Hej! :)
Chyba widać dokładnie, jaki czułam deficyt pisania notek - teraz mam ochotę codziennie coś zamieszczać ;) Pogoda jest wstrętna i nie zachęca do wychodzenia - ruszyłam się dziś tylko do sklepu po niezbędne produkty na obiad. Dziś ja tworzę, zobaczymy czy chłopak będzie zadowolony ;)
Plątając się dziś po mieszkaniu zauważyłam kilka pustych opakowań. Nigdy na blogu nie robiłam postów typu denko z prostego względu - u mnie coś takiego jak denko praktycznie nie istnieje. Zużywam kosmetyki milion lat. Zobaczenie pustego dna to dla mnie nowość. Dosłownie wszystko mi idzie wolno - żele pod prysznic, peelingi, balsamy, produkty do włosów. Jak widzę denka miesięczne na niektórych blogach, gdzie jest mnóstwo różnorodnych produktów, to zastanawiam się, jak te dziewczyny to robią ;-) Ja słynę z tego, że mam mnóstwo pootwieranych kosmetyków i przeskakuję z jednego do drugiego. To już wiadomo, czemu tak rzadko widać u mnie dno :D
Tak więc dosłownie kilka kosmetyków chciałabym dziś opisać - wszystkie są dobrze znane w blogosferze. Mimo że z niektórych jestem zadowolona, uważam, że nie są aż takim hitem, żeby poświęcać im osobną notkę.
Od lewej mamy peelingi z Be Beauty - wersję borówkową i winogronową. Można je dorwać od czasu do czasu w Biedronce. Nie pamiętam dokładnie ceny - wydaję mi się, że borówkowy kosztował mnie ok. 7 zł, a winogronowy ponad 5. Nie były kupowane w tym samym czasie. Cena bardzo w porządku. Opakowania mają 200 ml.
Borówkowy ma niesamowicie intensywny, leśny zapach. Podczas używania pachniało nim w całej łazience. Peeling jak peeling - nie ścierał jakoś bardzo mocno, był raczej delikatny, ale pozostawiał skórę widocznie wygładzoną i mięciutką. Konsystencja obydwu kosmetyków jest raczej lejąca - zdarzało się, że przelatywał mi przez palce i lądował tam gdzie nie powinien ;) Mimo że zapach mi się podobał, później już się znudził, więc skusiłam się dla odmiany na winogronową wersję. Tu już zapach nie jest taki mocny jak borówkowy - pachnie delikatnie winogronowo, jest przyjemny. Skóra jest po nim gładziutka i delikatna. Nie mam mu w sumie nic do zarzucenia, może oprócz tego, że oba nie są zbyt wydajne.
Możliwe, że do któregoś wrócę.
Żel Isana - masło shea i marakuja. Na opakowaniu możemy przeczytać, że to zapach ''owocu pasji'' :D Żele z Isany lubię i cenię - za niziutką cenę, pojemność 300 ml (to całkiem dużo), duży wybór (ostatnio doszło jeszcze kilka nowych zapachów) i ładne zapachy. O żelu nie można się dużo rozpisywać - ładnie pachniał, miał kremową konsystencję, nie przesuszał mojej skóry. Zapach nie utrzymuje się na skórze, ale nie wymagam tego od żelu za 4 zł ;) Wystarczyło mi, że pod prysznicem pachniał ładnie.
Teraz skusiłam się na wersję jogurtową z witaminami - ładnie pachnie i wygląda :)
Wrócę do niego na pewno, ale jak spróbuję innych zapachów.
Żel micelarny z Be Beauty. O nim chyba napisano już wszystko ;) Kupimy w Biedronce. Kosztuje grosze - 4.50 w promocji, normalnie 5 zł. Będę stale do niego wracać, bo nieźle zmywa makijaż (z mocniejszymi sobie nie radzi, ale ja maluję się lekko), pachnie lekko i odświeżająco niewiadomoczym i ma megaatrakcyjną cenę.
Wrócę do niego na pewno.
Masło do ciała Isana - orzech włoski i mleko. Nigdy więcej. Klaudia naczytała się blogach jakie to jest wspaniałe i oczywiście kupiła jak tylko zobaczyła w Rossmanie. W końcu limitowana edycja. No cóż...Dobrze, że kosztowało tylko 4.50! W sumie to nie ma czego żałować. Czemu jestem niezadowolona? Po pierwsze, dla mnie to masło miało okropny zapach. Sztuczny, mdły, paskudny. Oczywiście to moja wina, że je kupiłam z całą świadomością,że nie cierpię mlecznych zapachów... Myślałam, że może nie jest takie najgorsze. Niestety, dla mnie było.
