie nie ciagnelo ;) Moze to dlatego,ze nie zawsze daje sie skusic chwilowymi falami zachwytow blogowych nad jakims konkretnym produktem :) Ale szkoda,ze Tobie on nie sluzy..
OdpowiedzUsuńNiestety Carmex nie jest dla wszystkich. Osoby z licznymi alergiami, mają mega problemy. W tym ja:( Moje usta spuchły do rozmiaru Angeliny Jolie, zrobiły się czerwone, po kilku dniach zeszła skóra, a obwódka miała minimalne zaropienie. NIGDY WIĘCEJ:) A ja głupia nie poczytałam składu, gdzie jak byk pisze KWAS SALICYLOWY.
OdpowiedzUsuńMialam dokladnie to samo :( badziew napakowany chemia
UsuńMialam dokladnie to samo :( badziew napakowany chemia
UsuńNieciekawie miałaś :( Ja mam w planach wersję miętową, ale póki co w "moim" rossmannie nie ma
OdpowiedzUsuńCarmex zawiera kamforę, która daje uczucie chłodu, ale przed wszystkim wysusza! Żeby woda nie uciekała za szybko dołozyli parafinę, która zakleja pory. Dopóki mamy go na ustach - wydaje się OK, ale kiedy zmyjemy zamknięta woda z głębokich warstw skóry ulatuje w mgnieniu oka. Efekt? Dzięki carmexowi mamy usta w gorszym stanie niż przed użyciem. Żeby tego nie dostrzec trzeba używać dożywotnio... A to że Laudres lub Angelina Jolie dają się fotografować z tym produktem świadczy tylko o tym, że firma dobrze im za to płaci, a nie że jest to dobry kosmetyk. Odradzam.
OdpowiedzUsuńNie sądzę żebyś miała uczulenie. Ja nie mam kompletnie żadnych uczuleń nigdy na żaden kosmetyk, a po zastosowaniu carmexu mam identyczny objaw jak u Ciebie. To nie jest mrowienie a pieczenie. Dla innych może efekt jest zaliczany do mrowienia , dla nas efekt jest za mocny i przechodzi już w pieczenie. Na początku myślałam że może usta są podrażnione w tych miejscach w których piecze i kosmetyk po prostu mocno działa.... Różnicy jednak w ustach nie widzę.... wykończę go bo nie lubię zostawiać niedokończonych kosmetyków :P ale na pewno do niego już nie wrócę ;)
OdpowiedzUsuńtroche pozno dodaje komentarz
OdpowiedzUsuńale kupilam niedawno te pomadke w sztyfcie bo wszyscy polecali i rowniez rozczarowalam sie jak ja otworzylam zapach jest okropny, smierdzi maścią rozgrzewajaca ;/ ale tez stwierdzilam ok bedzie dzialac jakos sie przemoge, posmarowalam usta dosyc ze uczycie mrowienia/zimna nie lubie takich bajerow no ale ok moze to trik zeby nie oblizywac ust to jeszcze zednych fajerwerkow w zwiazku z nawilzeniem nie bylo mysle no ok pewnie trzeba poczekac, stosuje tez ok tygodnia krotko trzyma sie na ustach (w porownaniu do nivea classic - ladnych kilka h) to gdy tylko nie posmaruje ust sa suche i mnie pieka ;/ zaluje ze kupilam bo za 9zl moglam kupic nivea :<
Ja korzystałam z Carmexu w sztyfcie (wersja ,,klasyczna"). U mnie strasznie wysuszył usta. Już zwykły balsam do ust Nivea jest 100 razy lepszy
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego rozczarowania... Carmex piecze bo dziala na ustach bo jak to sie mowi... nie dobry lek zawsze dziala (czy jakos tam). A ja osobiscie uwielbiam ten chłodek na ustach. U mnie sie nie lepi, nie wysusza ust. Ale urzywalam tylko w pojemniczku i w sztyfcie, nigdy w tubie, więc moze o to chodzi, bo czytając komentarze zauważylam wiele wypowiedzi, że Carmex w tubce to zupełnie inne mazidło
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)