Nie ma co się sugerować, bo czytałam o nim też pełno zachwytów, gdzie najwięcej pochwał zbierał właśnie zapach. Jeśli lubicie takie słodkie mleczne zapachy, takie masełko jest dla Was. Ja pozostanę wierna owocowym zapachom.
Poza tym masło miało twardą konsystencję i opornie rozsmarowywało się na ciele ... Wiem, że niby masła mają takie być, ale ja tego nie lubię.
Wymęczyłam je jednak w całości, bo nie wyrzucam czegoś, jak już kupię. Na plus - nieźle nawilżał. Rano nadal czułam, że skóra jest nawilżona. I skład - całkiem niezły, wysoko masło shea.
Nigdy więcej go nie kupię.
A jakie Wy macie doświadczenia z tymi kosmetykami?
Miłego dnia!
te peelingi brzmia swietne :D
OdpowiedzUsuńmuzę wypróbować ten żel z Isany ;)
OdpowiedzUsuńlubię peelingi z Biedronki, chociaż mogłyby mieć więcej drobinek.
OdpowiedzUsuńChętnie skuszę się na te peelingi z Biedronki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i oczywiście dodaję blog do obserwowanych.
u mnie z denkiem jest podobnie ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę powolnego zużywania kosmetyków- u mnie wszystko idzie szybciutko i ani się obejrzę, już muszę wydawać kasę na kolejne kosmetyki- zwłaszcza te pielęgnacyjne.
OdpowiedzUsuńSpośród pokazanych przez Ciebie dziś kosmetyków miałam jedynie masło do ciała z Isany. Bardzo się nim rozczarowałam- w ogóle nie chciało się wchłaniać, pozostawiało skórę lepką, tłustą z wierzchu, a nie nawilżoną.
Faktycznie, nie chciało się wchłaniać - nawilżenie czułam rano, jak po całej nocy coś się wchłonęło, ale musiała minąć noc :P Ogólnie zraziłam się do maseł z Isany...
Usuńuwielbiam że z beBeauty, kupiłam kolejne opakowanie i jak na razie jest dla mnie najlepszy
OdpowiedzUsuńJa kupilam ostatnio fajne maselko z isany :) 500ml za 10zl ;)
OdpowiedzUsuńTo kakaowe?
Usuńtych kosmetyków jeszcze nie próbowałam... peelinguję się takim mieszadłem: oliwa z oliwek, miód i cukier :)
OdpowiedzUsuńMiałam masełko i takie średnie było ;)
OdpowiedzUsuńteż mega powoli zużywam kosmetyki, otwieram wszystko naraz i końca nie widać ;) uwielbiam ten micelarny żel z Biedronki :)
OdpowiedzUsuńŻele Isany są super! Nie cierpię drogich myjadeł do ciała, bo zużywam je tak szybko, że chybabym zbankrutowała, a te są bardzo fajne - i cenowo, i efektowo :)
OdpowiedzUsuńJa też tak mam, że kosmetyki mi się nigdy nie kończą, więc rozumiem Twoje zdziwienie. I co upichciłaś na obiad?
OdpowiedzUsuńniektore kosmetyki z isany sa fajne a inne okazuja sie totalnym bublem niestety:)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy wpis :)
U mnie też zużywanie idzie opornie. Zwłaszcza kremów. Kupuję je chyba tylko dla zapachu. Otworzę, raz zaaplikuję na ciało i odkładam na półkę.
OdpowiedzUsuńJa też bardzo rzadko widzę dno jakiegoś kosmetyku. Głównie dlatego, że nie trafiałam na idealne dla mnie kosmetyki i ciągle szukałam lepszych :)
OdpowiedzUsuńDo żeli z Isany lubię wracać, żel micelarny też miło wspominam :)
Mi też idzie opornie zużywanie ale teraz postawiłam sobie za cel zużyć wszystkie kosmetyki, które pootwierałam lub, którym kończy się niedługo termin ważności :). Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.shellmua.blogspot.com
OdpowiedzUsuńteż lubię te żelez Isany :) miałam zwykły najzwyklejszy biały kolor chyba z niebieską nakrętką.... pamiętam że zużyłam bardzo szybko :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie kittys-thought.blogspot.com
Włosomaniaczka Kitty
zel micelarny to moj nr 1 z zeli do mycia buzi:D
OdpowiedzUsuń